Oława Cenowe dylematy
Aleksander Maciejewicz przyszedł do naszej redakcji w kwietniu, na długo przed szałem świątecznych zakupów: - W sklepie nie widać było jeszcze nadmiaru klientów, więc pracownicy "Tesco" nie mogą się tłumaczyć nadmiarem pracy w takim gorącym dla handlu okresie, jakim jest przedświąteczny tydzień - mówił wzburzony, stojąc w drzwiach. W ręku trzymał opakowanie nieźle wyglądającego sernika wiedeńskiego. - To ulubiony przysmak mojej mamy! - tak zaczął swoją opowieść o historii zakupu ciasta rodem ze stolicy Austrii. - Mieszkam w Oławie na osiedlu Sobieskiego, a moja mama, starsza i schorowana kobieta, pomieszkuje w Godzikowicach. Jadąc do niej w odwiedziny, wstąpiłem po drodze do "Tesco", by kupić jej ulubione ciasto. Gdy obejrzałem dokładnie opakowanie, ucieszyłem się, że jest w nim spory kawałek i za przystępną cenę. Gdy byłem już u mamy i obejrzałem paragon, szybko się rozczarowałem, bo w rzeczywistości cena sernika była zupełnie inna, wyższa oczywiście!
Maciejewicz dodaje, że to nie był jego pierwszy konflikt cenowy z "Tesco". Kiedyś kupował tu gruszki, zapakowane w foliowy woreczek. Miały być tanie, bo po promocyjnej cenie, a gdy wrócił z zakupów do domu i dokładnie przeanalizował paragon, to okazało się, że za te polskie gruszki zapłacił drożej niż za rzadkie frykasy z orientalnych krajów.
- Średnio cztery razy dziennie jestem nazywana złodziejką! - mówi pracownica "Tesco" z działu handlowego, prosząca o anonimowość, bo nie jest upoważniona do wypowiadania się w prasie. Według jej wiedzy czasami się zdarza, że producenci przywożący nowy towar z nową ceną nie przekażą odpowiednio szybko tej informacji do działu sprzedaży i wtedy w systemie kasowym nadal funkcjonuje stara cena.
Beata Wawrzyniak, zarządzająca oławskim hipermarketem brytyjskiej sieci handlowej, wyjaśnia z kolei, że zamieszanie cenowe wynika najczęściej z tego, że przy wielu promocjach, jakie praktycznie codziennie są proponowane w "Tesco", pracownicy nie zawsze zdążą fizycznie wymienić oznaczenie cen na półkach: - Przy około 12 tysiącach różnych produktów, jakie nasza firma oferuje w marketach wielkości tej, jaki jest w Oławie, nie zawsze da się to zrobić od razu i w jednej chwili. Bywa też tak, że klienci przełożą towar w inne miejsce, gdzie jest pasek z ceną drugiego, tańszego towaru, i to wtedy często myli następną osobę.
- Problem leży w tym, że jak zwróciłem uwagę na to jawne cenowe oszustwo, to sam zostałem potraktowany niemal jak złodziej - ripostuje Maciejewicz. - Owszem, pieniądze mi zwrócono, ale ja to wychwyciłem dopiero w domu u mamy i musiałem jeszcze raz jechać kilka kilometrów do "Tesco", a za paliwo już mi nikt pieniędzy nie oddał. Nie usłyszałem także słowa przepraszam.
Beata Warzyniak wyjaśnia, że niektóre skargi wynikają też z tego, iż klienci nie znają dobrze nowych mechanizmów promocji: - Gdy jakiś nasz towar ma cenę promocyjną, to różnica jest odejmowana na końcu transakcji i widać to dopiero przy podsumowaniu. Sprzedajemy często dwa opakowania w cenie jednego. Klienci nie zawsze to dojrzą na paragonie, który najpierw pokazuje tę zdublowaną cenę, a potem dopiero jest to minusowane.
Pracownica działu sprzedaży dodaje, że wtedy od razu biegną do jej biura z pretensjami: - Gdy tam wszystko spokojnie wyjaśnimy i wychodzi, że mamy rację, z reguły też nie słyszymy słowa przepraszam.
- Manipulacje cenowe to niestety dość powszechna praktyka w naszych oławskich marketach - mówi Barbara Wojtasik, powiatowy rzecznik konsumentów. - Wszystkim klientom, którzy przychodzą do mnie ze skargami, zalecam, by korzystali z czytników, które powinny być w każdym tego typu sklepie i w dobrze widocznym miejscu. Na takim czytniku można sprawdzić, czy cena rzeczywista odpowiada tej, która jest naklejona na towarze.
Barbara Wojtasik dodaje, że dotychczas najwięcej skarg miała na Carrefour przy ulicy 3 Maja oraz na Intermarche przy ulicy Kutrowskiego. Tam także już kilka razy interweniowała, nawet wysyłała skargi do Państwowej Inspekcji Handlowej: - Zgodnie z ustawą o cenach z 5 lipca 2001 oraz rozporządzeniem ministra finansów z 10 czerwca 2002, regulującym zasady uwidaczniania cen na towarach i usługach, oferowanych do sprzedaży, właśnie PIH jest tym organem, który ma uprawnienia kontrolne. Inspektorzy tej instytucji mogą także nałożyć grzywny na handlowców, a w przypadku notorycznego powtarzania się sytuacji, skierować wniosek do sądu o ściganie karne.
Tekst i fot.: Krzysztof A. Trybulski
Reklama
Zdaniem Aleksandra Maciejewicza tak powinno naprawdę brzmieć hasło reklamowe brytyjskiej sieci handlowej. Oławianin twierdzi, że w ostatnim czasie co najmniej kilka razy został oszukany w hipermarkecie "Tesco" przy ulicy 3 Maja. - To z reguły nie nasza wina, tylko dostawców, którzy dają nam gotowe wyroby z nadrukowaną ceną, a nie zgłaszają zmian w naszym dziale handlowym - tłumaczy pracownica działu sprzedaży w oławskim "Tesco"
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze