Powiat
Z pasją i wiarą w marzenia
Pod koniec sierpnia zorganizowali rowerową akcję, by zaznaczyć swoją obecność. Jeździli po Oławie i prezentowali umiejętności. - Chcieliśmy pokazać, że jest nas więcej i przekonać do siebie mieszkańców - mówi Krzysiek.
Jest ich około dwudziestu, regularnie trenują na dużych parkingach, schodach, podjazdach i wszędzie tam gdzie można robić tricki. Nie wszystkim się to podoba. Mieszkańcy narzekają, że chłopcy hałasują i niszczą centrum miasta. Straż Miejska interweniuje. - Ostatnio, gdy jeździliśmy na nowych schodach, strażnicy powiedzieli, że każdy dostanie po sto złotych mandatu, jeżeli nie odjedziemy - tłumaczy Krzysiek. - Nie da się jeździć cicho, kiedy rama roweru uderza o metalową poręcz. Na tym polega ten sport, nie mamy gdzie się podziać ze swoją pasją. Organizując akcję z jazdą po mieście, chcieliśmy zwrócić uwagę, że potrzebujemy miejsca do ćwiczeń.
Pasjonaci poszli o krok dalej. Umówili się z burmistrzem i poprosili o wsparcie. - Franciszek Październik przyjął wniosek i powiedział, że będzie rozpatrywany - mówi Krzysiek. - Tłumaczył, że do tej pory nie uwzględniano tego w budżetowych planach, bo priorytetem była budowa basenu.
Temat "skate-parku" powraca jak bumerang. O problemie młodzieży, kochającej rolki, deskorolki i rowery pisaliśmy w 2007 roku. Wtedy grupa 30 osób zbudowała sobie hopki w pobliżu torów kolejowych. Tam wykonywali karkołomne ewolucje. Sami zatroszczyli się o ziemię na budowę górek. Narzekali jednak, że muszą je odnawiać po każdym deszczu. Było spotkanie z władzami miasta, obietnice o wykorzystaniu opuszczonego hangaru przy ulicy Małodworcowej. Chłopcy jednak nie doczekali się wymarzonego skateparku. Kilka lat ćwiczyli na hopkach i we Wrocławiu. Wśród nich było kilka prawdziwych talentów. Zdobywali główne nagrody na ogólnopolskich konkursach. Stracili jednak wiarę, że w Oławie będzie skatepark. Już nie skaczą. W ich miejsce powstała grupa kolejnych zapaleńców. Oni wciąż wierzą. Najmłodszy ma 13 lat, najstarszy 19. - Też chcemy startować w konkursach. Do tego potrzebny jest wyższy poziom, a nie mamy gdzie doskonalić umiejętności - mówi Krzysiek. - We Wrocławiu jest skatepark z prawdziwego zdarzenia i widać, jak potrzebna była ta inwestycja. Codziennie jeździ tam kilkadziesiąt osób, wśród nich są przyjezdni z całej Polski. Wstęp jest płatny, kosztuje kilka złotych i inwestycja szybko się zwróciła. Oława też mogłaby być miejscem takich spotkań. Bardzo wkręciliśmy się w ten sport i nie zamierzamy przestać jeździć.
Chłopcy podkreślają, że do ich grupy wciąż dołączają nowi zapaleńcy, chcą się uczyć i pożytecznie spędzać wolny czas. Na spotkaniu z młodzieżą burmistrz zapytał o wypadki. Boi się, że jeśli wydarzy się coś złego, winnych będą szukać wśród władz miasta. Krzysztof nie ukrywa, że kontuzje zdarzają się często. - To niebezpieczny sport, są złamania nadgarstków, kostek, zwichnięcia palców i obicia twarzy. Ale wyjście z sytuacji jest bardzo proste. Każdy z jeżdżących, zanim wejdzie na rampę będzie musiał podpisać oświadczenie, że robi to na swoją odpowiedzialność.
Wniosek o uwzględnienie skateparku w budżecie na rok 2012 złożyli radni m.in. Anna Leszczyńska i Mieczysław Koprowski.
Agnieszka Herba
Fot.: Filip Łomnicki
Napisz komentarz
Komentarze