Nie ma wykształcenia plastycznego. Jest samoukiem. Kiedyś krótko chodził do ogniska plastycznego we Wrocławiu. Maluje odkąd pamięta, to go relaksuje i sprawia, że odpoczywa. Nie wzoruje się na nikim. Pomysły czerpie z głowy. Jego ulubiona technika, to malowanie piórkiem i tuszem. Jego obrazy są często ciemne i mroczne. Kiedy był mały, interesował go surrealizm Salvadora Dali. Teraz fascynuje go świat przedstawiany na obrazach Beksińskiego.
Z pozoru dwie różne czynności, jakimi wydają się gotowanie i malowanie, on łączy w jednego. Według niego do obu rzeczy trzeba mieć wyobraźnię, umieć to robić i widzieć, jaki może być gotowy efekt. - Wszystko zaczyna się w głowie - mówi.
Prace Filipa Greli można oglądać przez najbliższe dwa tygodnie w restauracji "W krainie czarów", w "Galerii Oławskiej", na III piętrze. Pokazany jest tam zbiór pierwszych obrazów autora.
(mag)
Reklama
Filip Grela ze Stanowic jest z wykształcenia kucharzem, a w wolnych chwilach maluje. Twierdzi, że obie czynności są podobne, bo do każdej potrzebna jest wyobraźnia
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze