Jelcz-Laskowice Wciąż nie posprzątali po powodzi
Ten wał powstał po majowej powodzi. Wybudowano go około dwóch tygodni po tym, jak woda z polderu Lipki-Oława zalała ponad 100 domów na osiedlu Jelcz. Worki miały być doraźną ochroną przed zapowiadanym nadejściem drugiej fali powodziowej. W ciągu czterech dni strażacy, więźniowie i wolontariusze wybudowali prawie 600 metrów umocnień. Gdy niebezpieczeństwo minęło, wojewoda dolnośląski nakazał uprzątnięcie posprzątanie worków, zalegających na ulicach i w newralgicznych miejscach. Zbigniew Golemo, inspektor do spraw ochrony i zarządzania kryzysowego w Starostwie Powiatowym przypomina, że miały być usunięte wszystkie worki, wykorzystywane podczas zagrożenia powodzią. Pozostać mogły tylko te, które stały się częścią wałów powodziowych, tak jak na wale w Siedlce-Kotowice.
Worki miały zniknąć najpóźniej do końca sierpnia.W Jelczu-Laskowicach zabrano je dopiero w drugiej połowie września, po licznych interwencjach mieszkańców i gazety, chociaż ówczesny wiceburmistrz Tomasz Kołodziej obiecywał, że sprzątnie je lada dzień.
Jednak nie wszystkie worki zebrano. Pozostał kilkunastometrowy wał od ulicy Oławskiej do rzeki Młynówki. Na spotkaniu z powodzianami burmistrz Kazimierz Putyra uzasadniał, że wał z worków może się przydać w przyszłości i pozostanie tam do czasu zamierzonej budowy wałów przeciwpowodziowych.
- Skoro tak, trzeba było zabezpieczyć worki - mówi pani Katarzyna, powodzianka. - Powinno się je ofoliować i przysypać ziemią, by nie uległy zniszczeniu pod wpływem warunków atmosferycznych. Wówczas może spełniłyby jakieś zadanie ochronne. Teraz, po zimie, to kupa śmieci.
Adam Cegieła z Dolnośląskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych tłumaczy, że wały z worków wypełnionych piaskiem to zabezpieczenie, które dopuszcza się tylko w sytuacji kryzysowej, na czas powodzi. - Gdy zagrożenie minęło, należało je posprzątać - mówi. - To zabezpieczenie doraźne, tymczasowe, trudno je traktować inaczej.
Zdaniem Cegieły worki wystawione na działanie światła ulegają utlenieniu i tracą wytrzymałość. Jeżeli pozostawiono je z myślą o przyszłości, powinny być zabezpieczone folią lub włókniną i przykryte ziemią. To wzmocniłoby konstrukcję i zabezpieczyło przed bezpośrednim działaniem warunków atmosferycznych. Takie działanie to jednak wydatek, który musiałaby pokryć gmina z własnych środków.
Burmistrz Jelcza-Laskowic twierdzi, że gmina może inwestować w takie rzeczy tylko w sytuacji zagrożenia powodzią, gdy obowiązuje ustawa o zarządzaniu powodziowym. - Tylko wtedy można wydać publiczne pieniądze na naprawę takiego wału i jego wzmocnienie - tłumaczy Putyra. - Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że wzmocnienie nie spełni swojego zadania przy nadejściu ewentualnej fali powodziowej. W takiej postaci jak je pozostawiliśmy ulegają naturalnej pryzmatyzacji. Przy zagrożeniu wystarczy uzupełnić powstałe ubytki i ofoliować wał. Jestem pewien, że zajmie to nie więcej niż trzy dni intensywnej pracy 200 osób.
Zdania są podzielone. Trudno się jednak nie zgodzić ze stwierdzeniem, że wał przypomina krajobraz po bitwie albo dzikie śmietnisko, a niektórzy tak je traktują. Obok porwanych worków, pojawiają się śmieci i stare domowe sprzęty.
Wioletta Kamińska
Reklama
Wał worków z piaskiem biegnący od ulicy Oławskiej do rzeki Młynówki przypomina dzikie wysypisko
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze