Oława Usuwanie samochodów
W ostatnim czasie głośno było o sprzedaniu mercedesa za kilkadziesiąt tysięcy złotych, który zalegał na parkingu centrum handlowego w Warszawie. Pieniądze trafiły do kasy stołecznego urzędu. Jak jest w Oławie? Strażnicy miejscy mówią, że z porzuconymi wrakami nie jest tak źle, a o podobnej sytuacji jak w Warszawie można tylko pomarzyć.
Do mercedesa im daleko
W tym roku oławscy strażnicy interweniowali w sprawie porzuconych samochodów jedenaście razy. Te auta w niczym nie przypominały "wypasionego" mercedesa ze stolicy. Oławskie wraki to przeważnie kilkunastoletnie lub starsze auta, zdezelowane lub zardzewiałe, z przebitymi oponami i odpadającymi częściami.
Strażnicy mogą usuwać pojazdy w sytuacjach określonych prawem o ruchu drogowym. Auto może być usunięte, kiedy nie ma tablic rejestracyjnych lub jego stan wskazuje, że nie jest używane. W takiej sytuacji pojazd jest odholowany na koszt właściciela. Jeżeli w ciągu 6 miesięcy wezwany nie odbierze auta, staje się ono własnością gminy. Trafia też na lawetę, gdy stoi w miejscu objętym zakazem parkowania, utrudnia ruch, zagraża bezpieczeństwu lub gdy nie jest ubezpieczone.
- W takich przypadkach staramy się zawsze postępować rozważnie - mówi zastępca komendanta oławskiej SM Piotr Gawerski. - Szukamy właściciela, a jeżeli auto nie ma tablic rejestracyjnych, to możemy ustalić posiadacza poprzez numer vin. Często też rozmawiamy z sąsiadami. Informacje zebrane w ten sposób są nam bardzo pomocne.
Bodziec do działania
Strażnicy kierują się zasadą poszanowania prawa własności. Zawsze udawało im się dotrzeć do właściciela, choć czasami musieli współdziałać ze strażnikami z Wrocławia a nawet z Częstochowy, bo stamtąd pochodzili właściciele aut. Sprawdzają dokumenty, kartę pojazdu oraz ważne ubezpieczenie OC. Jeżeli auto nie nadaje się do jazdy, to pouczają właściciela, co powinien zrobić z pojazdem. Zastrzegają, że jeżeli sam go nie zezłomuje - to zrobi to wezwana firma, ale na jego koszt.
Piotr Gawerski dodaje, że są różne przypadki, nie wszystkie jednoznaczne: - Zdarzyło się kiedyś, że ktoś wyjechał za granicę i zostawił auto. Weszły do niego dzieci, przebiły opony. Sąsiedzi dzwonili do nas, że na ich podwórku stoi wrak, który zajmuje miejsce parkingowe. Po rozmowie z właścicielem okazało się, że nie ma go w mieście i zajmie się samochodem po powrocie. Staramy się robić wszystko zgodnie z literą prawą, ale z jak najmniejszą krzywdą dla mieszkańców. Działamy jak bodziec - . Chodzi o to, żeby doprowadzić do usunięcia auta, ale nie utrudniać życia ludziom.
- Nie można także nikogo karać, jeżeli używa auta sporadycznie, na przykład kilka razy w roku, a tacy kierowcy także się zdarzają. Nie możemy im zabronić, żeby auto stało na parkingu przed domem - mówi Paweł Gardyjan z SM.
Strażnicy miejscy dodają, że ważne jest także uświadamianie mieszkańców, którzy często po prostu nie wiedzą, co mają zrobić ze starym samochodem, już nie nadającym się do jazdy. Jego właściciel musi go przekazać przedsiębiorcy prowadzącemu stację demontażu lub firmie prowadzącej punkt zbierania takich wraków. Wtedy właściciel zamiast płacić mandat za porzucenie samochodu, może zarobić kilkaset złotych za oddanie go do profesjonalnej stacji demontażu.
11 - tyle aut usunięto w tym roku po interwencji Straży Miejskiej w Oławie
Tekst i fot.: Malwina Gadawa
Reklama
Samorządy mogą zarabiać na autach porzuconych w mieście. Sprawdziliśmy, czy w Oławie jest podobnie, i czy do kasy Urzędu Miejskiego trafiają pieniądze ze sprzedaży niechcianych samochodów
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze