Oława Kłopoty mieszkańców
Od przesyłki zależało, czy dostanie pracę. Miał się stawić na komisję, żeby otrzymać odpowiednie orzeczenie lekarskie.
- Z tym powinienem zgłosić się u pracodawcy - mówi. - Komisja odbyła się w piątek, a list dotarł w poniedziałek. Na poczcie przy ulicy 1 Maja byłem kilka razy, pytałem i prosiłem o dokładne sprawdzenie, czy na pewno nie ma żadnej przesyłki.
W budynku, w którym mieszka Roman, są cztery rodziny i do tej pory listonosz dostarczał przesyłki codziennie. - Jestem na emeryturze i często siedzę w domu, wiem, że zawsze około 13.00 był listonosz - mówi Sorbian. - Nagle w ogóle przestał przychodzić. Kiedy porozmawiałem z panią naczelnik poczty, znalazła mi trzy listy, ale wśród nich nie było tego najważniejszego.
20 grudnia o 8.00 pan Roman doczekał się wezwania na komisję lekarską. Leżało na progu, nie w skrzynce na listy, razem z dziesięcioma innymi przesyłkami. Data nadania to 7 grudnia, po otwarciu okazało się, że wezwanie było na 17 grudnia. - Gdybym wiedział, że nasza poczta w takim tempie dostarczy list, to mógłbym kilka razy dziennie chodzić do starostwa, żeby osobiście odebrać wezwanie - denerwuje się Sorbian. - To skandal, nikt nie potrafił wyjaśnić, co się stało. Pani naczelnik nie wiedziała, jak doszło do takiego opóźnienia, a listonosz odpowiedzialny za ten rejon stwierdził, że to nie on położył listy na progu. Od 2 stycznia miałem iść do pracy pod warunkiem, że dostarczę orzeczenie komisji lekarskiej. Teraz wszystko przepadło.
Próbowaliśmy skontaktować się z Anną Kozdrowską, naczelnikiem poczty przy ulicy 1 Maja, ale była na chorobowym. Sprawę Romana Sorbiana wyjaśniła Joanna Kraśnicka, regionalny rzecznik prasowy. - Z wstępnych ustaleń wynika, że przesyłka nadana do pana Sorbiana to list zwykły, który nie podlega rejestracji w pocztowej dokumentacji - tłumaczy. - Powoduje to trudności w ustaleniu okoliczności całego zdarzenia i faktycznego przebiegu przesyłki. Po wizycie klienta przeprowadziliśmy dodatkową kontrolę. W urzędzie oławskim przesyłki są doręczane na bieżąco, a prawidłowość i terminowość doręczenia korespondencji w okresie świątecznym przez wszys tkie urzędy jest dodatkowo dokładnie kontrolowana przez kierownictwo jednostki sprawującej nadzór nad wszystkimi placówkami na tym terenie. Gdy klient zgłosił się do urzędu ze znalezionym rano listem, listonosz nie wyszedł jeszcze z placówki w rejon.
Joanna Kraśnicka, powołując się na prawo pocztowe, zaznaczyła, że klient może wnieść skargę, a wtedy zbadany będzie każdy aspekt sprawy. Podkreśliła też, że poczcie zależy na sygnałach o nieprawidłowościach. - Po wnikliwej analizie wykorzystujemy każdą skargę do podnoszenia jakości wykonywanych usług - mówi.
W okresie przedświątecznym podobnych przypadków było więcej. Zagubione lub opóźnione przesyłki to był standard. - Na list priorytetowy z Warszawy czekałem ponad dwa tygodnie - mówi mieszkaniec ulicy Chrobrego. - Pytałem kilka razy na poczcie, w końcu zdenerwowany zadzwoniłem do firmy, która miała mi wysłać płytę. Byłem pewny, że ktoś próbuje mnie oszukać. Miałem rację... oszukała mnie poczta. Kiedy wreszcie odbierałem list, pani stwierdziła, że nie dotarł na czas, bo najpierw trafił w inny rejon miasta.
Problemy z terminowym dostarczaniem przesyłek zdarzają się w całej Polsce. Na serwisie internetowym allegro niektórzy sprzedawcy informują swoich klientów, że w okresie mikołajowo-świątecznym zrezygnowali z usług poczty polskiej.
Niektórzy mieszkańcy skarżą się również, że listy przychodzące z zagranicy często są uszkodzone.
- Wygląda na to, że pracownicy poczty mają nadmiar wolnego czasu - komentuje Beata. - Czuję się jakbym żyła kilkadziesiąt lat temu i nie miała żadnej prywatności. Córka wysyła mi listy z USA i bardzo często są uszkodzone lub widać na nich ślady otwierania.
Tekst i fot. Agnieszka Herba
Napisz komentarz
Komentarze