Kino Zły człowiek na planie
Maksymalnie skondensować przekaz. W kilkunastu sekundach zamknąć dramat ludzkiego losu. To robota dla epizodzistów, takich jak Mostowicz-Gerszt. W najnowszym filmie Jerzego Hoffmanna przemknął przez ekran jako sowiecki politruk. Trzeba mocno uważać, aby w potoku obrazów nie przeoczyć jego występu. Widzimy go w dwóch sytuacjach, jak zagrzewa swoich towarzyszy do walki i dogorywa na pobojowisku, pożerany przez szczury.
To, że zagrał bolszewika, nie dziwi. Czarne charaktery są jego domeną. W biografii papieża był oficerem Wehrmachtu, w "Pensjonacie pod Różą" - bandytą, w "Plebanii" - skinem. Jeśli postać, przez niego kreowana, nie budzi grozy, to przynajmniej ogólną niechęć - jak choćby kontroler biletów w serialu "Kasia i Tomek".
Fot. Glinka Agency/Forum Film Poland
Nowe dzieło Hoffmana było ogromnym przedsięwzięciem logistycznym. Wystąpili wielcy aktorzy, z rozmachem realizowano sceny batalistyczne, do których potrzeba było setek statystów. Nie zabrakło też angażu dla oławskiego speca od typów spod ciemnej gwiazdy, a on przyjął to z nieukrywaną radością.
- Jerzy Hoffman jest ikoną polskiej kinematografii. Ukształtował klika pokoleń. Takim osobom się nie odmawia - stwierdza. - Mój epizod wymyślił Andrzej Kotkowski, jeden z najlepszych drugich reżyserów w Polsce. Oznajmił mi, że zagram politruka. Butnego sowieckiego oficera, który agituje żołnierzy przed głównym uderzeniem. Smiert polskim panom! - wykrzykuje. Chwilę potem jego los się obraca. W okrutnych męczarniach umiera na polu walki, jest już strzępem człowieka, nie znaczy nic.
Charakteryzacja przed drastyczną sceną śmierci trwała trzy godziny. Rozpruty brzuch sowieckiego komisarza obrazowała przyklejona cielęca wątroba. Specjalny środek, którym ją nasączono, wabił tresowane szczury. Wypuszczone z klatki, rozszarpywały wnętrzności.
- To wszystko było kręcone z sześciu kamer w 3D przez Sławomira Idziaka - dopowiada Mostowicz-Gerszt. - Z maksymalną ostrością zbliżenia. Słyszałem po premierze prasowej w Warszawie, że zdjęcia są wstrząsające. Przy wybuchach ludzie podskakują w fotelach i chronią się przed odłamkami.
O tym, jak najnowsza technika sprawdziła się w wojennej epopei 1920 roku, już można się przekonać. Choć Mostowicz-Gerszt koncentruje się ostatnio na prowadzeniu lokalu gastronomicznego w Oławie, nie zrywa kontaktów z branżą. W grudniu telewizja pokaże odcinek serialu "Ojciec Mateusz" z jego udziałem. Zagra jak zwykle... złoczyńcę.
Xawery Piśniak
Napisz komentarz
Komentarze