KOMENTARZ
Społeczeństwo Oławy nie dorosło do Dni Koguta. Taki wniosek wysunąć można po - świadomym lub nie - zbojkotowaniu imprezy przez mieszkańców. Zaczęło się od pochodu kogutów. Dopisali tylko uczniowie i nauczyciele oławskich szkół, idący w obowiązkowym pochodzie. Frekwencję podnieśli goście z zaproszonych miast, maszerujący z oławianami. Wszyscy szli nie z Rynku do poczty - jak to wcześniej było - ale od poczty do Rynku. Po odśpiewaniu przed ratuszem piosenki o posiadaniu koguta, w której babę przemianowano na pannę, uczestnicy przemarszu zaczęli się rozchodzić. Na przedstawieniu teatralnym, kończącym otwarcie imprezy, liczba organizatorów i obsługi równała się liczbie widzów. Rzecz jasna, żadna w tym wina lokalnych PR-owców, lecz pogody, która na złość wszystkim popsuła się. Wypogodziło się w sobotę. Podczas koncertu muzycznego oławskiej grupy Red Light naliczyłem 156 widzów na trybunie stadionu. Po dodaniu członków ekipy technicznej, urzędników i dziewięciu kogutów zaparkowanych na murawie, nadal nie udawało się przekroczyć dwóch setek. Takie większe wesele. Do tego strasznie przepłacone, bo pomimo stawki 1000 zł na osobę, na stadion nie wjechał ani tort, ani pieczony udziec. Nikt nawet nie zaśpiewał weselnego przeboju „Hej, Sokoły”. Spisał się tylko wodzirej w marynarce w paski, których ilość odpowiadała liczbie widzów. Wykrzykiwał radośnie do radiosłuchaczy:
- Zapraszamy do Oławy! Jest tu pięknie i wesoło! Jest dostojnie! Cieszymy się! Ale przyjeżdżajcie szybko, bo zabraknie miejsca. Nie wiadomo, czy oszczędni organizatorzy Dni Koguta zatrudnili tańszego - bo ślepego - prowadzącego, czy też zapomniał on, że słyszą go także wszyscy obecni. Mimo starań miejsc nie zabrakło. Nie obyło się bez złośliwego komentarza jednego z tenorów: - Szkoda, że tak mało osób tu przyjechało. Ja wiem, że oławianie postąpili zgodnie z powiedzeniem, że jak już jechać, to do Paryża. Przed zamontowanym telebimem, który - w ambitnym zamyśle organizatorów - miał ułatwiać oglądanie tym z ostatnich rzędów, nie siedział nikt. Nawet ptaki, które zawracały tego dnia znad stadionu.
Oławianie po raz kolejny zawiedli. Składam samokrytykę, że ja też, bo już na koncercie Shakin Dudiego nie zostałem. Jednak nic straconego, ponieważ za niecały miesiąc - od 12 do 14 lipca - odbędą się... drugie Dni Koguta w Oławie, z bardzo podobnym programem jak ten w czerwcu. Tak przynajmniej informował na 19 stronie rozdawany na stadionie informator „Dni Dolnego Śląska 2009”. Obejrzę wtedy nie tylko Shakina, ale także wyścig kogutów, który również przeoczyłem. Zapraszam do udziału pozostałe trzydzieści jeden tysięcy siedmiuset mieszkańców Oławy, którzy wykazali się lekceważącą i wywrotową postawą wobec starań organizatorów. Proszę także rycerzy, aby nie włączali się już do organizacji Dni Koguta w lipcu, bo odciągają zbyt wielu widzów, którzy zamiast siedzieć na stadionie, oglądają potyczki na miecze. Oławianie dosyć już naoglądali się zakutych głów podczas czerwcowych Dni Koguta. Wystarczy.
Tekst: Kryspin Matusewicz
Napisz komentarz
Komentarze