Stanowice
Gmina godzi sąsiadów
Poprzedni wicewójt Zbigniew Pryjda postanowił pogodzić zwaśnionych sąsiadów. Drewniakowie skarżyli się, że Świętoccy parkują na poboczu wzdłuż ich posesji? No to w takim razie znak zakazu postoju rozwiąże problem!
Agnieszka Świętocka: - To nie od parkowania się zaczęło. Podczas wykonywania prac remontowych firma LITZ wysypywała ziemię na pobocze. Po zakończeniu było sporo ziemi przed naszą posesją , a u sąsiadów obniżenie. Zasypaliśmy je, kiedy robiliśmy podjazd. No i zaczęła się awantura. Przybiegła pani Drewniak i powiedziała, że nie wolno tam wysypywać ziemi, bo to ich teren. Raz była taka sytuacja z parkowaniem, że stanęłam przy ich posesji, bo podjazd był zajęty.
Wiesława Drewniak: - Przed naszym domem zrobił się śmietnik. Ktoś zaczął wrzucać w doły butelki i śmieci, a jak sąsiedzi brukowali, to wyrzucili tam ziemię i nawet nie wyrównali. Sami musieliśmy sprzątać. Parkowali samochodem dostawczym, dzieci miały zastawiony chodnik, jak szły do szkoły.
Porządek musi być. Drewniakowie zasiali na poboczu trawę i postawili cztery słupki, żeby raz na zawsze skończyło się to parkowanie. Na to Świętoccy odpowiedzieli pismem do gminy, w którym domagali się usunięcia z drogi gminnej nielegalnie postawionych słupków. Pismo opatrzyli zdjęciem. Drewniakom nie wolno niczego stawiać, a Świętockim tak? Na biurku Arkadiusza Grzesika w Urzędzie Gminy wylądowało wkrótce pismo Drewniaków z fotografią drzewek, posadzonych przed domem Świętockich.
Głos zabrała wyższa instancja. W piśmie z 24 listopada 2010 wicewójt Pryjda chwalił: "Każde działanie mieszkańców, mające na celu poprawę estetyki, a przede wszystkim poprawę bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego, zasługuje na pochwałę oraz świadczy o zaangażowaniu mieszkańców w życie społeczności lokalnej". Jest jednak pewne ale: "Jednocześnie chciałbym dodać, iż każde wejście z pracami w pas drogowy, czy też umieszczanie w jego obrębie urządzenia obcego, wymaga stosownej umowy na dokonanie wyżej wymienionych czynności, zgodnie z zarządzeniem (...) A takiej zgody żadna ze stron nie posiada. Wobec powyższego proszę w terminie 21 dni od daty otrzymania niniejszego pisma usunąć z pobocza pasa drogowego słupki oraz drzewa, a następnie pisemnie poinformować o tym fakcie Urząd Gminy". Na koniec wicewójt informuje, że celem uniknięcia incydentów, jakie miały miejsce do tej pory, podjął decyzję o ustawieniu znaku zakazu postoju.
7 lutego skontaktowała się z naszą redakcją oburzona Renata Litwin, sąsiadka Świętockich: - Na naszej drodze postawiono znak zakazujący postoju. Jak mam teraz funkcjonować? Gdzie mają się zatrzymać samochody opróżniające szambo, odbierające śmieci, przywożące opał? A jeśli do chorego dziecka będzie musiała przyjechać pielęgniarka z zastrzykiem? Chyba mam prawo zaprosić gości, to gdzie zaparkują? A mój chory ojciec, który porusza się o kulach? Ma pokonywać dystans sprzed znaku do domu? To jest zupełny absurd, zakaz dotyczy zaledwie czterech posesji. Może w końcu gmina zajmie się naprawdę ważnymi sprawami? Wyjazdem na drogę krajową, przy którym stale dochodzi do wypadków, zainstalowaniem progów zwalniających dla ciężarówek pędzących do strefy ekonomicznej, zapewnieniem bezpieczeństwa po drodze od przystanku do wioski?
8 lutego Litwin złożyła skargę do wójta. Tego samego dnia Jan Kownacki postanowił usunąć zakaz: - Decyzja poprzedników była zupełnie bez sensu. Teraz należałoby postawić ten znak przed ich domami.
- Pracownik, który prowadził tę sprawę powinien ponieść konsekwencje - domaga się Litwin. - To wszystko kosztuje. Więcej takich nietrafionych decyzji i gmina nigdy z długów nie wyjdzie.
- Nie będę karał pracownika za decyzje przełożonych - odpowiada Kownacki. Jak wyliczył Arkadiusz Grzesik, inspektor ds. administrowania drogami gminnymi, koszt operacji "stawiamy i zdejmujemy" wyniósł 800 złotych.
Xawery Piśniak
Napisz komentarz
Komentarze