Przypomnijmy. że 17 sierpnia doszło do dramatycznych wydarzeń na basenie w Brzegu. Policjant z Oławy wypoczywał tam i kiedy usłyszał przeraźliwy krzyk rodziców, natychmiast ruszył z pomocą. Z szatni wybiegł przerażony ojciec z synem na ręku. - Pokazał matce to dziecko i mówił, że coś się z nim dzieje, kobieta zaczęła krzyczeć: "On nie oddycha! Ratujcie!" - opowiada sierżant Sztabowy Łukasz Staromłyński, który wtedy uratował tego chłopca. - Udało się wywalczyć cenne godziny życia tego dzieciaczka, a to, co się stało dwa dni później, było niezależne od zdarzeń na basenie - mówi. - Walka o Adasia była ogromna, ludzie pisali, że modlą się, że wspierają, żeby wszystko poszło pomyślne. Też cały czas marzyłem, żeby było dobrze, żeby wyszedł z tego szpitala... W poniedziałek poszedłem odwiedzić grób tego chłopca. Zapaliłem znicz, zaniosłem białą różyczkę... Obszerny materiał o o tej sprawie opublikowaliśmy w najnowszym wydaniu "Powiatowej", artykuł można również przeczytać kupując e-wydanie dostępne TUTAJ
Poniżej publikujemy bardzo ważny głos matki chłopca, która na Facebooku zwróciła się do znajomych i wszystkich, którzy ją wspierają.
"Bóg wysyła znaki. To miał być całkiem normalny dzień. Dzień jak co dzień. Pełen Ciebie i wszystkiego, co z Tobą związane. Rano rehabilitacja, zabawa i drzemka. Później zdecydowaliśmy się na spacer z psem. Wzięłam Cię, Synku, w nosidło. Uwielbiałam Cię w nim nosić, chociaż tak rzadko mieliśmy ku temu możliwość. Tego dnia jednak na widok nosidła uśmiechnąłeś się jak nigdy a Twoja ekscytacja była wyraźnie widoczna. Twoje nóżki tupały radośnie w podłogę, jakby nie mogły się doczekać. Ty zawsze cieszyłeś się nogami.
Usadowiłam Cię na plecach, zapięłam psu smycz, wzięłam Magdę za rękę i razem wyszliśmy na spacer do pobliskiego parku, nad fosę. Gdy szliśmy, czułam jak wychylałeś się poza moje ramiona, patrząc przed nas. Bardzo chciałeś wszystko widzieć, wszystko kontrolować. Czułam jak radośnie podskakujesz w nosidle i pomyślałam, że od dzisiaj tak będziemy wychodzić z psem. To miał być nasz nowy rytuał. Najpierw spacer nad fosę z Cymkiem w nosidle a później zmiana na wózek i po Tatę do pracy. Czułam, że tak będzie najfajniej. Miałam Cię przyzwyczajać do nosidła, by móc później razem z Tobą zaprowadzać Magdę do szkoły.
Gdy dotarliśmy nad fosę, bardzo cieszyło Cię, gdy Magda rzucała psu patyki do wody. Zbierała najmniejsze i rzucała wszystkie, bo Tobie sprawiało to ogromną radość. Do tego stopnia, że Ty też postanowiłeś coś do wody wrzucić, a nie mając nic lepszego pod ręką, wyciągnąłeś swój największy skarb z buzi - swój ulubiony smoczek z traktorkiem. Każdy kto Cię znał, wiedział, że nie miałeś swojej ulubionej zabawki, ale za smoczek oddałbyś wszystkie pieniądze. Był nierozłączną częścią Ciebie. A Ty postanowiłeś wrzucić go do wody, tak samo jak Twoja starsza siostra. Jakże zaskoczona byłam, gdy go ujrzałam, dryfującego na tafli wody. Nie byłam jednak ani trochę zła, zaczęłyśmy się z Magdą śmiać a ja wyciągnęłam telefon i zrobiłam to zdjęcie (fot. poniżej). Smoczek w niebie. Jeszcze wtedy nie miałam pojęcia, ile to zdjęcie znaczy, co niesie ze sobą. Jak nieprzypadkowa jest ta kompozycja.
Zadzwoniłam ze śmiechem do Taty i opowiedziałam mu, co nabroiłeś. Wróciliśmy do domu, zapakowaliśmy się do wózka i poszliśmy po Tatę do pracy. Smoczek został w fosie, dryfując i wysyłając nieme znaki do wszystkich na Ziemi. Nie miałam pojęcia, że to będzie nasz ostatni spacer w nosidle. Ostatni spacer z psem. Ostatni spacer nad fosę.
Tęsknię Synku. Bardzo."
Poniżej kolejny wpis:
Zdjęć w ziemi, błocie, na parapecie czy stole Adam ma mnóstwo. Wczoraj naszła mnie refleksja, że intuicja matki rzecz święta. Wszyscy się dziwili, na ile pozwalamy temu Maluchowi, że on na stół włazi, na parapety, że zaraz wejdzie na żyrandol. Że lody, że frytki, że ciągle na rękach a w nocy z nami w łóżku. Że bajek ile chciał, i w ogóle wszystko zawsze co chciał.
I nie żałujemy niczego. Chciał 20 minut włazić sam po schodach? Wchodził. Chciał grzebać w kamieniach, gdy byliśmy na wycieczce w Wojsławicach? Grzebał do woli. Jeszcze robił sobie kanapki ze smoczkiem i wkładał co któregoś do buzi. Co chwilę słyszeliśmy, że on da nam w życiu popalić. Sami tak mówiliśmy. Nie da. I właśnie dlatego nie żałujemy niczego.
Życie jest tak przewrotne, że Adaś umarł z powodu kompletnie nie tego, którego się wszyscy spodziewali. Nie zabiła go infekcja, nie zwęziły się kolaterale, nie przemęczył serduszka. Nie wykończyły go wszelkie możliwe powikłania po operacji. Nie. Minimalny skrzep - to zabójca. Gdybyśmy tak na wszystko uważali, jak powinniśmy. Gdybyśmy tak chuchali i dmuchali na niego, jak, teoretycznie, powinniśmy - Adam nie doświadczyłby w swoim życiu wielu pięknych rzeczy.
Dlatego moje przesłanie do wszystkich mam na świecie brzmi tak: nieważne, czy jesteś mamą zdrowego czy chorego dziecka. Bądź mamą po prostu. Nie pozwól by strach zawładnął Twoim życiem. Ciesz się nim z Twoimi dziećmi, z mężem, partnerem. Korzystaj do woli, bo nigdy nie wiesz, jak długo będzie się palić Twoja świeczka.
Napisz komentarz
Komentarze