Jelcz-Laskowice Mają dość hałasu
Twierdzą, że tor dla quadów, motorów i samochodów terenowych wybudowano obok jelczańskiego stawu, bez konsultacji z nimi. Jego położenie jest bardzo uciążliwe dla mieszkających w pobliżu i wypoczywających nad stawem. - Jeżdżące tam pojazdy generują olbrzymi hałas, niemożliwy do zniesienia - czytamy w liście. - Ponadto wywożą na oponach dużo błota, brudząc przyległe ulice: Stawową, Świerkową i inne. Pojazdy te bez żadnej kontroli jeżdżą również po pobliskim lesie, co jest prawnie zabronione. Nagminnie przejeżdżają rzekę Młynówkę Jelecką, niedaleko cmentarza. W obliczu hałasu, smrodu spalin oraz brudu, odpoczynek na posesjach w dni wolne jest niemożliwy. Do wad usytuowania toru należy dodać negatywny wpływ na dzikie zwierzęta, m.in. bażanty i sarny, które wcześniej licznie występowały w tych okolicach...
Z zarzutami nie zgadza się radny Mateusz Latacz, członek stowarzyszenia "Klub Sportów Ekstremalnych", które dzierżawi teren. Twierdzi, że tor jest nieużywany, a na pewno nie tak intensywnie, by to zakłócało spokój mieszkańców. Świadczą o tym chwasty zarastające tor. - Jestem pewien, że nikt z niego nie korzysta, a na pewno nie "Klub Sportów Ekstremalnych" - mówi.
Zdaniem Latacza, teren wokół stawu kusi i przyciąga miłośników jazdy ekstremalnej od lat. Tor istnieje od roku. Radny nie rozumie, dlaczego klub ma ponosić odpowiedzialność za to, co się dzieje wokół stawu oraz za postępowanie osób, które nie są członkami KSE. Problem częściowo rozwiązywały barierki, blokujące wjazd nad staw od strony stacji benzynowej. Niestety, ustawiono je tylko na czas realizowania rock-opery, a po imprezie zdjęto. Umowa dzierżawy terenu obowiązuje do grudnia 2011. Zgodnie z nią klub nie ma obowiązku ogradzania terenu, którego właścicielem jest gmina.
Niewykluczone, że wraz z zakończeniem umowy dzierżawy problem sam się rozwiąże. Przynajmniej częściowo. Wbrew założeniom, tor nie spełnia oczekiwań Klubu Sportów Ekstremalnych, bo jest za mały i w złym miejscu. Nie chodzi tylko o skargi mieszkańców, które od pewnego czasu docierają także do zarządu klubu, ale też bezpieczeństwo wypoczywających nad stawem. - Wjeżdżają na tor i urządzają sobie pikniki, zostawiają śmieci i robią bałagan - mówi Mateusz Latacz. - Przy ich obecności, ze względów bezpieczeństwa, nie można by było korzystać z toru zgodnie z jego przeznaczeniem. Dlatego nie będziemy się starać o przedłużenie dzierżawy.
Rezygnacja z dzierżawy nie oznacza jednak likwidacji toru. W umowie nie ma takiego zapisu. Zadanie spadnie więc na gminę. - Wyrównamy teren, jeżeli znajdą się na to pieniądze - mówi wiceburmistrz Piotr Stajszczyk.
Wioletta Kamińska
Reklama
Mieszkańcy osiedla "Jelcz" żądają likwidacji toru sportów ekstremalnych. List w tej sprawie, podpisany przez 56 osób, skierowali do burmistrza miasta i gminy oraz Fundacji Ekorozwoju
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze