Włosiennica
I tak miało być do końca życia: - W nocy ją zdejmowałam. Miałam specjalny wieszak, a trzy grzejniki elektryczne suszyły w nocy przepocony materiał. Bo latem smażyłam się we własnym sosie. Pot lał się ze mnie ciurkiem.
Pojechała kiedyś do karmelitanek bosych, do Wrocławia, prosić o uszycie nowej, ale usłyszała, że dziś nikt już nie chce chodzić we włosiennicy, więc nawet nie mają takiego materiału. Więc co jakiś czas doszywała kolejną łatę. Na łatę. Potem na jeszcze jedną łatę. Ale i tak nikt ich nie widział, bo przecież włosiennicy nie wolno było nikomu pokazywać.
Dlatego te długie płaszcze. Ale też, by umartwiać się jeszcze bardziej.
- Gdybyś wiedziała, jak one męczą się w czyśćcu, to tylko za nie modliłabyś się - powiedział jej kiedyś ksiądz. Od tej pory nosiła włosiennicę właśnie w intencji dusz czyśćcowych.
- Mój ból gasi częściowo ogień czyśćcowy - mówiła mi Waszewska kilka lat temu. - Raz w nocy otworzyłam oczy, a przy łóżku obok stoi zakonnica w popielatym habicie. Przy niej stała kobieta z zasłonką na twarzy, jak to za granicą noszą. Za nią stali brodaty pan i jeszcze dwie młode dziewczyny. To było dusze, które dzięki mnie szybciej poszły do nieba, bo im część cierpień odebrałam. Raz we śnie widziałam też świętą Teresę, do której często się modlę. Pokazała mi taką wielką świetlistą jedynkę metrowej wysokości.“Za noszenie włosiennicy, za walkę z szatanem, to będzie twój numer w niebie, mówiła. Będziesz najpiękniejszą panną świata w niebie”.
Kuma
Waszewska regularnie bywała na działce Domańskiego. Wierzyła w oławskie objawienia. Zresztą, jak miała nie wierzyć, skoro to właśnie dzięki nim wszyscy dowiedzieli się o jej tajemnicy.
W jednym z “orędzi Matki Boskiej”, tym zarejestrowanym na taśmie magnetofonowej w zimie 1985 roku, kobiecy głos zwraca się do “chodzącej we włosiennicy”:
- Ty wiesz, że do ciebie mówię. I tu jesteś. Chcę, żebyś milczała. Jeśli nie będziesz milczała, ale narzucała się, umrzesz! Pamiętasz świętą Terenię? Jak powiedziała ci, że będziesz najpiękniejszą panną świata? Tak. Ale w niebie. Ale o piękności nie decydują słowa, tylko cierpliwość, milczenie i pokora. Wiem, że cię oczerniają, że śmieją się z ciebie tam, gdzie mieszkasz, w Siedlcach, i tu, w Oławie. Wiem, że chodzisz do domów dziecka i pomagasz dzieciom. Ja ci za to błogosławię. Kiedyś na Sądzie Ostatecznym te wszystkie dzieci będą świadczyły za tobą, wszystkie.
A było ich w życiu Waszewskiej sporo, choć cały czas jest panną. Jak mówiła, była jednak matką chrzestną ponad setki dzieci. Do stu zapisywała, a potem rachuba pogubiła się. Na dodatek, podczas powodzi w 1997, woda zabrała notatki.
- Dziewięcioro ochrzciłam w Siedlcach - pamiętała. - Osiemnaście było cygańskich, sześć ruskich, były też niemieckie. Kiedy nikt inny nie chciał, mnie prosili. Dużo było z domów dziecka, dzieci funkcjonariuszy partyjnych, którzy chrzcili w tajemnicy, były także dzieci nieślubne.
Bardzo lubił ją świętej pamięci ksiądz Franciszek Kutrowski. Chciał doczekać, aż Waszewska ochrzci setne dziecko. Nie doczekał. Kiedyś powiedział jej, że jak miała chrzczone same dzieci polskie, to nazywał ją “kumą ogólnopolską”. Potem, gdy miała już niemieckie, cygańskie i ruskie, zaczął mówić o niej “kuma międzynarodowa”.
Jeszcze kilka lat temu chrześniacy odwiedzali ją. Czasem któryś poprosił na ślub. Częściej o pieniądze.
Ale niektórzy nigdy nie poprosili o nic. Bo Waszewska zajmowała się chrzczeniem nie tylko tych narodzonych.
- Gdyby żyły te wszystkie dzieci, które panny topią, można by zapełnić świat - opowiadała. - Matka Boska powiedziała, że jest dwadzieścia milionów dzieci niechcianych i mordowanych. I one nie mogą dotrzeć do nieba. Powiedziała mi raz jedna pani z Warszawy, co trzeba robić, jak je chrzcić. Ceremonia chrztu kończy się słowami: „Wy wszyscy, którzy narodziliście się tej nocy i dnia nieżywymi, abyście doszli do życia wiecznego, ja was chrzczę". I wtedy wypowiadam dużo imion.
Nauczyła się na pamięć dwadzieścia: Stanisław, Adam, Władysława...
Napisz komentarz
Komentarze