Z Michałem Goldą rozmawialiśmy tuż przed emisją odcinka z jego udziałem w ósmej edycji Ninja Warrior Polska. Dziś już wiemy, że przygodę po raz kolejny zakończył na półfinale. Tylko raz, przy swojej pierwszej próbie, odpadł w eliminacjach. Potem za każdym razem dochodził do półfinału. Wróćmy jednak od początków.
- Gdy na pewnym etapie życia moja waga wzrosła do 95 kilogramów, zaczęło mi to przeszkadzać, więc postanowiłem biegać w biegach ulicznych - opowiada. - Później kolega namówił mnie, bym spróbował biegów przeszkodowych (w środowisku nazywa się je biegami OCR - przyp. red.) typu Runmageddon i inne podobne. O Runmageddonie słyszał każdy, więc to dobry przykład, ale też naprawdę bardzo fajny bieg dla początkujących, bo mamy tam wiele różnych formuł. Są dystanse krótsze, długie i bardzo długie. Jak ktoś chce zrobić krok wyżej, to dla niego jest Runmageddon, gdzie można się już mierzyć z jednymi z najlepszych zawodników w Polsce. Jest też Barbarian Race, naprawdę elitarny bieg, który daje zwycięzcom możliwość udziału w mistrzostwach Polski, Europy i świata. Taka wisienka na torcie dla osób biorących udział w biegach przeszkodowych. Wracając do sedna, w biegach ulicznych zaliczyłem półmaratony, należałem do "Harcownika", ale jednak najbardziej wciągnęły mnie biegi przeszkodowe. Przeszedłem do Elite, a potem w Barbarian Race w swojej kategorii stanąłem na podium.
Początkowy cel udało się osiągnąć szybko. Waga spadła z 95 do 77 kilogramów i wyzwania stały się stricte sportowe. Biegi przeszkodowe to nie to samo, co tor w Ninja Warrior Polska, ale da się znaleźć elementy wspólne. Program Polsatu polega na pokonywaniu toru przeszkód. W każdym z sześciu ćwierćfinałów do pokonania toru eliminacyjnego przystępuje ok. 30 osób. Tor eliminacyjny składa się z sześciu przeszkód, które z odcinka na odcinek mogą podlegać modyfikacji. Dziesięciu zawodników, którzy uzyskają najlepszy rezultat, awansuje do kolejnego etapu, pokazywanego w tym samym odcinku.
W półfinale czeka tor złożony z pięciu przeszkód, takich samych dla wszystkich półfinalistów. Kolejność startowania wyznaczana jest na podstawie wyników uzyskanych na poprzednim torze, przy czym im słabiej dany zawodnik sobie wtedy poradził, tym wcześniej podejdzie półfinału. Najlepsze trzy osoby przechodzą do odcinka finałowego, gdzie czekają na nich aż trzy tory, z Górą Midoriyama na końcu. Dotarcie na jej szczyt w najkrótszym czasie, oznacza zwycięstwo.
- Ktoś mi podsunął pomysł, bym się zgłosił do programu - mówi Michał Golda. - Zacząłem się nad tym zastanawiać i ostatecznie stwierdziłem, że może warto spróbować. Brałem już udział w biegach ninja, z którymi też wiąże się pewna trema, ale trudno ją porównywać do tej, którą poczułem w telewizji. Kamery, duża przestrzeń, publiczność i chęć pokazania się z jak najlepszej strony - to mocno działa na człowieka. Tor jest ustawiony zdecydowanie wyżej niż się spodziewałem, w telewizji nie widać dokładnie tej przestrzeni. Jak oglądamy Ninja Warrior Polska to wszystko wydaje się takie płynne i dosyć proste. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Za pierwszym razem zakończyłem udział na torze eliminacyjnym, ale stwierdziłem, że się nie poddam. Potem dwa razy doszedłem do półfinału...
