OŁAWA
Talent
- Mógłbyś przybliżyć nam swoją osobę?
- Obecnie jestem studentem Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu. Z natury jestem osobą skromną, która nie lubi wywyższać się z tłumu. Kiedy nie rysuję, staram się prowadzić aktywny tryb życia.
- Kiedy zaczęła się twoja przygoda z ołówkiem?
- Bazgrzę od dziecka. Jak byłem mały, nie mogłem przejść z mamą koło kiosku i nie kupić kolorowanki. Bardziej konkretne rysowanie zacząłem w czasach gimnazjum. Były to głównie jakieś własne wytwory wyobraźni, postaci komiksowe, proste rysunki robione czarnym cienkopisem. Do rysowania motywowała mnie szkoła - uczeń, jak to uczeń, zawsze się nudzi na lekcjach. Przez tę nudę miałem zabazgrane całe zeszyty na ostatnich stronach, a to rzadko spotykało się z aprobatą nauczycieli. Jednak nie tylko w szkole rysowałem - w domu też próbowałem swoich sił w eksperymentach rysunkowych. Na własną rękę rozwijałem swoje „zdolności”, nie korzystałem z żadnych książkowych kursów, ani pomocy osób doświadczonych w tym zakresie. Ujmując to wszystko w cyfry, można powiedzieć, że tworzę już od 10 lat, ucząc się na błędach. Nie zawsze moje prace wychodzą tak, jakbym chciał, ale dzięki temu hobby nigdy się nie nudzę.
- Skąd u ciebie motywacja do tworzenia trudniejszych prac?
- Poważniejsze prace, które zaskarbiły sobie uwagę ludzi i znajomych, zacząłem rysować na początku 2010 roku. Zaczęło się to przez ciekawość. Postanowiłem wykonać jeden dobry rysunek, wystawić go na Allegro za symboliczną kwotę, i obserwować reakcje ludzi. Odzew był bardzo szybki. Na drugi dzień praca była już sprzedana i pojawiły się liczne pytania od znajomych, czy narysuję „to”, czy „tamto”. Zmotywowany pozytywnymi reakcjami postanowiłem narysować kolejne prace i wystawić je na aukcjach. Pamiętam, że jednym z obrazów był czarny kot, a kupiła go dziewczyna, która zamówiła jeszcze dwa koty do kolekcji. Tak sprzedałem pierwsze swoje prace, które nie były wybitne. Poważniej podszedłem do tematu dzięki koleżance ze studiów, która niemal na siłę wymusiła na mnie, żebym narysował jej portret z chłopakiem. Początkowo zapierałem się rękami i nogami przed tym, bo nie miałem zielonego pojęcia, jak się rysuje portrety. Podjąłem się jednak wyzwania. Długo myślałem, jak się do tego zabrać, aż w końcu usiadłem przy biurku i ręka sama zaczęła się poruszać po papierze. Po 10 godzinach powstał pierwszy oficjalny portret. Nie był on szczytem marzeń, ale pokazał mi, że jak chcę, to potrafię. Postanowiłem się pochwalić tą pracą w internecie, a gdy znajomi zobaczyli zdjęcie, z zaciekawieniem wypytywali o to, co robię, a ich zainteresowanie moją osobą rosło. Po niedługim czasie inna koleżanka poprosiła o swój portret, a ja stwierdziłem, że skoro poradziłem sobie raz, to drugi też dam radę.
Naładowany wiarą we własne zdolności przyłożyłem się jeszcze bardziej. Powstał kolejny portret i do tej pory uważam, że to jedna z moich lepszych prac. Od tego momentu polubiłem tę formę rysunku. Powoli napływały kolejne zamówienia, zadziałała reklama pantoflowa. Połączyłem przyjemne z pożytecznym - ludziom podoba się to, co robię, a ja mam z tego satysfakcję, bo rysowanie jest moją pasją. Tak zacząłem „oficjalnie” rysować portrety na zamówienie. W wolnych chwilach tworzę prace sam dla siebie, w głowie ciągle mam pomysły na nowe rysunki, które czekają, aż przeleję je na papier. Czasem zdarza mi się też projektować tatuaże. Jednak nie myślę o sobie jak o artyście. To tylko moja pasja. Coś, co robię, bo chcę, bo lubię, bo sprawia mi frajdę.
- Tworzysz tylko ołówkami?
- Preferuje raczej „suche” techniki. Portrety rysuję głównie ołówkami oraz węglem, ale coś, co sprawia mi największą frajdę, to zabawa pastelami, ponieważ dają duże pole do popisu w tworzeniu kolorowych prac. Na razie nie przekonałem się do farb, ale może jeszcze kiedyś spróbuję.
- Jak określiłbyś swoje prace?
- Sądzę, że jest to specyficzny realizm. Spotkałem się z opiniami, że moje portrety do złudzenia przypominają fotografie, ale także z takimi, że portrety nie mogą być idealne, bo tracą swój sens. Nie do końca z tym się zgadzam, bo rysując, kieruję się sobą, rysuję, jak ja chcę, a nie jak ktoś mi narzuca. Nie kieruję się kanonami, czy jakimiś autorytetami w sztuce, staram się wyrobić swoją własną „technikę”, co sprawia, że prace mają klimat i stają się rozpoznawalne same w sobie, a nie po podpisie.
- Skąd twój podpis „TCM” na rysunkach?
- Często jestem o to pytany. Kilka lat temu stwierdziłem, że czas zacząć podpisywać swoje prace, skoro już je publikuję, ale nie zawsze mogłem podpisać się imieniem i nazwiskiem. Postanowiłem wymyślić własny podpis. Długo myślałem, miałem różne pomysły, lecz wybrałem ten, bo jest krótki, łatwy do zapamiętania, dobrze się wymawia i podoba mi się w zapisie na pracy. Nie starałem się w nim ukryć jakiegoś skrótu czy słowa, ale jeśli miałoby coś znaczyć, to chyba tylko „To Co Mam”, bo rysunek to coś, czego nikt mi w życiu nie zabierze.
- Wiążesz przyszłość ze sztuką, czy masz inne plany?
- I tak, i nie. Rysunek zawsze będzie moją pasją i z niego nie zrezygnuję, lecz na razie nie chcę, żeby był źródłem mojego dochodu na całe życie. Polskie realia dla młodych ludzi są ciężkie i nie ułatwiają zadania. Chcę skończyć studia, które zacząłem dwa lata temu. Jest to kierunek niezwiązany ze sztuką, ale traktuję go jako zaplecze zawodowe. Ciągnę dalej kierunek z mojej byłej szkoły, a mianowicie hotelarstwo. Po tym kierunku chciałbym spróbować swoich sił na architekturze wnętrz, gdzie już moja pasja ma większe pole do popisu. Mam pewien pomysł na dalszą przyszłość, która wiąże się z własną działalnością, lecz pomysłu nie zdradzę, bo jest wyjątkowo kreatywny i, powiedzmy, trafia w nisze oławskiego rynku. Zna go na razie kilka osób, z którymi może on dojść do skutku. Co do najbliższych planów, to jedną ze swoich prac podarowałem na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i chciałbym, żeby pomogła zebrać pieniądze dla dzieci.
- Masz już za sobą jakieś osiągnięcia w konkursach lub wystawy swoich prac?
- Każda praca jest dla mnie dużym osiągnięciem. Każda jest inna, w każdą wkładam dużo pracy i staram się, żeby była wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Moje rysunki wiszą na jednej ścianie z pracami Chagalla, otrzymuję zlecenia z całego kraju, co świadczyć może o tym, że ludzie cenią sobie moje dzieła.
Wygrane w konkursach? Nie biorę udziału w tego typu wydarzeniach, nie lubię rywalizacji w życiu i w tworzeniu. Według mnie każdy rysunek jest dobry i wyjątkowy, niezależnie od autora, jeśli on wkłada w pracę siebie i zaangażowanie oraz własny przekaz.
- Czy znasz dużo osób, które podzielają twoją pasję?
- Jest dużo takich, którzy rysują, traktując to jako odskok od codzienności, problemów. Przelewają owoce swojej wyobraźni i emocje na papier, lecz bardzo rzadko ujawniają to szerszemu gronu. Tłumaczą się tym, że ich prace nie są dobre lub godne uwagi, że są lepsi od nich. Na jednym z portali społecznościowych stworzyłem grupę „Rysunek, szkic, obraz, grafika - twoja pasja”, która miała na celu zrzeszenie pasjonatów, amatorów, hobbystów, profesjonalistów, wykazujących się tworzeniem na papierze, płótnie, a nawet tworzących grafikę komputerową, czyli stosunkowo nową formę sztuki. Założeniem grupy jest rozwijanie swoich zdolności za pomocą wymiany spostrzeżeń. Grupa ma galerię podzieloną na tematykę i formę prac, gdzie użytkownicy dodają swoje rysunki, pokazują je szerszemu gronu, i poddają ocenie innych członków grupy. To działa motywująco na początkujących oraz pozwala poprawiać błędy. W ciągu dwóch miesięcy grupa liczyła już 800 członków z całego kraju i z dnia na dzień ta liczba ciągle rośnie. Dla zmotywowania i zachęcenia osób do pokazania swoich prac, zorganizowałem konkursy o danej tematyce i dowolnej formie. Aktywność grupy przerosła moje oczekiwania. Od pewnego czasu zaczęła żyć własnym życiem, stworzyła małą społeczność ludzi podzielających tę samą pasję. Nawiązałem nowe znajomości z osobami, które mają te same zainteresowania. Jestem też autorytetem dla mniej zaawansowanych - prosili mnie o porady przy tworzeniu portretów. Pytali, jak cieniuję, czego używam, jakie ołówki polecam. Czasem żartobliwie odpowiadałem, że wystarczy ołówek z Ikei, bo jest tylko „dłutem w rękach artysty” i od jego zdolności oraz wyobraźni zależy, jakie efekty uda mu się uzyskać.
- Często spotykasz się z krytyką twoich prac?
- Owszem, nawet czasem sam się jej domagam. Krytyka działa na mnie pozytywnie, motywuje, pozwala wyciągać wnioski oraz przyczynia się do rozwoju moich prac i osoby.
- Gdzie można zobaczyć twoje prace?
- Galerię swoich prac mam na portalu społecznościowym http://nk.pl/#profile/122712.
Rozmawiała Elżbieta Okniańska „Głos Żubra”
Fot. Aneta Śliwińska
Napisz komentarz
Komentarze