Na wprost
- Dlaczego Oławska?
- Urodziłem się w Oławie, teraz mieszkam w podoławskiej wsi na ulicy Oławskiej, więc moje życie jest związane z tą ulicą. Projekt powstał również dlatego, że jestem zmęczony "ładnością" wszystkiego, co muszę robić. Na co dzień pracuję jako grafik. Jeżeli ktoś kupuje makaron, to opakowanie musi być idealne, wręcz prześliczne. Gdy do reklamy trzeba wybrać dziecko, trzeba je złożyć z pięciu innych, bo to ma lepszą buzię, a inne lepiej trzyma brokuły. To jest świat idealny, a fotografia dokumentalna nie ma w sobie sztucznego ideału.
- Co cię w niej fascynuje?
- Nie ma w niej miejsca na manipulację. Jedyna manipulacja, to wybór kadru, nie ingeruję w sens obrazu, bardziej w kompozycję. Lubię fotografię na środku ulicy, widok na wprost. Mój poprzedni cykl też był długofalowy, to portrety ludzi. Stawali i byli oślepieni blendą, żadnych wielkich zamysłów. Prostota jest dla mnie najcenniejsza. Ludzie, którzy wymyślili fotografię, najbardziej byli zafascynowani tym, że może oddać rzeczywistość.
- Realizacja projektu zajęła ci trzy lata. Spodziewałeś się, że to może potrwać tak długo?
- Na początku w ogóle nie wiedziałem, co z tego wyjdzie. Lubię takie procesy, kiedy trzeba coś wybadać, pójść pewnym tropem. To nie jest tak, że przypadkowo coś znajduję, robię jedno zdjęcie i koniec. Myślałem, że to będzie bardziej regionalna sprawa, a jednak nie. Najdalsza ulica Oławska jest w linii prostej - 340 kilometrów od Oławy. Znajduje się w Warszawie, na Bemowie, następne to Częstochowa i Poznań, a reszta już w granicach 80 kilometrów. Trwało to tyle czasu, bo na niektóre ulice trzeba było wracać nawet dziesięć razy.
- Dlaczego? Musiały być jakieś specjalne warunki? Zauważyłam, że te zdjęcia są bardzo podobne.
- Żeby była ciągłość, warto, aby niebo na każdym zdjęciu wyglądało tak samo. Powinna być kompletna "blacha" na niebie. Zdjęcia robiłem najczęściej w niedzielę, tuż przed świtem. Musiały się zgrać pogoda i godzina. Jeżeli robi się zdjęcie na środku ulicy, nie może to być w poniedziałek, bo ruch jest ogromny.
- Wszystkie robiłeś właśnie w takich idealnych dla ciebie warunkach?
- To nie było proste. W cyklu są trzy zdjęcia, które się wyłamują. Nie mogły być powtórzone z różnych względów. Przy jednym musiałem zmienić podejście. To Poznań, ulica była potem przebudowywana, więc ciężko było na nią wejść. Zdjęcie zrobiłem w sobotę rano. Potwornie wiało, drzewa się tak ruszały, że na zdjęciu wychodziły smugi, wszystko latało. Tam wracałem wielokrotnie w ciągu jednego dnia, czekałem, aż wiatr się uspokoi. Udało się zrobić jedno ostre zdjęcie z 40.
- Czego użyłeś do stworzenia tego cyklu?
- To wielkoformatowa kamera. Takie zdjęcie najpierw trzeba było wywołać, zeskanować, sprawdzić, czy gdzieś nie siadła ostrość, czy np. nie przejeżdżał tir i nie zatrzęsła się kamera.
- Teraz wszyscy wpadli w wir aparatów cyfrowych. Czemu ty pracujesz na analogowym sprzęcie?
- Nie chodzi o to, że chciałem być outsiderem, kiedy dominuje cyfra, i jakoś się wywyższyć. Nie pomyślałem, że z tego powodu będę fotografował w czerni i bieli. To zupełnie nie o to chodzi. Cel był taki, aby uzyskać jak najlepszy efekt. Chciałem mieć maksymalnie duże obrazy, które będą kompletnie "przezroczyste". Chodzi o to, że jak będę stał przy zdjęciu o formacie metr na półtora, to nie może być na nim żadnego ziarna. Człowiek musi wpaść w to zdjęcie. Taka jest idea, wtedy to działa naprawdę dobrze. Ludzie cieszą się cyfrówkami, ale dążą do tego, żeby za pomocą różnych aplikacji przerobić zdjęcia na starsze, bo to jest bardziej hipsterskie. Nie mam nic do takiego sprzętu, chętnie bym go użył, ale żeby zrobić ten cykl w takiej dobrej jakości, potrzebowałbym 200 tysięcy złotych na sprzęt, a to jest poza moim budżetem. Takich aparatów w Polsce jest kilka. Ma go m.in. Juliusz Sokołowski, fotograf architektury. Robi perfekcyjne fotografie, tamta cyfra jest przejmująco dokładna. Obrazy aż kłują w oczy, to jest piorunujące wrażenie.
- Dlaczego na twoich zdjęciach nie ma ludzi? Przecież często to oni dają życie ulicy.
- Zależało mi na tym, żeby ich nie było.Osoba pojawia się tylko na jednym. We Wrocławiu jest prawie niezauważalna. W dużym powiększeniu będzie miała około centymetra. Lubię puste przestrzenie, a one są nieludzkie. Problem naszej urbanistyki jest taki, że nie jest dla ludzi. I to pokazuje na zdjęciach. Im mniej ludzi, tym zdjęcia dają więcej do myślenia. W filmie "Adwokat diabła" jest taka scena, kiedy Keanu Reeves wychodzi na Manhattan, który jest kompletnie pusty. Ta scena najbardziej mnie szokuje. Przecież to centrum świata, a nagle jest zupełnie bez ludzi. Dookoła unoszą się tylko papiery. Niesamowity efekt. Moim bohaterem jest właśnie sama ulica, bez ludzi.
- Czy masz szczególny sentyment do aparatu, którym wykonałeś cykl "Oławska"?
- Nie, nie! Traktuję to zadaniowo. Jeżeli mam pomysł na cykl, kupuję aparat i obiektyw specjalnie do tego. Nie jestem miłośnikiem aparatów. Bardziej mi przeszkadzają niż pomagają. Zawsze ten wybór jest trudny, zawsze czegoś każdemu brakuje. Wybrałem więc poręczny sprzęt, w miarę lekki - Toyo z obiektywem Nikona. Niektórzy nie lubią mnie za to, że tak przedmiotowo traktuję aparaty, ale ja oddaję się cyklowi, nie sprzętowi. Przywiązuje się do roweru, nie do aparatu. (śmiech)
- Do roweru?!
- Jestem maniakalnym cyklistą. Lubię rowery w ogóle, ale rowery szosowe - na ich punkcie oszalałem i wielka w tym zasługa Zbyszka Kordysa. Żeby móc na tym jeździć, zrzuciłem prawie 15 kilogramów. Rok przesiedziałem na siłowni. To świetna sprawa. Z uwagi na to, że na co dzień mam bardzo dużo pracy, a oprócz tego dochodzą obowiązki związane z rodziną, mam tylko kilka godzin tygodniowo, aby coś zobaczyć. Wtedy chcę jak najszybciej, jak najdalej i najwięcej zobaczyć. Taki rower jest do tego idealny.
- Prowadzisz fotobloga "obrazowyterroryzm". Dlaczego tak go nazwałeś?
- Jak go zakładałem, wydawało mi się, że to przypadkowa nazwa. Teraz jest inaczej. Cały czas jako fotograf, grafik, terroryzuję kogoś tym, co robię, lub sam czuję się sterroryzowany obrazem z zewnątrz. Ludzie z każdej strony są bombardowani reklamą, a mojej reklamy jakiś czas temu było bardzo dużo, wszędzie. Całe szczęście nie jestem odpowiedzialny za oblepianie fasad budynków banerami. Uważam, że za to powinny być wysokie kary. To szpeci. "Walczę" o czysty wizerunek miasta. "Obrazowyterroryzm" jest blogiem, trochę hejterskim - pokazuję na nim np. ulicę Wrocławska w Jelczu-Laskowicach, która jest oblepiona banerami. To kompletny chaos, jak widzę coś takiego - jestem hejterem. To samo na Lipowej w Oławie. Żyjemy w syfie, który sami sobie tworzymy. Na szczęście nie przykładam do tego ręki. Blog wziął się również od tego, że maniakalnie fotografuję i do głowy wpadają mi różne rzeczy. Czasem fotografia nie wystarcza i żeby uchwycić jakiś obraz całości, potrzebuję zdjęcia z tekstem, a czasem jeszcze z muzyką.
- Czy muzyka ma wpływ na to co robisz?
- Oczywiście! Wszyscy mówią, że jestem trochę nienormalny, bo słucham "dziwnych" rzeczy, takich jak - Einstürzende Neubauten. To bardzo specyficzna muzyka, której nie da się słuchać codziennie. Lubię też tzw. IDM. Jednym z moich ukochanych zespołów jest Gus Gus. Oprócz tego cała ekipa związana z neofolk, psychofolk, m.in. Coil, Current 93, Thighpaulsandra. Niestety, żaden z członków zespołu już nie żyje. Bez muzyki nie byłoby mnie, jako twórcy. Moje zdjęcia są bardzo muzyczne. Zawsze mam ją w głowie.
- Skoro twój cykl jest związany z Oławą, jak odbierasz miasto? Często się mówi, że jest nijakie.
- Ludzie są sami sobie winni. Jest bardzo zaniedbane. Brzeg, Namysłów - wyglądają zupełnie inaczej, a my jesteśmy smutni, jak Bierutów. Oławie by niczego nie brakowało, gdyby była zadbana. Mamy swoja bardzo bogatą historię, na niektórych ścianach są malowidła, ślady historii naszego miasta, ale nikt o to nie dba. Powoli miasto traci tożsamość. Jest wiele miejsc, którym można przywrócić życie. Chociażby Rynek, teraz jest tam pełno samochodów. Nie ma to nic wspólnego z przestrzenią publiczną. Tam powinny być restauracje.
- Kto cię inspiruje?
- Wszyscy absolwenci szkoły fotografii w Dusseldorfie. Cała amerykańska fotografia dokumentalna, od połowy XIX wieku. Fotografowie z lipskiej szkoły HGW. Lubię czystą fotografię, taką prosto w twarz.
- Na razie twoje zdjęcia można zobaczyć na blogu, ale taką fotografię najlepiej ogląda się w wielkim formacie. Kiedy wystawa?
- Ten cykl, zanim powstał, został zamówiony na wystawę. Wcale nie chciałem tego pokazywać wcześniej na blogu, bo tak jak powiedziałaś, zdjęcia muszą być duże, aby je poczuć i analizować. Pierwsza wystawa będzie w Ostrawie. Pokaz organizują moi przyjaciele. To wystawa studentów Instytutu Twórczej Fotografii w Czechach. Będzie dotyczyła zmian, jakie ludzie wywierają na środowisko.
- Ostrawa? Nikt z Oławy nie zaproponował ci zrobienia takiej wystawy?
- Mało kto o tym wiedział, bo nie było takiej potrzeby. Nie bardzo jest gdzie takie cykle prezentować w Oławie. Pozostaje jeszcze kwestia odbioru, ale ona zawsze jest niepewna i wliczona w ryzyko.
- ul. Oławska, Brzeg. 13.02.2011 r.
- ul. Oławska, Borek Strzeliński. 27.03.2011 r.
- ul. Oławska, Częstochowa. 26.03.2012 r.
- ul. Oławska, Domasław. 19.04.2012 r.
- ul. Oławska, Jaczkowice. 25.11.2011 r.
- ul. Oławska, Janików. 19.02.2012 r.
- ul. Oławska, Jelcz-Laskowice. 3.05.2011 r.
- ul. Oławska, Księginice. 19.04.2012 r.
- ul. Oławska, Namysłów. 17.04.2011 r.
- ul. Oławska, Poznań. 9.04.2011 r.
- ul. Oławska, Środa Śląska. 25.11.2012 r.
- ul. Oławska, Stary Górnik. 19.02.2012 r.
- ul. Oławska, Stary Śleszów. 1.04.2012 r.
- ul. Oławska, Strzelin. 27.03.2011 r.
- ul. Oławska, Warszawa. 20.11.2011 r.
- ul. Oławska, Wierzbice. 25.11.2011 r.
- ul. Oławska, Wrocław. 26.02.2012 r.
- ul. Oławska, Ziębice. 2.04.2011 r.
Wojciech Sienkiewicz ma 35 lat. Urodził się w Oławie. Jego mama była nauczycielką plastyki. To stąd pierwsza fascynacja sztuką. Od razu po maturze trafił do agencji reklamowej. Studiował we wrocławskiej szkole fotografii. Od dziewięciu lat szlifuje swój warsztat w Czechach, w Instytucie Twórczej Fotografii w Opavie. Na co dzień jest grafikiem - wolnym strzelcem, pracuje dla czołowych firm branży spożywczej i banków.
Fot. Rafał Siderski
Rozmawiała Agnieszka Herba
Napisz komentarz
Komentarze