POWIAT Auta dla VIP-ów
W tegorocznym budżecie miasta i gminy Jelcz-Laskowice zarezerwowano 170 tys. zł na zakup nowego samochodu. Na lutowej sesji Rady Miejskiej radni wnioskowali, aby nie przeznaczać takiej kwoty na nowe auto, tylko zadbać o wiejskie boiska. Władze gminy uzasadniały jednak, że samochód jest potrzebny, bo poprzedni, po wypadku, nie nadaje się do użytku. Przypomnijmy, że ten poprzedni to mercedes benz viano z 2007 roku, który gmina kupiła za 180 tys. zł, na początku minionej kadencji.
Przetarg na nowe auto gmina ogłosiła w lutym 2011. Zawierał bardzo dokładne parametry auta: nadwozie typu SUV, napęd na cztery koła, skórzana tapicerka, czujnik deszczu i zmierzchu, siedem miejsc, radio CD plus zmieniarka płyt. Na internetowych forach zawrzało. Mieszkańcy zastanawiali się, czy gmina nie ma ważniejszych wydatków. Niektórzy podejrzewali nawet, że przetarg został ustawiony pod konkretną markę samochodu.
W marcu burmistrz Kazimierz Putyra tłumaczył, że całe zamieszanie wokół auta jest nieporozumieniem. Jego zdaniem gmina może, a nawet powinna wymagać. Jeżeli więc otrzyma tak dobry produkt za 170 tys. zł, to chyba dobrze. - Napęd na cztery koła jest niezbędny - uzasadniał. - Przekonaliśmy się o tym podczas ubiegłorocznej powodzi. Poprzedni samochód w leśnych wertepach nie dawał rady. Putyra przyznał, że pewnym nadużyciem było żądanie skórzanej tapicerki, ale tak drobiazgowe szczegóły przetargu to "nadinterpretacja urzędniczki", którą już upomniano za to, że przedobrzyła. - Przetarg anulowano i ogłoszono nowy, bo specyfikacja była niezgodna z zamówieniem, za co winę ponosi dział logistyki - mówi Putyra.
Z 29 parametrów, jakie miało zawierać nowe auto, pozostało 18. Przetarg rozstrzygnięto w połowie marca. Wpłynęła jedna oferta. Za 156.300 zł kupiono nową mazdę CX9, z 7 miejscami, jasną skórzaną tapicerką, napędem na cztery koła, automatyczną skrzynią biegów, kamerą i czujnikiem cofania, welurowymi chodniczkami i mocnym silnikiem.
Burmistrz mówi, że chodziło o zakup dobrego, a przede wszystkim bezpiecznego auta służbowego, które będzie służyło nie tylko jemu, lecz także pracownikom urzędu. Będzie też wykorzystywane do przewożenia dzieci, młodzieży i kombatantów. Nie rozumie zamieszania wokół nowego auta i zainteresowania mediów tym tematem. Dodaje, że blisko 80 tysięcy złotych z kwoty, jaką wydano na nowe auto, pochodzi ze sprzedaży i ubezpieczenia poprzedniego samochodu. - Czy zdaniem prasy gmina nie powinna mieć dobrego samochodu? - pyta retorycznie.
Oprócz mazdy pracownicy urzędu mają do dyspozycji kilkuletniego fiata pandę. To z niego najczęściej korzystają urzędnicy niższej rangi.
Czym jeżdżą inni
Sprawdziliśmy, czym jeżdżą inni włodarze naszego powiatu. Burmistrz Oławy Franciszek Październik nie ma służbowego auta. Uważa, że zakup samochodu, jego utrzymanie oraz zatrudnianie kierowcy byłoby nieopłacalne. Niektórzy urzędnicy i on mają ryczałty na paliwo. Gdy wyjeżdża w dalsze podróże, po prostu wypisuje delegację. - To optymalne rozwiązanie i bardziej ekonomiczne niż samochód służbowy - mówi Październik. - Może przy większych gminach miejsko-wiejskich takie rozwiązania są dobre, choć moim zdaniem raczej zbędne.
Urząd Gminy Oława dysponuje służbowym samochodem. To ośmioosobowy bus opel viwaro z 2006 roku. Kosztował 100 tysięcy złotych. Korzystają z niego pracownicy urzędu i wójt, który do pracy dojeżdża prywatną toyotą rav4 z roku 2003.
W Domaniowie Urząd Gminy nie ma służbowego samochodu, ale czasami wykorzystuje busy, będące na stanie Zakładu Wodociągów i Kanalizacji oraz Gminnego Zespołu Oświaty. Ta druga instytucja ma pojazd zakupiony dzięki wsparciu PFRON. Służy on głównie do przewożenia niepełnosprawnych dzieci do szkół. Nowa pani wójt Dorota Swadek-Schneider twierdzi, że jak dotąd nigdy nie korzystała z tych busów. - Dojeżdżam do pracy swoim piętnastoletnim seatem i pewnie tak będzie jeszcze przez długi czas - wyjaśnia. - Gmina ma problemy finansowe, więc w czasie mojej kadencji raczej nie kupimy nowego służbowego auta.
Starosta powiatu oławskiego jeździ czarną skodą superb. Kupiono ją w 2007 roku za 83 tys. zł. To flagowy model czeskiej marki, należący do wyższej klasy średniej, przez niektórych kwalifikowany jako limuzyna. Auto kupione przez starostwo ma silnik 19 TDI o mocy 105 KM. Ostatnio częściej stało w garażu, ponieważ kierowca przeszedł na emeryturę. Tomasz Kołodziej, etatowy członek zarządu mówi, że jednym z większych udogodnień w aucie jest ręczna klimatyzacja.
156.300 zł kosztowało służbowe auto dla urzędu w Jelczu-Laskowicach
A czym jeżdżą sąsiedzi?
Najpierw najbliżsi. Władze miejskie Oleśnicy właśnie kupiły nowego citroena C5 za 74.700 zł. Wójt gminy Oleśnica nie ma służbowego auta, podobnie jak burmistrz Strzelina. Burmistrz Brzegu korzysta ze służbowego volkswagena passata z 2009, którego miasto kupiło w poprzedniej kadencji. A jak jest nieco dalej? Wójt Kobierzyc, najbogatszej gminy na Dolnym Śląsku, nie ma służbowego auta. Prezydenci Wałbrzycha i Wrocławia jeżdżą kilkuletnimi skodami superb.
Mazdę CX9 na służbowe auto wybrał prezydent Zielonej Góry. Jak napisała "Gazeta Lubuska", przetarg ogłoszono kilka tygodni temu. Bardzo dokładnie określono specyfikację nowego auta. Tak dokładnie, że nie było wątpliwości, iż ma to być właśnie ten samochód. - W tyłku naszemu prezydentowi się poprzewracało - skomentował w gazecie jeden z tamtejszych radnych. Niestety, cena pożądanego samochodu przekroczyła przeznaczoną na zakup kwotę. W budżecie miasta zarezerwowano bowiem tylko 150 tys. zł. Nie wiadomo czy władze Zielonej Góry podejmą kolejną próbę zakupu mazdy. Podobne problemy ma Bogatynia - gmina, która podobnie jak Jelcz-Laskowice, mocno dotknęła ubiegłoroczna powódź. Według dziennikarzy "Gazety Wyborczej" burmistrz Andrzej Grzmielewicz trwoni zaufanie wyborców, jakim go obdarzyli w ubiegłym roku, gdy bohatersko zmagał się z wodną katastrofą. Chce kupić luksusowe służbowe auto za bagatela prawie 240 tys. zł, ze skórzanymi obiciami, nawigacją satelitarną, trójstrefową klimatyzacją, odtwarzaczem CD i MP3 i zmieniarką sześciopłytową, a także czytnikami kart SD, MMC i SDHC. To wszytsko oczywiście dla dobra gminy i jej mieszkańców...
Wioletta Kamińska [email protected] Współpraca: (MAG, KAT i CK)
Reklama
Komputer pokładowy, lakierowane klamki zewnętrzne, przyciemniane szyby, skórzana tapicerka - to miało być w nowym samochodzie służbowym Urzędu Miasta i Gminy Jelcz-Laskowice. Miało być, ale przetarg anulowano i ogłoszony nowy - mniej wymagający. Kupiono wreszcie mazdę CX9. Też niczego sobie. Czy szefowie innych samorządów powiatu oławskiego mają podobne wymagania?
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze