Przeczytane u innych
- W czwartek usiadłem za kierownicą ciężarówki, czego nie robię już teraz często. Przejechanie Wrocławia i trasy prowadzącej przez podoławskie wsie dało mi do myślenia. (...) Współczuję kierowcom, którzy omijając Wrocław, przejeżdżają przez podoławskie miejscowości, ale jeszcze bardziej współczuję ich mieszkańcom. W ogóle nie dziwię się, że postanowili wyjść na ulicę. Jadąc tamtędy, miałem strach w oczach. Wrocławski zakaz dla tirów zabija te wsie! Drogi są potwornie dziurawe! Jest wąsko, trudno wyminąć się z drugim tirem. Ludziom trzęsą się płoty od tych ciężarówek, które ciągle jeżdżą obok ich domów. Cieszę się, że nie jestem rodzicem dzieci, które tam mieszkają, bo nie wiem, czy mógłbym spać po nocach. Przecież te dzieciaki muszą pójść do szkoły i wrócić, czasem to nawet kilkanaście kilometrów. Idzie taki mały poboczem, a obok niego ciągnie się sznur tirów. Niechby tylko kierowca ciężarówki wymijał wielką kałużę na drodze albo dziurę, a dzieciak zapatrzył się albo wbiegł niespodziewanie na ulicę, i tragedia gotowa!
Zakaz dla tirów, który wprowadził u siebie Wrocław, jest eksperymentem, do którego nie jesteśmy uprawnieni. Jest eksperymentem niesprawiedliwym, szkodliwym, niesolidnym, nieludzkim i aroganckim. Nie mamy prawa przerzucać naszego problemu z tirami na samorząd o dużo mniejszych funduszach na remont dróg.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", 28.03.11
Fot. Xawery Piśniak
Napisz komentarz
Komentarze