Oława Inaczej niż zawsze
Pierwszy weekend, w którym obowiązuje nowelizacji ustawy antynikotynowej, wyglądał w Oławie podobnie. Właściciele lokali pozbyli się dymu, ale nie klientów, którzy mimo restrykcyjnej ustawy, nadal palą, jednak teraz na zewnątrz
Nowelizacja ustawy antynikotynowej wprowadza zakaz palenia w środkach transportu publicznego, w ogólnodostępnych miejscach, przeznaczonych do wypoczynku i zabawy dzieci, na przystankach komunikacji miejskiej oraz na dworcach. Zakazem palenia są objęte także szkoły, zakłady opieki zdrowotnej, placówki oświaty, wypoczynku i kultury oraz obiekty sportowe.
Już bez uroku
W sobotni wieczór można było spotkać pod oławskimi lokalami wiele osób, które wychodziły na chwilę, żeby "puścić dymka". Pytani o zdanie młodzi ludzie mówili, że dla nich jest to bez znaczenia, gdzie palą, teraz jest to także okazja do przewietrzenia się. Jednak spotkaliśmy także osoby niezadowolone, wśród nich trzęsącą się z zimna 43-letnią panią Beatę, która wyszła na powietrze w krótkim rękawku, aby tylko zapalić. - Dla mnie nowe przepisy są denerwujące - mówi wyraźnie zezłoszczona. - Według nich palaczowi nic nie pozostaje, tylko odizolować się od społeczeństwa i siedzieć w domu. Nie rzucę palenia, bo z takiego nałogu nie można się tak łatwo wyleczyć. Kiedyś przebywanie w pubach i palenie miało swój urok. Można było siedzieć w towarzystwie, rozmawiać, dobrze się bawić i właśnie palić. Teraz muszę wychodzić na dwór i marznąć…
Właściciele restauracji z co najmniej dwiema salami konsumpcyjnymi będą mogli jedną przeznaczyć dla osób palących. Musi ona spełniać określone warunki, m.in. być zamknięta i wentylowana. W jednoizbowych lokalach obowiązuje całkowity zakaz palenia.
Bez strachu
Takiego problemu nie ma np. w lokalu “Shisha bar”, w którym od początku istnienia nie można było palić. W pubie “Joker” były osobne sale dla niepalących i palących, jednak teraz, wedle nowych przepisów, żeby klienci mogli palić w “Jokerze”, trzeba byłoby przerobić jedną z tych sal, aby spełniała restrykcyjne zasady, żeby była palarnią. Nie zamierzają tego robić właściciele lokalu - Aleksandra i Sebastian Falińscy. Mówią, że są po prostu za duże koszty, poza tym ich osobiście cieszy to, że teraz się nie pali w “Jokerze”, oni też nie są palaczami. Nie zauważyli, aby liczba klientów się zmniejszyła. Twierdzą, że sami palacze także nie lubią siedzieć w dymie.
Podobnie jest w “Last Pubie”, do tej pory znanego z tego, że można tam palić. Teraz tyle samo ludzi jest w lokalu i na zewnątrz, wychodzą właśnie po to, żeby puścić dymka. Właścicielowi lokalu Piotrowi Mijałowi także nie przeszkadza nowy przepis, on też nie pali i jest zadowolony, że nie musi siedzieć w dymie. Nie zamierza robić palarni, bo wtedy trzeba byłoby całkowicie zmienić układ pomieszczenia, a samoistna palarnia jest na dworze, pod wiatą. Piotr Mijał nie zauważył, aby było mniej klientów, wręcz przeciwnie - twierdzi, że jest ich teraz więcej.
Rober Mruk, właściciel lokalu “Sami Swoi”, także nie zauważył malejącej liczby klientów. Twierdzi, że wrócili ci, którzy nie palili i papierosowy dym im przeszkadzał. Mówi także, że u niego w pubie nie zdarzyło się, aby ktoś chciał złamać nowe przepisy.
Za złamanie zakazu palenia będzie grozić kara grzywny do 500 zł. Za nieumieszczenie informacji o zakazie palenia tytoniu grozi właścicielowi lub zarządzającemu obiektem kara do 2000 zł.
Tekst i fot.:
Malwina Gadawa
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze