Szesnastoletni Michał Sobański z osiedla Sobieskiego w Oławie to utytułowany skrzypek. Adept oławskiej Szkoły Muzycznej, uczeń Państwowej Szkoły Muzycznej II st. im. R. Bukowskiego we Wrocławiu, tegoroczny absolwent oławskiego Gimnazjum nr 2 przy ulicy Lwowskiej. Od nowego roku szkolnego uczeń XIII LO we Wrocławiu. Muzyka klasyczna to dla niego całe życie. Kiedy gra, zapomina o całym świecie. Ćwiczy nie mniej niż trzy godziny dziennie. Wakacje spędza na europejskich tournee ze szkolną orkiestrą.
Nie chciałem, ale już chcę
- Nie zawsze muzyka sprawiała mi przyjemność - mówi Michał. - Do szkoły muzycznej poszedłem, bo byli tam mój starszy brat grający na trąbce i siostra, ucząca się gry na fortepianie. Początki były trudne. Prawdę mówiąc, miałem dosyć. Co jakiś czas przekonywaliśmy się nawzajem z rodzicami, że jeszcze muszę wytrwać tylko do końca roku i koniec.
Wszystko zmieniło się w 2005. - W klasie czwartej pojechałem na konkurs do Świdnicy - wspomina Michał, ważąc każde słowo. Zastanawia się długo, zanim coś odpowie. Nie chce wyjść na zarozumiałego. Jest skromny i niezwykle ułożony. To potwierdza w dalszej rozmowie. Jego zdaniem na ogólny odbiór muzyki wpływ ma nie tylko technika, ale przede wszystkim to, jakim się jest człowiekiem - osobowość muzyka i jego temperament. - W Świdnicy nie zdobyłem żadnej nagrody, ale zobaczyłem jak grają inni - kontynuuje. - To był przełom. Też chciałem tak grać. W porę zauważył to mój nauczyciel, związana z Operą Wrocławską Maria Surówka. Ona dodatkowo zmotywowała mnie do pracy.
Przeglądając pokaźny zbiór dyplomów Michała, można zwrócić uwagę na to, że nie ma wśród nich żadnego wystawionego wcześniej niż na świdnickim koncercie w 2005. Za to od roku 2006 liczba dyplomów i wyróżnień rosła lawinowo. Najwięcej i najbardziej wartościowe są z ostatnich 9 miesięcy. Zapewne ma na to wpływ także obecny nauczyciel Michała ze szkoły muzycznej - prof. Stanisław Czermak, koncertmistrz z Opery Wrocławskiej. Od trzech lat Michał koncertuje wraz z orkiestrą w Filharmonii Wrocławskiej i w Studiu Polskiego Radia, Oratorium Marianum.
Wakacji praktycznie nie mam
- Gram w orkiestrach szkolnych Państwowej Szkoły Muzycznej II st. im. Bukowskiego we Wrocławiu - mówi Michał. - W symfonicznej, liczącej około 60 osób, i w kameralnej - trzykrotnie mniejszej. Obiema dyryguje Artur Wróbel.
Być może już niedługo Michał obejmie funkcję koncertmistrza - najważniejszego członka orkiestry, grającego pierwsze skrzypce (na razie jest jego zastępcą). Przygotowuje się do tego nie tylko ćwicząc w domu, ale przede wszystkim gra z orkiestrą na międzynarodowych festiwalach. Głównie w okresie wakacji.
- W tym roku w sierpniu byliśmy na festiwalu Eurochestries we Francji - opowiada. - Graliśmy tam razem z orkiestrami z Chin, Bułgarii, Hiszpanii, Rosji i Brazylii. Wykonywaliśmy muzykę klasyczną. Na poprzednich wakacjach byłem na festiwalu w Laggo di Garda pod Wenecją. Od jakiegoś czasu jeżdżę w lecie na kursy do Łańcuta, gdzie uczę się u takich mistrzów jak prof. Paweł Puczek z Akademii Muzycznej w Katowicach i prof. Simon Cartledge z Royal Academy w Londynie. Jak powie się w branży, że było się w Łańcucie, każdy wie o co chodzi. To naprawdę bardzo dobre, prestiżowe i - niestety - dosyć kosztowne kursy. W tym roku udało mi się także pobierać nauki u prof. Antoniego Cofalika we Wrocławiu. W październiku jadę wraz z orkiestrą na festiwal w Erkelenz pod Kolonią w Niemczech, a w grudniu na koncert w Watykanie u papieża. Wakacje mam teraz - ostatnie dwa tygodnie - kiedy mogę nic nie robić, z wyjątkiem kilkugodzinnych ćwiczeń na skrzypcach.
Michał podczas „skrzypcowych wakacji” odwiedził już wraz z orkiestrą Niemcy (Monachium - 2007), Ukrainę (Odessa - 2008), Włochy (Lago di Garda - 2009), Francję (Charente Martime - 2009). W maju ubiegłego roku grał na festiwalu „Maj z Muzyką Dawną” oraz na „Young Classic Wratislavia” we Wrocławiu. Na tym drugim także w 2009. To kilka najważniejszych jego występów.
Kiedy będę najlepszy?
Co to znaczy być dobrym skrzypkiem? - Kiedyś myślałem, że to kwestia techniki - tłumaczy Michał. - Teraz powiedziałbym, że nie tyle technika jest ważna, co muzykalność. Trudno jednoznacznie określić ową muzykalność - to wrażliwość, emocje, charakter, osobowość, aktorstwo. To cechy nie tyle nabyte, co wrodzone i odpowiednio wykształcone latami pracy oraz zdobywania doświadczeń i to nie tylko muzycznych. Ten cały ładunek słychać podczas gry. Im człowiek starszy, tym lepsze jego doświadczenie i muzykalność.
- Kiedy będę najlepszy? - powtarza moje pytanie Michał. - Może w wieku sześćdziesięciu, sześćdziesięciu pięciu lat? Obawiam się jednak, że wtedy mogę stracić „świeżość spojrzenia” i popaść w sztampę lub rutynę, ale za to nie byłoby dla mnie wielkim problemem wykonanie koncertu skrzypcowego d-moll op. 47 Jeana Sibeliusa. Wymaga on od skrzypka doskonałej techniki, muzykalności i kondycji. Chciałbym to zagrać na obronie dyplomu w mojej szkole - rozmarza się. - To byłoby naprawdę coś. Obecnie gram na polskich skrzypcach Jana Batora z 2007 roku. Wyprodukowano je na wystawę i miały po prostu pięknie wyglądać. Okazuje się, że równie pięknie brzmią. Tajemnicą tych skrzypiec jest płyta spodnia, wykonana z drewna altówkowego, dzięki czemu brzmią mocniej. To instrument prawie dwieście lat młodszy od poprzednich skrzypiec Michała. - Tamte to była manufaktura niemiecka - mówi. - Kosztowały około 3 tys. zł. Te są ponaddwukrotnie droższe, ale to bardzo dobry instrument. Sto tysięcy razy gorszy od skrzypiec, na których gra Anne Sophie Mutter - dodaje ze śmiechem.
Wspomniana przez Michała niemiecka skrzypaczka to jego wzór do naśladowania. - Jej instrument wart jest pewnie milion funtów - tłumaczy. - To Stradivari Emilani. Skrzypce takie to świetna lokata pieniędzy. Kupowane są głównie przez kolekcjonerów, muzea lub miasta. Ze względu na cenę, muzycy w większości przypadków mogą sobie pozwolić jedynie na wypożyczenie ich do nagrań lub na koncerty.
Z Oławą łączy mnie coraz mniej
Michał Sobański to utalentowany skrzypek doceniany w środowisku. Czy Oława potrafi wykorzystać jego talent? - W Oławie grałem kiedyś w zespole BEZ NAS WY. Było to trio składające się ze skrzypiec, akordeonu i gitary. Nie mieliśmy zbyt wielu występów. Wykonywaliśmy muzykę bardziej nowoczesną niż klasyka - jazz, różne improwizacje, tanga. Nie pograliśmy jednak zbyt długo. Koledzy porozjeżdżali się. Kilka razy grałem na zlecenie Urzędu Miejskiego - ostatnio podczas Dni Koguta. To niewiele. Gdyby nadarzyła się jakaś okazja, z przyjemnością zagrałbym na przykład kompozycje oławianina Pawła Mykietyna, choć wiem, że on tworzy głównie muzykę nowoczesną. Teraz w Oławie będę raczej gościem. Na czas dalszej nauki przeprowadzam się do Wrocławia.
Plany
Rozpoczynający się rok szkolny to okres przełomowy dla Michała. - Rozpoczynam naukę w szkole średniej - mówi. - Idę do XIII LO we Wrocławiu. Będę mieszkał w bursie tuż obok szkoły. To dlatego, że blisko jest zarówno do liceum, szkoły muzycznej, jak i do akademii na Podwalu. Z Akademią Muzyczną łączy mnie Wrocławska Orkiestra Młodzieżowa, którą dyryguje Marzena Diakun. Gram tam w trzecim pulpicie. Obecnie szykujemy się do wrześniowego koncertu na Wratislavia Cantans. Mamy grać przy fontannie na wrocławskiej pergoli. W dalszych planach jest funkcja pierwszego skrzypka w orkiestrach przy szkole muzycznej oraz oczywiście Akademia Muzyczna. Nie wiem jeszcze, czy w Polsce. Zagranica daje większe możliwości. Zobaczymy...
Kryspin Matusewicz
Fot. www.fotohq.com.pl
Napisz komentarz
Komentarze