Oława Pasja Davida Pierce`a
- Chrześcijaństwo stworzyło pojęcie "Bożego szaleńca", myślę, że ono dość dobrze cię charakteryzuje. Jakie największe szaleństwo zrobiłeś w imię wiary?
- Trudno mi powiedzieć, ale na początku mojej drogi czułem, że powinienem założyć kościół dla punków w Amsterdamie. To wydawało się pomysłem zupełnie szalonym, bo spośród wszystkich punkowcy najgorzej wyrażali się o kościele i o Jezusie. Tak więc założyliśmy coś w rodzaju chrześcijańskiej misji na łodzi, graliśmy na moście i zapraszaliśmy ludzi do tej łodzi. No i ci punkowcy przyszli, jeden rozbił na naszej perkusji butelkę po piwie, a drugi plunął mi w twarz. Pomyślałem, że powinienem coś powiedzieć. - Jak wielu z was kocha szatana? - spytałem. - Tak, kochamy szatana! - odpowiedzieli chórem. - Jak wielu z was wierzy, że szatan jest w Amsterdamie? - kontynuowałem. - On jest w Amsterdamie! - zgodzili się. A wtedy powiedziałem, że Bóg też jest w Amsterdamie. I że gdyby Jezus przybył do Amsterdamu, nie zamieszkałby w pięciogwiazdkowym hotelu, tylko przebywał ze zwykłymi ludźmi na ulicy. Mówiłem, że on kochał ludzi chorych i głodnych. karmił ich i dbał o nich. Ale nie był tylko religijnym guru. Był naprawdę Synem Bożym, powrócił do życia i zmienił moje serce. Kiedy to mówiłem, czułem Bożą moc. To rozwścieczyło punków. Zaatakowali nas i zniszczyli nasz samochód. Policja nakazała nam, abyśmy wyjechali. Ale po tygodniu ci punkowcy przyszli do naszego kościoła.
- Takie sytuacje powtarzały się w twoim życiu. Nie bałeś się konfrontować z najbardziej agresywnymi grupami. Mówisz, że narażałeś swoje życie dla Chrystusa, a może ty po prostu jesteś uzależniony od adrenaliny?
- Myślę, że człowiek jest stworzony, aby mieć jakąś misję w życiu. Nie jesteśmy stworzeni, żeby wygodnie żyć, unikać ryzyka, a potem umrzeć. W tym życiu musi być coś więcej. Jezus mówił o wąskiej ścieżce dla swoich naśladowców, nie o szerokiej. Bo jest to podążanie przeciw dominującej kulturze. Jeżeli decyduję się iść za Jezusem, to będzie coś ekscytującego, bo rzucam wyzwanie światu.
- Ostatnio rzucasz wyzwanie nawet światu muzułmańskiemu, bo tam zdecydowałeś się głosić Ewangelię. Jak to się stało, że islamscy ekstremiści nie wysłali cię jeszcze na tamten świat?
- Widocznie Bóg jest mocniejszy. Za dwa tygodnie jedziemy do północnego Iraku, do części kurdyjskiej. Zaprosił nas syn muzułmańskiego duchownego, który po naszym koncercie w Turcji oddał życie Chrystusowi. Natomiast 12 września mam zaplanowany wywiad dla MTV w Bejrucie, pod tytułem "Jezus, rockandroll i moc". To będzie transmitowane do 14 krajów arabskich, bez ograniczeń o czym mam mówić. Tak więc, jak widzisz, Bóg otwiera drzwi
- A muzułmanie, słysząc o chrześcijańskim Bogu, nie chcą was przez te drzwi wyrzucić?
- Pewnego razu graliśmy we wschodniej Turcji i policja ostrzegła nas, że dzieci będą w nas rzucały kamieniami. Było ponad 40 stopni w słońcu, rozstawialiśmy sprzęt i rzeczywiście bez przerwy leciały na nas kamienie. Czasem jest trudno, ale tak jak opisują to Dzieje Apostolskie, sprzeciw ludzi, a nawet jakieś niepokoje społeczne, należą do znaków potwierdzających, że Bóg jest z Tobą.
- Czy nie masz wrażenia, że twój wysiłek jest daremny? Europa staje się coraz bardziej laicka, ludzie są takimi materialistami, że tracą wszelką wrażliwość religijną. Może dlatego jeździsz do muzułmanów?
- Wielu ludzi w Europie nie ma pojęcia kim był naprawdę Jezus, Bóg dał mi szczególną miłość dla Europejczyków i robię tylko to, czego on ode mnie chce.
- A jak byś określił ducha, który panuje obecnie w Europie?
- Stan europejskiej duchowości dobrze ilustruje widok z mojego mieszkania w Amsterdamie. Widać z niego piękny kościół, turyści przyjeżdżają autobusami, ażeby obejrzeć tę piękną architekturę. Ale dokoła są domy publiczne. W bocznych uliczkach handluje się narkotykami. Oto, co wielu młodych Europejczyków myśli o chrześcijaństwie - piękne, martwe tradycje, które nie mają nic wspólnego z moim życiem. Wielu ludzi żyje w duchu materializmu. Myślą, że kolejne rzeczy, które kupią, zapewnią im szczęście. To jest taki tok rozumowania: jeśli będę miał fajny samochód - będę szczęśliwy. A potem: jeśli będę miał fajny samochód i fajną dziewczynę - będę szczęśliwy. Potem jeszcze: jeśli będę miał fajny samochód, fajną dziewczynę i fajne mieszkanie - będę szczęśliwy. I tak upływa im życie. A kiedy są już starzy, szkoda im czasu, który stracili, bo to wszystko wcale szczęścia nie przyniosło.
- Rozumiem, jeśli David Pierce kieruje swoje przesłanie do narkomanów, prostytutek czy terrorystów. Ale co robisz w tak spokojnym i pobożnym miasteczku jak Oława, gdzie co niedziela większość ludzi chodzi do Kościoła?
- Mówiłem już, że głoszenie Ewangelii wywołuje rozruchy i uważam, że Polska potrzebuje takiego poruszenia. Kiedy przyjechałem tu po raz pierwszy, w 1987, panowała rewolucyjna atmosfera. Ludzie, którzy oddawali swoje życie Jezusowi, mieli rewolucyjną postawę. Obawiam się, że z czasem wielu chrześcijan w Polsce przyzwyczaiło się do swojej wiary. Nie chcą naśladować radykalizmu Jezusa, bo to za dużo kosztuje. Oni sobie wymyślili Jezusa, który zgadza się z ich stylem życia - a to wielki błąd. Ci ludzie chcą tylko zwykłego, normalnego życia, podczas gdy Jezus chce nam dać życie niezwykłe. Będę o tym mówił na festiwalu SLOT w Lubiążu: Polska potrzebuje więcej rewolucjonistów! Zbyt wielu ludzi staje się ospałymi w swojej wierze - to przesłanie jest aktualne również dla Oławy.
*
Podziękowania dla Łukasza Kłykowa, który tłumaczył rozmowę.
Xawery Piśniak [email protected]
Reklama
O głoszeniu Ewangelii muzułmanom, kościele w dzielnicy burdeli i potrzebie rewolucji - rozmawiamy z Davidem Piercem, liderem zespołu No Longer Music, który wystąpił w Oławie 4 lipca
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze