Zgodnie z ustaleniami sprzed kilku dni, we wtorek pracownicy Urzędu Gminy Domaniów rozpoczęli przejmowanie szkoły od Fundacji Świat Dzieci i Dorosłych. Zaczęła się inwentaryzacja sprzętu i przekazywanie danych uczniów uczęszczających do placówki. Już wczoraj rodzice - jak twierdzą - otrzymali od pracowników gminy informację, że samorząd przejmuje szkołę, ale... bez nauczycieli.
Słysząc to pani Justyna z Rady Rodziców uświadomiła szefową gminnej oświaty, że 16 listopada rodzice przyprowadzą dzieci do szkoły i oczekują, że ktoś się nimi zaopiekuje, a konkretnie nauczyciele, których zapewni gmina jako organ przejmujący szkołę i od tej pory będzie jej organem prowadzącym, zobowiązanym do zagwarantowania dzieciom opieki.
Stało się tak, jak zapowiedzieli. Przyprowadzili dzieci do szkoły przed rozpoczęciem lekcji, czyli przed godziną 8.00, ale w szkole ze strony gminy nie było nikogo, kto by się nimi zajął.
- Jest godzina 8.30, a w szkole nie ma ani nauczycieli, ani nikogo innego z gminy, z kim moglibyśmy zostawić dzieci czy porozmawiać - mówi Tomasz Kołodziejczyk, a inni dodają: - Ktoś, kto wyjaśniłby nam, co mamy robić w tej sytuacji. Na stronie gminy pojawiła się informacja, że do czasu zakończenia inwentaryzacji i rozliczenia się Fundacji z gminą, oferują naszym dzieciom miejsca w szkołach w Wierzbnie i Domaniowie, ale - jak od początku powtarzamy - nie przepiszemy naszych dzieci do innych szkół. Tu jest ich szkoła, one tu chcą być, a my byliśmy zapewniani, że nic się nie zmieni. Nikt nie mówił o tym, że będziemy musieli przenosić dzieci do innych szkół. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w czasie inwentaryzacji były prowadzone lekcje czy opieka nad dziećmi.
Przez kolejne dwie godziny w szkole nie pojawił się jednak z gminy nikt, z kim rodzice mogliby o tym porozmawiać. W tym czasie skontaktowali się z kuratorem oświaty, który - jak się okazało - nic nie może zrobić, jedynie doradzać wójtowi gminy i ponoć to robi, jak przekazywał telefonicznie nauczycielom, którzy przyszli tego dnia do szkoły tak jak rodzice, z nadzieją, że dowiedzą się, co będzie dalej.
Rodzice próbowali skontaktować się telefonicznie z szefową oświaty gminnej. Początkowo się to nie udało. Po chwili oddzwoniła. Okazało się, że nie przyjedzie do goszczyńskiej placówki. Co więcej, dalsza inwentaryzacja jest odwołana do poniedziałku. Ta informacja jeszcze bardziej rozsierdziła część rodziców. Jedna z mam, zdając sobie sprawę z niemocy, w jakiej się znaleźli, nie kryła lez. - Ze względy na tę szkołę dla naszej córki, która jest niepełnosprawna w stopniu umiarkowanym, przeprowadziliśmy się do Goszczyny i od kilku lat wynajmujemy tu mieszkanie - mówi pani Karolina. - Gdy tu przyjechaliśmy, córka nie mówiła, nie pisała i nawet się nie odzywała. W tej szkole nauczyła się wszystkiego. Rozmawia z nami, pomaga w domu, zrobiła ogromny postęp, ale odkąd to wszystko się zaczęło, nie ma pani, która się nią zajmowała, wszystko się zmieniło. Córka znów przestała się odzywać. Wraca do domu i jest nieobecna. I co my mamy teraz zrobić? Czy kogoś to obchodzi?
Emocje udzieliły się też niektórym dzieciom. Oliwer się popłakał, gdy dowiedział się, że znów nie będzie lekcji.
Inni rodzice uznali, że w tej sytuacji należy wezwać policję, bo ich zdaniem gmina nie dopełniła obowiązku i nie zapewniła dziś dzieciom opieki w szkole. Nie wiadomo też, jak długo to potrwa. Policja przyjęła zgłoszenie, a niedługo po tym do szkoły przyjechał patrol. W rozmowach okazało się, że każda ze stron ma swoje racje. Rodzice uważają, że gmina nie dopełniła obowiązku, gmina zaś - jak powiedział jeden z policjantów - że jest inaczej, bo jednak zapewniono dzieciom miejsca w innych szkołach.
Po krótkiej naradzie rodzice zdecydowali, że w tej sytuacji wszyscy, razem z dziećmi, gdyż nie można ich zostawić w szkole bez opieki, pojadą do gminy i w ten sposób zmuszą wójta do tego, by z nimi porozmawiał.
Nie musieli zmuszać. Okazało się, że wójt wie, że się do niego wybierają i gdy przyjechali, spotkał się z nimi w sali konferencyjnej urzędu gminy. Dyskusja zaczęło się od wzajemnego obwiniania się, ale po chwili obie strony zgodziły się, że w ten sposób nie dojdą do porozumienia i mówienie o tym, co i dlaczego się zadziało, nie rozwiąże problemu. Dlatego zaproponowano, aby sporne sprawy (jak wypłaty dla nauczycieli za dwa i pół miesiąca) odłożyć i pozwolić, by toczyły się na innej płaszczyźnie (w sądach - red.). Teraz trzeba ustalić, kto "na już" zajmie się dziećmi i jak będzie funkcjonować szkoła.
Po długiej dyskusji i serii pytań ustalono, że gmina zakończy inwentaryzację do poniedziałku włącznie i od tego czasu zacznie prowadzić szkołę. Wójt zaproponował, by nauczyciele i specjaliści, którzy nadal są w goszczyńskiej placówce, do piątku złożyli deklaracje, czy chcą w niej pracować. Na tej podstawie gmina będzie wiedziała, jaką ma kadrę, a ile osób musi dodatkowo zapewnić. Wójt zaproponował też, że spotka się z tymi nauczycielami i specjalistami w poniedziałek 20 listopada o godz. 13,00 i zaproponuje im warunki pracy. Godzinę później, tj. o 14.00, spotka się z rodzicami i poinformuje ich o ustaleniach, jakie zapadły na spotkaniu z nauczycielami i jak w związku z tym szkoła będzie pracować. Od wtorku 21 listopada gmina zapewni dzieciom w szkole zajęcia opiekuńcze. Od poniedziałkowego spotkania z nauczycielami będzie zależało, od kiedy rozpoczną się zajęcia dydaktyczne, ale najpóźniej będzie to w piątek 24 listopada. Wójt odpowiadając na pytania rodziców zapewnił też, że uczniowie szkoły w Goszczynie będą mieli zapewnione te potrzeby, jakie mają zapisane w swoich orzeczeniach o stopniu niepełnosprawności. I kolejny raz powtórzył, że dopóki będzie wójtem, szkoła w Goszczynie będzie istniała.
Spotkanie okazało się tym, czego rodzice oczekiwali od dawna. Padły konkretne i jasne deklaracje, które - jak mówi Tomasz Kołodziejczyk - pozwalają wierzyć, że udało się zrobić krok naprzód. Wierzą, że wójt nie wycofa się z danych obietnic i w przyszłym tygodniu szkoła zacznie normalnie pracować...
Więcej informacji w najbliższym wydaniu Gazety Powiatowej.
Napisz komentarz
Komentarze