Był jeszcze jeden udział, ten ostatni, również zakończony na półfinale. Mieszkaniec gminy Jelcz-Laskowice wciąż pozostaje bez awansu do finału, choć - jak podkreśla - zwycięstwo w programie nie jest dla niego nadrzędnym celem: - Mam satysfakcję, bo jestem osobą po czterdzieste i rywalizuję z młodszymi od siebie nawet o 20 lat. Nie nastawiam się na to, że wygram kiedyś ten program. Na co dzień nie jestem w stanie regularnie trenować na takich torach, na jakich bym chciał. Pracuję w projektach zagranicznych, w Polsce pojawiam się co trzy tygodnie. Wiem, że jest ode mnie wielu młodszych i lepszych, którzy mają predyspozycje, by wygrać. Na pewno jednak za każdym razem chcę się pokazać z dobrej strony i zajść jak najdalej.
Jak wyglądają treningi? To przede wszystkim intensywne bieganie. Od początku lipca do 9 października Michał Golda przebiegł 560 kilometrów. Wszystko po to, by wzmacniać kondycję i wydajność. Bez względu na tryb życia i pracę w różnych miejscach uczestnik Ninja Warrior Polska trenuje siedem dni w tygodniu. Trzy dni poświęca na bieganie, a co drugi dzień stawia na treningi siłowe z użyciem ciężarów, z wykorzystaniem ciężaru własnego ciała, przy wykorzystaniu chwytów podobnych do tych, z którymi mierzy się w programie, a także na ściankach wspinaczkowych - tzw. boulderach, które są niższe i korzysta się z nich bez zabezpieczeń. Na początku tego roku plany nieco pokrzyżowała kontuzja i nie udało się wystartować w mistrzostwach świata w Belgii. W przyszłym chciałby wziąć udział w mistrzostwach Polski i Europy. Jeśli chodzi o mistrzostwa świata, to sytuacja jest o tyle trudna, że będą odbywały się w Kostaryce. Logistycznie będzie to więc bardziej skomplikowane.
Tory treningowe ninja istnieją, ale nie ma ich w Polsce zbyt wiele.
- Na szczęście jest coraz więcej biegów ninja - przyznaje Michał Golda. - Najsłynniejszy z nich to NinjaRun, o którym często mówimy, że to Ninja Warrior Polska, ale bez wody (w programie TV spadek z przeszkody oznacza wpadnięcie do dużego basenu - przyp. red.). Przeszkody nie są takie same jak w Ninja Warrior, bo licencja na to nie pozwala, ale zasada działania jest bardzo podobna. Czasem różnią się chwytami, czasem konstrukcją, czasem wysokościami, ale ogólnie bazują na podobnych zasadach. Im częściej bierze się udział w tego typu zawodach, tym lepiej się można przygotować do programu. Przyznam szczerze, że bardzo lubię analizować przeszkody i układać sobie w głowie pomysł na przejście całego toru. Fenomen Ninja Warrior Polska jest taki, że przed nagraniem widzimy tylko jedno przejście testera, a sami mamy styczność z przeszkodami dopiero podczas eliminacji.
- Nie chciał pan odpuścić, gdy za pierwszym razem odpadł pan w trakcie eliminacji?
- Jasne, że były takie myśli, zwłaszcza że do wody wpadłem dosyć szybko, bodajże na trzeciej przeszkodzie. Gdzieś w głowie mi to jednak siedziało i pomyślałem, że warto potrenować i wrócić. Za drugim razem była już mniejsza trema, większa pewność siebie i umiejętności. Wiedziałem, co zrobiłem źle i tym razem byłem lepiej przygotowany. Poza tym przeszkody w programie są dla mnie fascynujące. Atmosfera w trakcie nagrań jest nieporównywalna z niczym innym. Spotykam tam ludzi, których nie spotkałem nigdzie indziej. Nie ma niezdrowej rywalizacji, wszyscy się wzajemnie dopingują, podpowiadają sobie. Naszym wspólnym celem jest wypromowanie biegów OCR jak najszerzej.
I niewątpliwie ich popularność rośnie. Na całym świecie organizowanych jest coraz więcej biegów przeszkodowych, także dla dzieci. Niewykluczone, że w 2028 roku dyscyplina zadebiutuje na letnich Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles jako część pięcioboju nowoczesnego. Czy do tego czasu Michał Golda będzie mógł o sobie mówić jako o finaliście? A może nawet zwycięzcy Ninja Warrior Polska? Tego nie wiemy, ale nie mamy wątpliwości, że łatwo się nie podda.
***
zdjęcia pod artykułem: Maciej Piorko
Napisz komentarz
Komentarze