Są w ciężkiej sytuacji życiowej. Mają po 60 lat oraz kilkunastoletnią córkę z porażeniem mózgowym i padaczką. Utrzymują się z rent i zasiłku pielęgnacyjnego córki. W sumie około 2000 zł. To musi wystarczyć na koszty leczenia wszystkich domowników i podstawowe opłaty związane z mieszkaniem. Pan Adam cierpi na cukrzycę i ma chore serce, a pani Ewa od września do połowy listopada była w szpitalu, przeszła dwie operacje.
Ich skarb
W pierwszej kolejności kupują lekarstwa dla niepełnosprawnej Magdy. Jest dla nich największym skarbem. Porażenia mózgowego doznała, mając kilka miesięcy. Nie mówi, nie chodzi, żyje w swoim świecie, trudno do niej dotrzeć. Nie lubi obcych ludzi, wtedy jeszcze bardziej się zamyka, źle się czuje, woli przebywać w towarzystwie osób, które zna, najlepiej bliskich.
Przychodzą do niej nauczyciel i rehabilitant. Regularnie ćwiczy. Lubi oglądać bajki na komputerze, który dostała dzięki pomocy Starostwa Powiatowego. Słucha także muzyki. Wchodząc do pokoju, który jest jej królestwem, trudno nie zauważyć pluszowych maskotek, wszędzie ich pełno. Lubi na nie patrzeć i je przytulać. Teraz siedzi tylko w domu. Nie wychodzi na dwór, bo jest za zimno. Rodzice boją się, że mogłaby złapać jakąś infekcję, a jest bardzo osłabiona. Jednak latem bardzo często ją wyprowadzali na specjalnym wózku. Podobały jej się długie spacery.
Sytuacja Magdy jest bardzo złożona. Oprócz porażenia mózgowego choruje na padaczkę. Ma częste ataki, traci przytomność. Musi być pod ciągłą kontrolą. Kiedyś jeździła na koniach, w ramach leczenia hipoterapią, teraz jest to niemożliwe ze względu na jej stan.
Choinki nie będzie
Przedświąteczny okres u państwa Adamowiczów niczym się nie różni od innych dni w roku. Nie przygotowują się do świąt, bo ich po prostu nie stać. Na pytanie, jak spędzą Wigilię, pan Adam odpowiada: - Normalnie, jak każdy wieczór. Będzie zwykła kolacja, nie ma mowy o dwunastu daniach. Będziemy ja, żona i córka, choć ona pewnie będzie leżeć. Usiądziemy, spędzimy wspólnie wieczór i tyle.
Na pytanie, co z duchem świąt i choinką, Adam tylko delikatnie się uśmiecha: - Proszę pani, jaka choinka? Jaki duch świąt? Jakie prezenty? U nas nic takiego nie ma. Jak nam wystarczy od pierwszego do pierwszego, to jest dobrze. Ważne jest, że mamy jeszcze siebie i możemy się tym cieszyć. Wiele w życiu mnie spotkało, nie wierzę już w cuda, bo one się nie zdarzają.
Płacz ze szczęścia
Ledwo wiążą koniec z końcem. Ze względu na wiek i stan zdrowia oraz na Magdę, która wymaga ciągłej opieki, nie są zdolni do podjęcia żadnej dorywczej pracy. Jednak nie mają postawy roszczeniowej, nie chcą prosić o czyjąś pomoc. W tym roku przyszła do nich “Szlachetna paczka”. Dostali głównie jedzenie i kurtki zimowe dla całej rodziny. Pani Ewa dwie zimy przechodziła w zwykłej polarowej grubszej bluzie. Jak zobaczyła wolontariuszy, to się popłakała ze szczęścia. Nie mogła uwierzyć, że są ludzie, którzy bezinteresownie pomagają.
Teraz wie, że to możliwe. Choć nie wierzą w cuda, to pomoc ludzi jest dla nich wyjątkowa.
23 grudnia do redakcji zgłosiło się kilka osób, które pomogą rodzinie. Przekazały pieniądze, choinkę, jedzenie i kosz pełen niespodzianek.
Tekst i fot.: Malwina Gadawa
[email protected]
*Imiona i nazwisko bohaterów zmieniliśmy na ich prośbę
Napisz komentarz
Komentarze