Na początek zajęłam się kilimkarstwem. Razem z kuzynką Hanną Pawlikowska, córką dyrektora teatru krakowskiego, Tadeusza Pawlikowskiego, założyłyśmy zakłady kilimkarskie. Hania była kuzynką męża poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.
Robiłyśmy po kilka zaledwie sztuk jednego wzoru. Biegałam po muzeach i wsiach, szukając motywów. Robiłyśmy też reprodukcje dla muzeów. Fascynowały nas barwniki roślinne, które preparowałyśmy w dawnej kuchni zamienionej na laboratorium. Pieniędzy z tego nie było, bo wszystko nam się „rozpływało”, a Hania miała do tego talent szczególny. Zrobiłyśmy sporo kilimów, jeden z wzorów znalazł się potem we francuskim albumie „L`arte et Decoration”. Był skomponowany z naturalnych kolorów wełny ręcznie przędzonej (biały, brąz, czarny).
Ojciec własnoręcznie sporządził dla mnie album wzorów ludowych z całego świata (w tym ukraińskie, indiańskie), który mam do dziś i przekażę testamentem do muzeum (album wzorów haftów autorstwa Józefa Siemiradzkiego po śmierci Seweryny przekazano do Muzeum Narodowego w Szczecinie, do Działu Kultur Pozaeuropejskich, gdzie przechowywany jest w zbiorze Obiektów Artystyczno-Historycznych - przyp. GN).
Obie w końcu zapadłyśmy na zdrowiu (pył wełny, farby). Ja miałam zajęte szczyty płuc, kuzynka dorobiła się gruźlicy kości i prawie cały majątek Pawlikowskich poszedł na jej leczenie w Szwajcarii.
Przerzuciłam się wtedy na ogrodnictwo. Ojcu nic o chorobie nie powiedziałam, tylko wyjechałam do Sokołowa koło Stryja, do majątku Dzieduszyckich. Miałam stale 38 stopni gorączki, mimo to pracowałam codziennie od 5 rano. Dzieduszyccy zorientowali się, co się dzieje, doskonałe odżywianie i klimat zrobiły swoje - wyzdrowiałam.
Od 1928 roku zostałam ogrodnikiem. Tę pracę bardzo pokochałam. Pracowałam w warzywnictwie w Puławach, potem w majątku Potulickich (Stanisława i Marii z Lubomirskich) w Ostryni pod Stanisławowem.
W 1928 roku za dziczki zdobyłam Złoty Medal na wystawie Poznańskiej. To był na pewno wynik mojej pracy, ale też ziemia tam była wspaniała. Jako ogrodniczka podjęłam się jeszcze bardziej trudnej opieki nad założeniem i pielęgnacją ogrodów ogromnego kompleksu szpitalnego we Lwowie. Ogród miał powierzchnię 6 ha. W 1937 r. we Lwowie odbył się Międzynarodowy Zjazd Lekarzy.
Byli tym obiektem oczarowani. Był to podówczas najnowocześniejszy, budzący zachwyt kompleks szpitalno-ogrodowy. Opracowałam plan ogrodu i pielęgnowałam 4 hektary warzywnika. Pracowałam też jako instruktorka w Izbie Handlowej.
Napisz komentarz
Komentarze