- Znalazł się pan w Oławie na początku lipca. Od tego czasu nie minęły nawet 3 miesiące, a już słyszymy, że wkrótce będzie pan musiał opuścić nasze miasto i pożegnać się z funkcją szefa oławskiego Sądu Rejonowego…
- Taka groźba rzeczywiście istnieje, ale nie wynika ona wprost z mojego krótkiego, faktycznie niespełna trzymiesięcznego okresu kierowania oławskim sądem. Ona może być skutkiem zmiany polityki władz państwowych wobec małych i średnich placówek sądowych…
- Oławski sąd zalicza się raczej do tej drugiej grupy…
- To prawda. Podstawowym kryterium, kwalifikującym dany sąd do określonej grupy, jest liczba sędziów, zatrudnionych w nim na stałe. Małe to te, w których pracuje do 10 sędziów. Średnie muszą ich mieć od 11 do 20. W Oławie mamy obecnie formalnie 15 sędziów, ale w praktyce tylko 12, bo trzy osoby są oddelegowane wyżej. Danuta Stępień-Biały, która przez wiele lat kierowała oławskim sądem, oraz jej wieloletnia zastępczyni - Ewa Kutera, pracują we wrocławskim Sądzie Okręgowym, a sędzia Agata Srokowska, która kierowała Wydziałem Ksiąg Wieczystych, została skierowana do pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości. Te 3 zwolnione etaty mamy do dziś nieobsadzone...
- I to może być powodem likwidacji naszego sądu...
- Na pewno tak, ale nie w decydującym stopniu. Najistotniejsze są warunki lokalowe, a te - niestety - mamy fatalne. Rozmawiamy w dużym przestronnym gabinecie prezesa, ale ja jestem jedyną osobą w tej instytucji, która takim pomieszczeniem dysponuje. Swojego gabinetu nigdy nie miała np. wiceprezes sądu, pozostali sędziowie też gnieżdżą się po kilka osób w jednym pokoju. Fatalne warunki mają także pracownicy administracyjni...
- Stosunkowo niedawno wyprowadzono z gmachu przy ul. 11 Listopada Wydział Ksiąg Wieczystych. Czy to nie poprawiło sytuacji?
- Trochę tak, ale tylko trochę i bardzo doraźnie. A co gorsze, właśnie warunki lokalowe Wydziału Ksiąg Wieczystych spędzają mi sen z powiek. Mieści się on w budynku przy ul. 3 Maja, gdzie wynajmujemy pomieszczenia od prywatnego przedsiębiorcy. Współpraca układa nam się bardzo dobrze, ale problem polega na tym, że ten obiekt nie spełnia wszystkich wymogów, jakie powinien mieć dział zajmujący się przechowywaniem i przetwarzaniem ksiąg wieczystych. Podstawową kwestią jest zabezpieczenie przeciwpożarowe i z tym mamy tam najwięcej zmartwień. Druga kwestia, to wdrażany stopniowo system elektronicznej księgi wieczystej. Wiele sądów, podobnych wielkością do naszego, np. w Strzelinie, Miliczu, Trzebnicy czy Oleśnicy - ma to już za sobą, a my wciąż jesteśmy w punkcie wyjścia. Do uruchomienia elektronicznej księgi wieczystej potrzebne są m.in. pomieszczenia serwerowni, w sposób specjalny wykonane i zabezpieczone. Tego na pewno nie możemy zrobić w obiekcie na 3 Maja, bo nie jesteśmy jego właścicielami, a nie możemy też wymagać poważnych nakładów inwestycyjnych od przedsiębiorcy, który nam wynajmuje pomieszczenia, by angażował swoje pieniądze w nasze potrzeby, nie mając pewności, czy długo tam zagrzejemy miejsce...
- Czy w takim razie księgi wieczyste mogą wkrótce zniknąć z Oławy?
- Jest takie poważne niebezpieczeństwo, sygnalizowane nam już nie tylko z Ministerstwa Sprawiedliwości, gdzie od dłuższego czasu trwają prace studyjne, dotyczące restrukturyzacji sądownictwa, które zmierzają do ograniczenia liczby sądów terenowych. Od dawna „dziurę w brzuchu” wierci nam prezes Sądu Okręgowego, który jest takim jakby naszym przełożonym administracyjnym. Niedawno powiedział mi wprost, że jeśli szybko nie rozwiążemy problemu lokalowego, to księgi wieczyste zostaną zabrane do Wrocławia. Co to oznacza dla mieszkańców naszego powiatu, chyba nie muszę nikomu wyjaśniać, bo prawie każdy miał do czynienia z tym wydziałem. Tylko w pierwszym półroczu 2009 wpłynęło tam ponad 5 tysięcy wniosków. U nas czeka się na załatwienie sprawy maksymalnie 30 dni, a we Wrocławiu 3 miesiące, czasami nawet pół roku. Tu na miejscu możemy też szybciej i skuteczniej niż zwykle załatwiać sprawy o wymiarze szerszym społecznie, np. wnioski dotyczące uwłaszczenia członków spółdzielni mieszkaniowych. W stolicy Dolnego Śląska nikt nie będzie się tym specjalnie przejmował...
- Wspomniał pan o ministerialnych planach ograniczenia placówek sądowych. Czy to może także dotknąć naszą, oławską?
- Na pewno tak, bo są przesłanki, że to nie tylko plany studyjne, ale konkretne zamierzenia i działania. Dowodem na to są już podjęte decyzje. Z początkiem roku zlikwidowano sądy grodzkie w małych sądach, od 1 lipca w średnich - i to się stało także u nas. Teraz mówi się o księgach wieczystych, a już wkrótce przyjdzie czas na sądy pracy, które mają znacznie mniej spraw niż kiedyś. No i wtedy pojawi się pytanie, czy jest sens utrzymywania w Oławie takiego małego, kadłubowego sądu...
- Może to jest problem związany z dostosowywaniem się do norm unijnych?
- Moim zdaniem nie, bo w tej kwestii każdy kraj ma własne regulacje i dużą swobodę działania. To raczej efekt polityki oszczędnościowej. Nie chcę jej tu ani oceniać, ani krytykować, ale ona nie zawsze przynosi oczekiwane efekty, zwłaszcza w krótkim czasie. Zlikwidowaliśmy u nas np. sąd grodzki, w tym stanowisko kierownika sekretariatu, a teraz muszę powołać zastępcę kierownika sekretariatu w wydziale karnym, do którego przeszły sprawy z grodzkiego, ze względu na duży wzrost ich liczby...
- Co na to nasze władze samorządowe?
- Myślę, że powinny być zainteresowane utrzymaniem sądu w Oławie. Nie tylko z powodów prestiżowych, bo przecież mówi się, że „gdzie powiat - tam sąd”, a już wkrótce może to się zmienić na hasło „gdzie sąd - tam powiat”. Cały czas trwają przecież prace w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji w kwestii ograniczenia liczby powiatów...
Likwidacja sądu, to także zmniejszenie miejsc pracy. Zatrudniamy obecnie 81 osób, do tego mamy liczną grupę stażystów i praktykantów, kierowanych z urzędu pracy. Zlecamy też mnóstwo dodatkowych prac, więc razem generujemy około 100 miejsc pracy. Myślę, że samorządowcy nie powinni lekceważyć utraty takiej liczby stanowisk. Jeśli chodzi o mnie, czy o pozostałych sędziów, to na pewno na tych zmianach nie stracimy, bo prawie wszyscy jesteśmy z Wrocławia. Do sądu na Podwalu, nawet przy postojach w korkach, jadę od siebie z domu około 10 minut. Natomiast pracownicy administracyjni i obsługi, których jest u nas najwięcej, są w stu procentach mieszkańcami powiatu oławskiego. Oni na pewno na tym by stracili, bo nie każdemu opłacałoby się dojeżdżanie do Wrocławia i zapewne nie dla wszystkich znalazłoby się tam nowe miejsce pracy...
- Co mogą zrobić nasze władze samorządowe, by zapobiec likwidacji Sądu Rejonowego w Oławie?
- Przede wszystkim mogą nam pomóc w poprawie warunków lokalowych. Pewne kroki już podjęto, jeszcze w okresie prezesowania pani Stępień-Biały. Nie udał się jej plan przenosin ksiąg wieczystych do budynku po przychodni zdrowia na ulicy Sikorskiego, ale podjęto wtedy decyzję o dobudowie skrzydła do naszego gmachu przy ul. 11 Listopada. Te działania są kontynuowane. Mamy już działkę na ten cel, a w przyszłym roku otrzymamy pieniądze na dokumentację projektową. Budowa nowego skrzydła może być jednak odłożona w czasie, bo jest kryzys i są kłopoty z uruchomianiem nowych inwestycji. To wszystko może jeszcze trochę potrwać, a tymczasem my stoimy już pod ścianą, zwłaszcza w kwestii ksiąg wieczystych...
- Mamy posła z Oławy, więc może to on powinien interweniować?
- Na pewno tak, chociaż na razie na to jeszcze za wcześnie, bo wszystko o czym mówię, to plany i zamierzenia, jeszcze na szczęście nieskonkretyzowane. Ale już dziś musimy działać prewencyjnie, bo decydujące będą kwestie lokalowe. Za kilka dni mam się spotkać właśnie w tej sprawie z burmistrzem Oławy Franciszkiem Październikiem. Być może zechcą też nam pomóc starosta i inni samorządowcy z naszego powiatu - myślę tu głównie o burmistrzu Jelcza-Laskowic, który już wcześniej deklarował pewne konkretne działania, wspomagające nasz sąd...
- Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w negocjacjach z szefami naszych oławskich samorządów, a przede wszystkim utrzymania sądu w Oławie...
Napisz komentarz
Komentarze