Wciąż kradną
Oława
Złodzieje wciąż są o krok przed policją. W Oławie działają od początku stycznia i kradną przede wszystkim biżuterię. W większości domów zdobywali łupy warte przynajmniej po kilka tysięcy złotych. Postępują według dwóch metod. Nawiercają ramy okienne lub podważają drzwi balkonowe. - To wygląda tak, jakby znali się na montażu okien - mówi Maria, która padła ich ofiarą. - Nie zdewastowali drzwi balkonowych, nic nie robili na siłę. Podważyli je tak, żeby zostawić jak najmniej śladów i szybko wejść do domu.
Marię okradli w piątek, prawdopodobnie po godzinie 17.00. Kobieta dość regularnie wychodzi o tej porze na zakupy lub w odwiedziny do dzieci. Tak samo było pechowego dnia. Wróciła około dwudziestej, wokół domu było zupełnie ciemno, to wzbudziło pierwsze podejrzenie, a następnie - otwarte w holu drzwi i wyważone na tarasie. Przestraszyła się i wybiegła na zewnątrz, zadzwoniła po syna, a po chwili na policję. - Ukradli mi sporo biżuterii, dokładnie przeszukali większość pomieszczeń - mówi. - W sypialni wszystko było powyciągane z szuflad, w kuchni grzebali nawet w szafce z przyprawami. Sprawdzili też książki, pewnie szukali w nich pieniędzy. Nie zabrali nic, oprócz biżuterii. Nie interesował ich laptop, który leżał na stole, ani żaden inny sprzęt elektroniczny.
Poszkodowana jest pewna, że złodzieje wcześniej obserwowali jej dom i wiedzieli, kiedy zazwyczaj wychodzi. W dniu włamania sąsiedzi nie zauważyli nic podejrzanego. Zareagował pies, który bardzo ujadał za ogrodzeniem, ale nikt nie sprawdził, dlaczego jest niespokojny. Niełatwo było zauważyć złodziei, bo dom Marii jest przysłonięty. Po tym zdarzeniu postanowiła zrezygnować z roślin, które osłaniają dom.
Zapytaliśmy, czy jakiś czas przed włamaniem ktoś obcy próbował wejść do mieszkania. Okazało się, że było tak około trzech tygodni wcześniej. Przyszła starsza osoba, twierdząc, że ma ankietę, a do wypełnienia wytypowano córkę. Maria zatrzymała ją w przedpokoju, mówiąc, że absolutnie nie jest zainteresowana. - Była bardzo nachalna, dziwnie się zachowywała, nerwowo szukała czegoś w torebce, za wszelką cenę chciała wejść - wspomina. - Później zrobiło mi się przykro, że tak stanowczo zareagowałam, bo było bardzo zimno na dworze, a to była starsza pani. Ale teraz wiem, że mógł to być ktoś związany z szajką złodziei, ktoś kto dostarczy informacji i nie wzbudzi podejrzeń.
Maria wciąż przeżywa włamanie. - Strach miesza się ze złością - mówi. - To okropne, że obcy ludzie grzebali w moich osobistych rzeczach.
Ofiarą złodziei padł również Adam, jego dom splądrowali w środę, po godzinie 19.00. Scenariusz był taki sam jak poprzednio, umiejętnie wyważone drzwi balkonowe i poszukiwanie kosztowności. Tym razem nic nie zginęło, bo złodzieje nie znaleźli biżuterii. Kiedy mężczyzna wszedł do domu, zauważył na blacie kuchennym porozrzucane leki. Był pewny, że to rodzice szukali czegoś na ból głowy. Zrobił kilka kroków i wszystko było jasne. - Dwa dni wcześniej rozmawialiśmy w pracy o tych włamaniach - mówi. - Jak tylko zobaczyłem uchylone drzwi balkonowe, już wiedziałem, co się stało. Zadzwoniłem na policję.
Przestępcy przeszukali szafki, przeglądnęli wszystkie dokumenty, które Adam trzymał w gabinecie. W widocznym miejscu leżały karty kredytowe, aparat fotograficzny i kilka innych rzeczy. Nic nie zabrali, szukali gotówki i biżuterii. Nie zdewastowali domu, zrobili tylko bałagan. Właściciel jest pewny, że złodzieje obserwowali jego posesję. - Do 15.00 w domu byli rodzice - mówi. - Wróciłem dopiero o 20.00, wiedzieli kiedy wejść do środka. Wydaje mi się, że mogłem ich spłoszyć, bo zanim wszedłem, to zaparkowałem auto w garażu i zamknąłem bramę. Mieli dużo czasu na ucieczkę.
Podejrzewa również, że zanim się włamali, to kilka razy dzwonili, żeby sprawdzić, czy ktoś jest w domu. Ma zastrzeżony numer, a mimo to on i rodzice odbierali dziwne telefony. - Wcześniej nic takiego się nie działo, myślę, że to ma związek z włamaniami...
Adam nauczony doświadczeniem już zamontował alarm i monitoring. Nie chce ułatwiać zadania przestępcom.
Policja podkreśla, że najważniejsza jest szybka reakcja i czujność. - Jeżeli podejrzewamy, że może być włamanie, zawsze w pierwszej kolejności trzeba dzwonić na policję - mówi Jacek Gałuszka, komendant powiatowy policji. - Nie telefonujmy do rodziny czy znajomych, oni nie złapią przestępców. W takich sytuacjach liczy się każda minuta.
W jednym z przypadków mieszkanka spłoszyła złodziei. Usłyszała hałas w sąsiednim domu, podeszła do okna, zobaczyła dwie osoby w kapturach i zadzwoniła do właściciela domu, który w tym czasie przebywał za granicą. Dopiero później wezwała policję, a złodzieje uciekli.
Takich sytuacji było więcej, ale mieszkańcy, będący w stresie, podejmowali złe decyzje, dając przestępom czas na działanie. - Apelujemy o szczególną czujność i obserwowanie tego, co się dzieje wokół posesji, jeżeli widzimy podejrzane auto, zróbmy zdjęcie telefonem komórkowym - dodaje Alicja Jędo z KPP w Oławie. - Kiedy planujemy dłuższe wyjście, wystarczy uprzedzić sąsiadów i poprosić, żeby od czasu do czasu sprawdzali, czy nikt obcy nie plądruje domu. Warto też zainwestować w monitoring lub alarm i zwracać uwagę na to, jak zachowują się psy, pilnujące dobytku.
Włamywacze byli już m.in. na Lipowej, Broniewskiego, Szkolnej, Mickiewicza, Polnej i Lwowskiej.
Po serii włamań poszkodowani wzięli sprawy w swoje ręce. Niektórzy powymieniali się z sąsiadami numerami telefonów, zwracają większą uwagę, kto i po co kręci się na ich ulicy. Czy wreszcie uda się w porę zareagować? W tym wypadku wiele zależy od czujności mieszkańców.
Agnieszka Herba
Reklama
Włamali się do kilkunastu domów w mieście. Umiejętnie podważają drzwi balkonowe. Kradli najczęściej w weekendy, między 15.00 a 20.00, teraz działają w środku tygodnia i w nocy
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze