Oława/J-L Radny przed sądem
Kłopoty dwudziestolatka zaczęły się w dniu, kiedy mógł się tego najmniej spodziewać. Sympatycy, współpracownicy oraz wolontariusze, którzy pomagali przy kampanii wyborczej burmistrza Kazimierza Putyry, zebrali się wieczorem 5 grudnia w pubie "Akwarium", aby świętować jego sukces w drugiej turze wyborów. Mateusz L. miał także dodatkowe powody do radości. Jako następna osoba z największą liczbą głosów na liście Wspólnoty Samorządowej, miał przejąć mandat radnego po Putyrze, który po wygraniu drugiej tury wyborów bezpośrednich, nie mógł łączyć funkcji szefa miasta i miejskiego rajcy. To był sukces dwudziestolatka i szansa na szybką karierę, jednak na drugi dzień okazało się, że jest to jeszcze szybsza kompromitacja. Policja zatrzymała go, podejrzewając o kierowanie samochodem pod wpływem alkoholu.
Co innego mówi, co innego robi
Na początku wydawało się, że wszystko w sprawie Mateusza L. jest jasne i oczywiste, a proces to tylko formalność. Przyznał się do winy, złożył obszerne zeznania i wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Na łamach naszej gazety tłumaczył się i skruszony przepraszał. - Jest mi przykro, że dopuściłem do takiej sytuacji - mówił w grudniu. - Chciałbym przeprosić wszystkich, zwłaszcza moich wyborców, którzy mi zaufali i oddali na mnie swój głos.
Mateusz L. zapowiedział także, że nie przyjmie mandatu, ponieważ i tak miał go przecież stracić. To było w grudniu, ale potem L. postanowił zmienić zdanie lub zapomniał, co wcześniej mówił. Wbrew zapowiedziom, przyjął mandat na sesji Rady Miejskiej 28 stycznia. Ślubowanie zakończył słowami: "Tak mi dopomóż Bóg". Na pierwszej styczniowej rozprawie w sądzie wycofał także zgodę na dobrowolne poddanie się karze. Dlaczego? Tego nie wiadomo. Radny milczy, teraz już nie ma nic do powiedzenia.
Zmieszał i walnął w płot
Czy mijał się z prawdą w grudniu, mówiąc naszej dziennikarce, że nie pił alkoholu w pubie "Akwarium", tylko potem z kolegami? Z zeznań, które złożył w postępowaniu przygotowawczym, wynika całkiem coś innego. Mateusz L. mówił przesłuchującemu go policjantowi, że w pubie "Akwarium" pojawił się 5 grudnia wieczorem, z wieloma innymi osobami, aby świętować zwycięstwo wyborcze Kazimierza Putyry. Pił tam alkohol. Wspomniał o trzech piwach (w sumie 1,5 litra) i trzech kieliszkach wódki. Mieszał oba te alkohole, wódkę pił na końcu. Jego brat wyszedł wcześniej z lokalu. On skończył zabawę około trzeciej nad ranem. Nie miał jak dostać się do domu, na dodatek miał nogę w gipsie, więc postanowił wrócić samochodem, którym wcześniej przyjechał. Na przesłuchaniu powiedział, że wsiadając do auta, zdawał sobie sprawę, że nie jest trzeźwy.
Jechał w stronę ulicy Polnej. Na Gimnazjalnej stracił panowanie nad fordem rangerem, którego prowadził. Wpadł w poślizg i uderzył w ogrodzenie posesji. Widział, że wgięło się przęsło, nie zauważył uszkodzeń w swoim aucie i pojechał dalej. Przejechał około stu metrów, wtedy go zniosło na pobocze i się zakopał. Zostawił auto i poszedł do domu. Przyznaje, że spanikował i nie wiedział, co robić. Kiedy 6 grudnia odwiedzili go policjanci, powiedział, że pił w domu po powrocie z imprezy, jednak potem podczas przesłuchań przyznał się, że to nie była prawda.
Mateusz L. powiedział na przesłuchaniu, że zdawał sobie sprawę, w jakim jest stanie, ale miał nadzieję, że uda mu się jakoś dotrzeć do domu. Świadkiem, którego także przesłuchiwano, był brat radnego. Potwierdził, że w pubie zebrało się wiele osób, by świętować zwycięstwo burmistrza. Potwierdza, że był alkohol, jednak on wyszedł wcześniej. Usłyszał, że brat wrócił po trzeciej nad ranem do domu, jednak nic nie mówił, tylko poszedł spać.
Kara słuszna i sprawiedliwa
W uzasadnieniu wyroku sędzia stwierdził, że nie ma żadnych wątpliwości co do winy oskarżonego, więc w tej sytuacji kara jest słuszna i sprawiedliwa. Dwudziestolatka i jego obrońcy nie było na sali, wcześniej nie usprawiedliwili swojej nieobecności. Sąd uznał, że biorąc pod uwagę zeznania i dowody nie ma przeszkód, aby wydać wyrok zaoczny, skazując oskarżonego na siedem miesięcy robót publicznych, zatrzymanie prawa jazdy na rok i zwrot kosztów sądowych.
Mateusza L. spotkaliśmy po rozprawie na sądowym korytarzu. Zapytany dlaczego się nie stawił na wyznaczoną godzinę wyjaśnił, że we wszystkich sprawach w sądzie reprezentuje go obrońca, który podał mu złą godzinę rozpoczęcia rozprawy. Obrońca tłumaczył, że to wynik nieporozumienia i wcale nie oznacza, że jego klient unika wymiaru sprawiedliwości.
My o terminie rozprawy dowiedzieliśmy się z wokandy, którą można przeczytać na stronie internetowej oławskiego sądu. Codziennie rano, wywieszane są także w sądzie, obok sal, gdzie odbywają się rozprawy, informacje na temat poszczególnych spraw.
Nagonka?
Mateusz L. uważa, że ostatnie publikacje w gazecie na jego temat to nagonka. Nie był także zadowolony, kiedy w piątek 25 lutego zrobiliśmy mu zdjęcie podczas sesji Rady Miejskiej w Jelczu-Laskowicach.
Pytany o komentarz burmistrz Kazimierz Putyra stwierdził, że nie zamierza radnym nic sugerować, jeżeli chodzi o wykluczenie Mateusza L. z klubu "Wspólnoty Samorządowej". Uważa, że powinno się oceniać czyny, a nie człowieka. Nie chce też oceniać zachowania radnego L. - ani jako burmistrz, ani jako człowiek. Uważa, że nie on to powinien zrobić, tylko sąd, który wyda w tej sprawie prawomocny wyrok, z którym nie należy polemizować. Jeżeli uzna, że radny popełnił przestępstwo, to wszystko będzie jasne.
Ciąg dalszy nastąpi?
Wyrok jest nieprawomocny. Mateusz L. może złożyć odwołanie do sądu okręgowego. Jego obrońca powiedział nam, że nie wyklucza takiej możliwości.
Czy dwudziestolatek będzie się bronił i walczył o uniewinnienie, a jednocześnie sprawował mandat radnego, który może piastować do czasu uprawomocnienia się wyroku skazującego? Wszystko wskazuje na to, że tak.
Kiedy mówił prawdę?
Mateusz L. nie chciał szerzej komentować wyroku ani powiedzieć, czy zamierza się od niego odwołać. W krótkiej rozmowie udzielił lakonicznych odpowiedzi:
- Dlaczego już nie chcesz poddać się dobrowolnie karze?
- ...
- Jeżeli wycofasz pierwsze zeznania i złożysz inne, to znaczy, że któreś z nich będą nieprawdziwe...
- Nie kłamałem ani razu.
- Czyli jesteś winny?
- Okaże się, sąd o tym zadecyduje.
- Skoro chcesz zmienić zeznania i może będziesz chciał udowodnić przed sądem, że jesteś niewinny, to dlaczego postanowiłeś oddawać swoją dietę (415 zł miesięcznie) na rzecz stowarzyszenia "Tęcza"?
- Chciałbym ją oddać, żeby mi nikt nie zarzucał, że ją biorę.
- Czy burmistrz, jego współpracownicy i inne znane osoby w Jelczu-Laskowicach widziały, że piłeś, a potem wsiadłeś do auta?
- Odmawiam składania jakichkolwiek wyjaśnień.
Malwina Gadawa
Napisz komentarz
Komentarze