Janików/Hanna
O remoncie drogi i związanych z tym kłopotach kierowców pisaliśmy w trzech ubiegłorocznych wydaniach "GP-WO": "Asfalt na kołach" (1 października), "Asfalt wciąż się klei" (21 października) i "Pozew za asfalt" (11 listopada). Remont drogi rozpoczął się we wrześniu 2010. Zamiast tradycyjnego asfaltu, odcinek od Hanny do skrzyżowania z trasą 455 polano smołopodobną substancją, posypano grysem i oddano jezdnię do użytku. Kilka dni później po interwencji policji drogę ponownie zamknięto. Kierowcy skarżyli się, że nie można tamtędy jeździć, bo asfalt klei się do kół. Około150 osób złożyło wnioski o odszkodowanie za zniszczone opony, asfalt na karoserii i podwoziu, a także popękane szyby i odpryski, powstałe po uderzeniach kamieni, strzelających spod kół samochodów.
Firma ubezpieczeniowa wykonawcy remontu - Przedsiębiorstwa Robót Drogowo-Mostowych w Brzegu - odmówiła wypłaty odszkodowań. Zarówno wykonawca jak i ubezpieczyciel twierdzą, że nawierzchnia drogi została odbudowana prawidłowo,więc żądania wypłaty odszkodowań są bezpodstawne.
Poszkodowani nie dali za wygraną. Walczą o swoje.16 listopada po raz pierwszy spotkali się z radcą prawnym i certyfikowanym rzeczoznawcą samochodowym, w sprawie pozwu zbiorowego przeciwko wykonawcy remontu drogi. Pozew jeszcze nie trafił do sądu, ale w gronie walczących o swoje, jest około 50 osób.
Wielu poszkodowanych uważa, że winę za szkody, poniesione na drodze z Janikowa do Jelcza-Laskowic przez Hannę, ponosi także jej zarządca - Powiatowy Zarząd Drogowy. W artykule "Pozew za asfalt" kierownik PZD Wojciech Drożdżal tłumaczył, że na czas remontu drogi przekazywane są wykonawcom robót i to oni odpowiadają za wszystko, co się na nich dzieje. - Nie ponosimy winy za szkody powstałe podczas remontu - mówił.
Ostatecznie drogę oddano do ruchu dwa i pół miesiąca temu. Na początku grudnia PZD dokonał odbioru technicznego nawierzchni. Jak powiedział nam Wojciech Drożdżal, uznano, że wszystko jest w porządku.
W minionym tygodniu jeden z czytelników przysłał do naszej redakcji serię zdjęć tej niedawno zmodernizowanej drogi. W nowo położonej nawierzchni jest pełno ubytków, bo grys się kruszy i odpada. Przez to zalegają na drodze kamienie i pryskają spod kół przejeżdżających samochodów. - Tak wygląda droga po jesiennych modernizacjach - mówi Wojciech Sowa, kierowca i rzeczoznawca samochodowy. - Ubezpieczyciel i wykonawca remontu niezmiennie twierdzą, że "nawierzchnia została odbudowana prawidłowo". Efekt tej prawidłowej naprawy widoczny jest na zdjęciach. Coraz częściej słyszy się o kolejnych uszkodzeniach lakieru i szyb w samochodach. Nasuwa się też pytanie, jak długo po "prawidłowo wyremontowanej" drodze będziemy jeździć z prędkością 30 km na godzinę? Szczytem bezmyślności wykonawcy jest pozostawienie tego odcina drogi na łaskę losu. Wiedząc, do ilu szkód tam doszło, powinien przynajmniej minimalizować powstawanie nowych i chociaż zmieść ten zalegający grys.
Remont kosztował około 170 tysięcy złotych. Drogę obejmuje trzyletnia gwarancja. W tym czasie wszelkie usterki musi usunąć bezpłatnie wykonawca modernizacji, czyli PRD-M Brzeg. Zaczęto w minionym tygodniu od zamiatania zalegającej warstwy grysu, zgodnie z sugestią naszego czytelnika i na polecenie kierownika PZD. Co będzie dalej? Wojciech Drożdżal nie chciał mówić na ten temat. Pytany o to, jak długo na drodze będzie obowiązywało ograniczenie prędkości, powiedział: - Biorąc pod uwagę 150 wniosków o odszkodowania, znaki pozostaną na drodze do czasu, aż w stu procentach będę pewien, że ich zabranie nie spowoduje szkód.
Wioletta Kamińska
Fot. Wojciech Sowa
Napisz komentarz
Komentarze