Listy, polemiki, opinie
Po zgłoszeniach mieszkańców do zarządu Stanowicko-Marcinkowickiego Stowarzyszenia Mieszkańców (SMSM) o wyrzuceniu pasażerów z wrocławskiego dworca autobusowego na prowizoryczny przystanek na ulicy, SMSM wystąpiło do prezesa PKS w Oławie, Erwina Monastyrskiego, ze skargą na ten stan rzeczy. Prezes Monastyrski odpowiedział, że zarządca wrocławskiego dworca zażądał tak wysokich opłat, że nie można było ich zaakceptować, co spowodowało przeniesienie miejsca odjazdu oławskich autobusów PKS na ulicę Ślężną.
Z relacji pasażerów wynika, że to nowe miejsce odjazdu autobusów, to tylko słupek ze znakiem, przy bardzo ruchliwej ulicy, i w bezpośrednim sąsiedztwie kontenerów ze śmieciami. Żadnej wiaty, ławki, o toalecie już nie wspominając, a podróżnych korzystających z autobusów PKS w Oławie jest codziennie podobno nawet kilkuset.
Zarząd SMSM wystąpił zatem do zarządcy dworca - Polbus-PKS - z pytaniem, dlaczego tak jest. Z odpowiedzi dowiadujemy się, że ceny, po bardzo długiej stagnacji, faktycznie wzrosły dość istotnie, jednak wszyscy inni przewoźnicy, po negocjacjach podpisali stosowne umowy i tylko jedyny PKS w Oławie nie chciał zaakceptować nowych warunków, dopasowanych do realiów, więc wyleciał z dworca na ulicę.
SMSM postanowiło zatem wystąpić do właściciela (jedynego akcjonariusza) PKS w Oławie - starosty oławskiego Zdzisława Brezdenia, z żądaniem naprawienia tej skandalicznej sytuacji i spowodowania bezzwłocznego powrotu autobusów i pasażerów na wrocławski dworzec autobusowy.
W piśmie SMSM do starosty czytamy między innymi: - Pasażerowie mają święte prawo do możliwości korzystania z całej infrastruktury dworca autobusowego tak samo, jak pasażerowie innych przewoźników i nie będą koczować na jakichś ulicznych przystankach, tylko dlatego, że Zarząd PKS w Oławie nie potrafi efektywnie gospodarować, a to że nie potrafi, zostało opisane np. w artykule prasowym.
Opisana sytuacja miała miejsce ponad rok temu. Starosta miał zatem dość czasu, żeby zaprowadzić tam porządek.Uprzedzamy, że jeśli pasażerowie i autobusy PKS w Oławie nie wrócą szybko na dworzec autobusowy we Wrocławiu, będziemy musieli wyjść z założenia, że ktoś nie dopełnił obowiązków służbowych i zawiadomić o tym prokuraturę. Nie będzie wykluczone również podejrzenie możliwości niegospodarności w tym przedsiębiorstwie.
Faktycznie, w sierpniu ubiegłego roku "GP-WO" przeprowadziła wywiad z Janem Kowalczykiem - który wcześniej był dyrektorem PKS Oława przez 29 lat. Wywiad ten ukazał się pod tytułem "PKS na równi pochyłej" i miał miejsce mniej więcej dwa lata po przejęciu tego, znakomicie kiedyś prosperującego i jednego z najlepszych w kraju przedsiębiorstwa przez starostwo.
Jan Kowalczyk, ciągle jeszcze emocjonalnie bardzo związany z tym przedsiębiorstwem i jego załogą, był bardzo zaniepokojony aktualnym zarządzaniem tą firmą i nie wróżył na przyszłość niczego dobrego, przy takim kierownictwie. Jak widać, te pesymistyczne prognozy stały się rzeczywistością. Oławskiego PKS, jako jedynego przewoźnika z korzystających z wrocławskiego dworca autobusowego, nie stać na opłacenie za korzystanie z tego dworca i jego pasażerowie muszą stać na deszczu albo w palącym słońcu obok śmierdzących kontenerów ze śmieciami, przy jednej z głównych arterii komunikacyjnych Wrocławia.
A wydawałoby się, że przedsiębiorstwu powinno się dobrze powodzić, skoro prezes zarządu zarobił w roku 2012 dokładnie 121.343,57 zł plus 11.642,28 zł jako członek rady nadzorczej PKS Tour Oława (dane z oświadczenia majątkowego opublikowanego w bip.starostwo.olawa.pl).
Jak się do tego jeszcze doliczy pięcioosobową Radę Nadzorczą i czterech prokurentów, to zbierze się zupełnie niezła sumka, a na opłatę za korzystanie z dworca autobusowego we Wrocławiu nie stać. Coś tu chyba nie gra.
Czekamy na reakcję starosty. Zaprowadzi tam porządek, czy może będziemy mieli powtórkę z LGD?
Rolf Michałowski
prezes Zarządu SMSM
CIĄG DALSZY SPRAWY:
Napisz komentarz
Komentarze