Jelcz-Laskowice Desperacki krok
Nic nie zapowiadało takiego rozwoju sytuacji. Sąsiedzi mówią, że był to dzień, jak każdy inny. Krzysztof był wcześniej na podwórku i naprawiał córce rower. Żona wyszła do koleżanki. Kiedy wracała, zobaczyła, że coś się dzieje przy bloku. Widziała policję i straż pożarną. Podeszła bliżej i nie wierzyła własnym oczom. Mężczyzna, który w samych spodenkach stał poza balustradą balkonową na czwartym piętrze, to był jej mąż, Krzyczał, że skoczy: - Pomyślałam wtedy tylko, Boże, co on narobił...
Desperacja
Mężczyznę stojącego na zewnątrz budynku, trzymającego się tylko barierki, zobaczyła sąsiadka. Natychmiast wezwała policję, która powiadomiła także inne służby. Ogrodzono teren i rozłożono skokochron. Zdesperowany 31-latek nie życzył sobie, żeby ktoś się do niego zbliżał. Krzyczał, że wtedy się zabije. Chciał wody i papierosów. Prosił także, żeby wezwano burmistrza. Tylko z nim chciał rozmawiać.
Strach
Burmistrza Kazimierza Putyrę o sytuacji powiadomił dyżurny policjant z oławskiej komendy. - Zadzwonił, kiedy jadłem kolację - opowiada szef miasta i gminy. - Oczywiście natychmiast pojechałem na miejsce. Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Na pewno się bałem, w końcu to ogromna odpowiedzialność rozmawiać z kimś, kto w każdym momencie może podjąć złą decyzję i skoczyć. Liczą się każde słowo i gest. Wiedziałem, że muszę schować strach i zachowywać się normalnie.
Papieros
Burmistrz zaczął rozmowę od nawiązania kontaktu. Podszedł do mężczyzny tak blisko, jak ten mu na to pozwolił: - Pomyślałem, że muszę go zagadać, znałem jego historię, w międzyczasie wiele dowiedziałem się o jego sytuacji i po prostu rozmawiałem z nim o życiu.
Momentem przełomowym był papieros: - Zobaczyłem jak go zapala i o czymś myśli. Zapytałem, czy mnie poczęstuje. Kiedy odpowiedział, że tak, i pozwolił mi się do siebie zbliżyć, wiedziałem, że jest mój, że uda nam się go przekonać, żeby zszedł.
Długi
Małżeństwo od dawna miało trudną sytuację. On ma 31 lat, ona 25. Mieszkają w socjalnym budynku, po byłym hotelu robotniczym. Całe pomieszczenie, które zajmują z dzieckiem, ma piętnaście metrów. To jeden pokój i mały przedsionek, który często służy za kuchnię. Łazienka na korytarzu. Nie płacą czynszu, ich zadłużenie sięga kilka tysięcy złotych. Dzień przed zdarzeniem, w piątek, podpisali porozumienie z gminą w sprawie spłaty długu w ratach. Krzysztof chciał, żeby burmistrz obiecał mu zamianę mieszkania na większe.
Cyrk
Sąsiedzi pytani o małżeństwo mówią, że do tej pory nie sprawiało większych problemów. Jedna pani nie chce rozmawiać, odchodząc rzuca tylko zdawkowe zdanie, że to piętro wariatów i tyle.
- Nie było słychać kłótni ani awantur - mówi jeden z lokatorów socjalnego budynku. - Nie do końca wszystko pamiętam, co działo się w sobotę, bo bardzo zmęczony byłem. Rozumie pani, jak to jest w sobotę, ale pamiętam te krzyki i cały ten cyrk. Myślę, że to wszystko było na pokaz. Przecież gdyby każdy, kto ma problemy, miałby się rzucić, w tym bloku nie zostałby prawie nikt. W życiu spotkało mnie wiele krzywd, straciłem brata, też mi się nie powodzi, jednak rzucać się nie zamierzam.
Kartka
Kazimierz Putyra obiecał, że zrobi wszystko, aby pomóc małżeństwu. Napisał to także na kartce. Krzysztof zszedł z balkonu. Policjanci zakuli go w kajdanki. Jak mówili, dla jego bezpieczeństwa. I odwieźli na izbę wytrzeźwień do Wrocławia.
- Potem niedoszły samobójca trafił do szpitala psychiatrycznego na ulicy Kraszewskiego. Tam, po badaniach, nie stwierdzono zaburzeń stanu psychicznego oraz konieczności hospitalizacji i wypuszczono mężczyznę - mówi komendant komisariatu policji w Jelczu-Laskowicach Wojciech Jakubowski.
Mieszkanie
- On mi zaufał, że postaram się zrobić dla niego wszystko, co będzie możliwe, żeby było im lepiej - mówi burmistrz. - Mogę zapewnić, że negocjowałem i podpisałem zobowiązanie z myślą, że chcę tym ludziom pomóc. W taki, czy inny sposób. Nie znaczy to jednak, że jutro zamienię im mieszkanie na większe. Nie mogę mieć takich preferencji wobec nich, bo przecież są także inni, którzy czekają w kolejce. Na pewno jednak ich sytuacja się polepszy. W sierpniu oddajemy do użytku nowy budynek socjalny i kolejka oczekujących znacznie się zmniejszy.
Rodzina
Dlaczego taki desperacki krok? Krzysztof tłumaczy, że musiał pomyśleć o rodzinie. Nie zdawał sobie sprawy, że to właśnie on jest potrzebny jej teraz, bardziej niż kiedykolwiek. Jego żona, po całym zdarzeniu poczuła się źle i trafiła do szpitala, a jest akurat w ciąży.
- Jakby pani miała rodzinę trzyosobową, dziecko w drodze, i mieszkała na 15 metrach, to co by pani zrobiła? - pyta Krzysztof. - Inni robią jeszcze gorsze rzeczy. Żona choruje, nie może pracować, nie chcą jej przyznać zasiłku. Mam rentę socjalną, ale to wystarczy albo na zapłacenie rachunków, albo na kupienie jedzenia. Jakby była praca, to bym tutaj nie siedział. Szukam ciągle, ale nigdzie mnie nie potrzebują, bo nie mam zawodu, albo mówią, że mają komplet, albo pytają, czy jestem karany, a ja pewną przeszłość mam i to już przeszkadza...
Malwina Gadawa
Reklama
Sobota wieczorem, kilkanaście minut po dziewiętnastej. Z okna na czwartym piętrze bloku przy ulicy Techników w Jelczu-Laskowicach wyłania się młody mężczyzna i krzyczy, że chce się zabić. Mówi, że rzuci się z okna, jeżeli nie przyjedzie do niego burmistrz
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze