List poszkodowanych w powodzi
Jelcz-Laskowice
- Już dwukrotnie, w latach 1997 i 2010, niezwykle dotkliwie doświadczyliśmy katastrofalnych skutków powodzi, a w 2006 ledwo jej uniknęliśmy - piszą w liście do Piotra Miklisa, dyrektora delegatury NIK we Wrocławiu, członkowie Stowarzyszenia Mieszkańców Osiedli Jelcz i Łęg, Poszkodowanych przez Powódź 2010. - Te wydarzenia nadal odczuwamy jako wielką osobistą tragedię, gdyż wielu z nas straciło dorobek życia, a przede wszystkim elementarne poczucie bezpieczeństwa. Nasze obawy i lęki nie skończyły się wraz z powodzią 2010, gdyż liczne zaniedbania, a zwłaszcza nienaprawione wały są w dalszym ciągu przyczyną naszego permanentnego poczucia strachu, szczególnie w okresie wzrostu poziomu wód.
Dalej poszkodowani piszą, że wału przeciwpowodziowego w okolicy Janikowa - Starego Otoku i Hanny, który został przerwany podczas powodzi tysiąclecia, przez 13 lat skutecznie nie naprawiono. To zagroziło ich życiu i zdrowiu w latach 2006 i 2010. Wynikiem zaniedbań był niesprawny polder Lipki-Oława, który powinien być traktowany jako urządzenie nieczynne. - Mimo to podczas ubiegłorocznej powodzi otwarto śluzę i wpuszczono wodę do polderu, w celu ratowania Oławy i Wrocławia - czytamy w liście. - To spowodowało zalanie Jelcza i Łęgu. Woda z polderu spłynęła przez brakujący fragment wału i zalała tereny położone niżej, niszcząc mienie w stu kilkudziesięciu domach i gospodarstwach. Po raz kolejny w ciągu 13 lat utraciliśmy dach nad głową, narażono też Skarb Państwa na koszty naprawy infrastruktury i wypłatę zapomóg losowych, które, choć wysokie, w wielu przypadkach nie pokryły nawet 50 % strat spowodowanych zaniedbaniami odpowiedzialnych za to służb państwowych.
Zdaniem poszkodowanych na ich tragiczną sytuację wpływa fakt, że polder i wały powodziowe w dalszym ciągu są niesprawne, bo ich nie naprawiono. Ponadto wał w lesie między Janikowem a Hanną, stanowiący ostatnie zabezpieczenie Jelcza przed wodą z polderu, w ogóle nie jest remontowany ze względu na program ochrony środowiska "Natura 2000". Co więcej, z informacji marszałka województwa wynika, że budowa nowego wału przeciwpowodziowego nie rozpocznie się wiosną 2011, jak pierwotnie obiecywano. Wciąż też nie wiadomo czy i kto zapłaci za budowę tych wałów, o ile w ogóle do tego dojdzie.
- W tej sytuacji żywimy uzasadnione obawy, że przy następnej fali powodziowej Jelcz i Łęg znowu będą potraktowane jak polder zalewowy, zaś olbrzymie koszty i wysiłek, włożone w remonty domów, zostaną ponownie zniweczone. Nie wolno zapominać o bezpowrotnie zmarnotrawionych pieniądzach państwowych i o dramatycznych skutkach społecznych, których nie jesteśmy w stanie oszacować. Dlatego prosimy o jak najszybsze podjęcie działań kontrolnych, zmierzających do pełnego wyjaśnienia sytuacji, a także zdyscyplinowania instytucji gospodarujących mieniem i pieniędzmi państwowymi, odpowiedzialnych za naprawę i konserwację naszych wałów.
Członkowie stowarzyszenia poprosili o bieżące informacje w sprawie oraz odpowiedź na pismo i zaoferowali swoją pomoc. Pismo wysłali do NIK pod koniec stycznia. Dotychczas nie otrzymali żadnej odpowiedzi...
(WK)
Reklama
Poszkodowani w powodzi chcą, aby Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła zabezpieczenia przeciwpowodziowe
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze