Jelcz-Laskowice. Sesja RM
- Z ogromnym niepokojem śledzę ostatnie wydarzenia i to co się dzieje na szpaltach "Gazety Powiatowej" - stwierdził na lutowej sesji Rady Miejskiej radny Marek Starczewski. - Uczono mnie, że demokracja to jeden z najlepszych systemów. Ponoć polega na tym, że większość ma rację, a nie mniejszość i wielokrotnie miałem okazję przekonać się o tym, obserwując i akceptując takie, a nie inne wyniki głosowań. Gdy ostatnio przeczytałem w gazecie wyniki głosowania w sprawie śmieci, zauważyłem, że pojawiła się praktyka pisania o tym, kto jest dobry, a kto zły.
Dalej radny mówił, że dobry to ten wymieniony z imienia i nazwiska w liście radnego Michała Szelwacha, który ukazał się na w numerze 7 "GP-WO", pt." W sprawie śmieci głosowano inaczej". Zły natomiast to ten, który rzekomo siedział cicho na komisjach, podczas dyskusji o gospodarce odpadami. Zdaniem Starczewskiego, to nieprawda! On jest aktywnym członkiem komisji i w wielu sprawach zabierał głos, także w tej. Nie chce więc, aby mówiono, że radni skupieni wokół burmistrza "siedzieli w milczeniu i przyjmowali, co chciał", bo tak nie było. Zaproponował członkom RM czytanie Kodeksu etyki radnego. Na koniec zaapelował o wzajemny szacunek, stwierdzając, iż nigdy nie obrażał radnych Szelwacha i Woźniaka. To, co napisano w gazecie, odebrał natomiast jako coś obraźliwego: - Kolejny raz okazało się, że jestem "be", a wcale tak nie jest, bo mnie też leży na sercu dobro tej gminy. Proszę nie mówić "grupa burmistrza". Ja jestem Marek Starczewski i mam swój rozum! Nie zawsze jest tak, jak chce burmistrz. Pokazywanie, kto rzekomo jest dobry, a kto niby zły, jest trochę nie fair...
Ripostując, Krzysztof Woźniak oświadczył, że nie wie, dlaczego został wywołany do tablicy, ale skoro tak się stało, chciałby uświadomić radnego Starczewskiego, że się myli, mówiąc iż większość ma rację: - Mnie uczono, że większość decyduje, ale niekoniecznie ta większość zawsze musi mieć rację...
Zareagował także Michał Szelwach. Wspomniał, że dane mu było żyć w dwóch systemach. W tym pierwszym też się mówiło o demokracji, tylko tzw. "socjalistycznej". Nie wolno było wtedy nic krytykować, bo "wszystko było cacy": - Dożyłem szczęśliwie czasów, kiedy mogę wyrażać swoje opinie w prasie i telewizji. Nie widzę nic niestosownego w tym, że napisałem, kto jak głosował. To właśnie jest demokracja, możność wyrażania opinii!
To nie była propozycja korupcji
Ofiarą gazetowej publikacji poczuł się także wiceburmistrz Piotr Stajszczyk. Chodziło o informacje, zawarte w liście Mateusza Goliszka, pt."Dotacje gminne nie powinny służyć do kupowania poparcia", zamieszczonym w numerze 8 "GP-WO". Autor listu twierdzi, że wiceburmistrz Stajszczyk w imieniu burmistrza Putyry proponował radnemu opozycyjnemu pieniądze na sport - w zamian za "przejście na ich stronę".
- Z uwagi na dyskusję o gazecie, chciałbym się odnieść do listu Mateusza Goliszka, który sugeruje, że korumpuję radnych opozycji - mówił na sesji Stajszczyk. - To niezrozumienie albo pomówienie. Jeszcze się zastanawiam nad tym, jak to potraktować i co z tym zrobić? Owszem, rozmawiałem kiedyś z wiceburmistrzem Aleksandrem Mitkiem i radnym Tadeuszem Babskim, o klubie biegacza. Była to luźna rozmowa na korytarzu urzędu, dotycząca finału zimowego maratonu i wykorzystania do tego celu "Ośrodka nad stawem". Ale czy pan radny odczuł, że chcę w ten sposób go kupić?
Tadeusz Babski potwierdził, że rozmawiał z wiceburmistrzem o maratonie i wykorzystaniu "Ośrodka nad stawem". Nie chciał jednak dyskutować na sesji o liście Goliszka. Zapewnił, że odpowie w ten sam sposób - na łamach "GP-WO". Dotrzymał słowa. W liście, który publikujemy na str. 13, Babski stanowczo zaprzecza, że wiceburmistrz Stajszczyk namawiał go do zmiany barw politycznych.
Burmistrz powinien pisać sprostowania
Do dyskusji włączył się ponownie Marek Starczewski. Uznał, że pewne rzeczy, o których mowa w liście Goliszka, należy jednak skomentować, bo są nieprawdziwe. Zdaniem radnego, Klub Sztuk Walki nie otrzymał dotacji, bo dostarczone dokumenty były niekompletne i nie spełniały wymogów konkursu: - Pisanie dzisiaj, że wszyscy dostali, tylko my nie, i z tego powodu wszyscy członkowie komisji są źli, jest łatwe - tylko, że to nieprawda. Oczekiwałbym od organu wykonawczego gminy sprostowania tych informacji. Jeżeli nie, to ja udam się do gazety z odpowiednim artykułem!
Propozycję Starczewskiego poparł przewodniczący rady Henryk Koch. Jego zdaniem powinno się przyjąć taką zasadę, iż wszystkie kłamliwe czy nieprawdziwe informacje na temat gminy Jelcz-Laskowice, należy dementować tam, gdzie się ukazują. Powinien to robić organ wykonawczy, czyli burmistrz. Wtedy czytelnicy będą mieli pełne spojrzenie na dany temat. Obecnie z reguły jest tak, że pojawiają się różne publikacje, a gmina nie reaguje. Czytający pozostają więc w przekonaniu, że twórca artykułu lub autor listu mają rację. - Proszę to zmienić! - apelował do szefa miasta Koch. - Każda publikacja powinna być wyjaśniona, aby czytelnik mógł poznać prawdę.
Wiceburmistrz Aleksander Mitek podszedł do propozycji Starczewskiego i Kocha z pewną rezerwą. Powiedział, że zamierza napisać list do gazety i odnieść się do zastrzeżeń Mateusza Goliszka, ale jako przewodniczący komisji konkursowej, która rozpatrywała oferty na realizację zadań publicznych z zakresu sportu. Mitek obiecał także, że bez zbędnej zwłoki będzie wyjaśniał na łamach prasy zagadnienia, które dotyczą sprawowanego przez niego stanowiska i urzędu, gdy uzna, że napisano o tym nieprawdę.
Wioletta Kamińska
Reklama
Mieszkańcy powinni znać prawdę
Wiceburmistrz Piotr Stajszczyk ma nadzieję, że pomówienie go o korupcję wynikło z niezrozumienia. Nie wyklucza skierowania sprawy na drogę sądową. Radny Marek Starczewski apeluje do radnych o wzajemne poszanowanie bo "to nie fair pokazywanie kto jest dobry, a kto zły". Ludzie listy piszą, a władza zastanawia się, co z tym zrobić
- 04.03.2013 12:06 (aktualizacja 27.09.2023 16:29)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze