Gmina Oława
- Anonimowy wpis z naszej strony internetowej: Każdy miał już szanse - pan Pryjda 6 lat był na stanowisku i co z tego wyszło? Pan Kownacki po swojej kadencji pracował w gminie przez dwa lata za władzy Wojciechowskiego i co zrobił? Miał sprzedawać grunty i jakoś mu nie wyszło. Teraz potrzebny jest ktoś z jajami, który ogarnie to wszystko. Odnajduje się pan w tej charakterystyce?
- Tak, ale gmina to nie ferma drobiarska i z jajami należy uważać. Ale teraz już poważnie. Jestem osobą młodą, kompetentną, która orientuje się w tym, co się dzieje w gminie. Mam doświadczenie samorządowe, pracowałem przy budżecie, wydatkach, inwestycjach i jak najbardziej jestem gotowy podjąć to wyzwanie.
- A kiedy podczas czteroletniej kadencji pokazał pan te... że tak powiem... tę męską energię i zdecydowanie?
- Przede wszystkim nasza kadencja była bardzo trudna. Było to, niestety, spłacanie długów np. po zakupie działki w Godzikowicach - 3 miliony. Doliczmy do tego 1,5 mln dla firmy ESV - to nie były łatwe lata. Trzeba też przypomnieć, że skończyliśmy budowę sali w Marcinkowicach, świetlicy w Godzikowicach. To inwestycje, które trzeba było dokończyć częściowo ze środków własnych, częściowo z pozyskanych. To nie jest tak, że podczas kadencji rada nic nie robiła. Jako radny koncentrowałem się przede wszystkim na pracy w komisji oświaty, której byłem przewodniczącym.
- Do oświaty jeszcze wrócimy, ale pozwoli pan na uwagę krytyczną wobec funkcjonowania tej rady. Ona bardziej przypominała maszynkę do głosowania niż forum, na którym kontroluje się władzę wykonawczą i walczy o sprawy mieszkańców. Pan się wpisywał w ten model, nie był pan osobą, która tu się wybijała i robiła pozytywny ferment.
- A może przez te cztery lata nie robiłem sobie kampanii wyborczej? Nie chciałem być na siłę obecny w mediach na zasadzie, że gdy wszyscy mówią tak, to ja wołam nie? Praca w radzie to nie proces fermentacji. Gmina już to przerabiała przez ostatnie kilkanaście lat. Mieliśmy inny system pracy. Zawsze przed sesją było wspólne posiedzenie rady i wtedy było gorąco, ale i rzeczowo.
- A co pan zrobił dla wyborców z pana okręgu?
- Po pierwsze nie jestem radnym okręgu, jestem radnym gminy.
- Często słyszę taką odpowiedź z ust radnych. Ale z perspektywy wyborcy wygląda to tak, że pan reprezentuje ludzi z określonych miejscowości i oni chcą, aby pan załatwił coś dla nich, poprawił ich warunki życia.
- Przede wszystkim kończymy świetlicę w Jaczkowicach. Cały czas walczyłem o świetlicę w Gaju Oławskim, ale kończyło się to na obietnicach. Zrobiona droga do Jaczkowic, to osiągnięcie wspólne ze starost1, którego nachodziłem przez cały czas. Walczymy o świetlice, w których prace powinny być dokończone, a nie są z powodu braku środków finansowych w budżecie. Staramy się pozyskać środki zewnętrzne. Jeżeli zostanę wójtem, skończymy remonty świetlic, które rozpoczęto. Następnym problemem jest kanalizacja. Środki zewnętrzne, jakie mieliśmy dostać w 2006, była to kwota ok. 75 milionów, przepadły. Dlatego dalej będziemy się starać o pozyskanie jak najwięcej środków zewnętrznych. Ale jeszcze co do pracy rady w ciągu tych czterech lat: zrobiliśmy place zabaw na terenie gminy. To nieoceniona korzyść dla naszych dzieci. Zwiększyliśmy środki na LZS-y o około 50 tysięcy złotych rocznie. To nie tylko pan Kownacki robi coś dla LZS-ów. Nie. Nasze kluby otrzymały znaczące dotacje z gminy - Marcinkowice 10 tys. zł, Gaj Oławski 6 tys., Gać 9 tys., Godzikowice 2 tys. na oświetlenie, zostały ogrodzone boiska w Bystrzycy, Sobocisku i Miłonowie.
- Wróćmy do kanalizacji i szerzej - melioracji. Wicewójt Pryjda chce rozwiązać ten problem poprzez stworzenie całościowego programu naprawy małych urządzeń wodnych, udrożnienia rowów, aby zapobiec zbyt wysokiemu poziomowi wód gruntowych, zalewaniu działek itp. Zgadza się pan z nim?
- Rowy melioracyjne w gminie są w opłakanym stanie. One nie były czyszczone przez lata. Są wioski, które mają podpisane umowy ze Spółkami Wodnymi, ale są i takie, które nie zadbały o to. A te, które mają, to i tak rowy nie są czyszczone w sposób zadowalający. Rozmawiałem z ludźmi z Bystrzycy, oni mają w tej chwili wodę w piwnicach. To jest nie do pomyślenia. Kiedyś tak nie było, teraz jest to na porządku dziennym.
- Wymienia pan różne obszary problemów. Co jest dla pana najważniejsze, a co może być załatwione w dalszej kolejności?
- Priorytetem jest kanalizacja. Jesteśmy zobligowani przez Unię Europejską, żeby do 2015 ukończyć kanalizację w gminie. Po tym terminie gmina może ponieść duże konsekwencje finansowe. Druga sprawa - co roku spotykamy się z podtopieniami pól i domów. Trzeba udrożnić rowy melioracyjne po to, żeby mieszkańcy mogli spać spokojnie. Od powodzi w 1997 niewiele zrobiono. Kolejne ostrzeżenie mieliśmy w tym roku. Zostały zalane domy i gospodarstwa. Powinno się rozmawiać z innymi samorządami o współpracy, wspomagającej naszych mieszkańców. Różnica w wałach od stanu pierwotnego do obecnego sięga półtora, dwóch metrów.
- Jakie miejsce w tej hierarchii zajmuje kultura? Czy nie jest tak, że wobec niezałatwionych bardziej pierwotnych potrzeb życia mieszkańców, środki przeznaczone na działalność kulturalną są nieproporcjonalnie duże?
- Powiem panu szczerze: środowisko wiejskie różni się od miejskiego między innymi ubogą ofertą kulturalną, czy szerzej - spędzania wolnego czasu. I po to powstało gminne centrum kultury, żeby wyrównać szanse między środowiskiem wiejskim a miejskim. Żeby pokazać ludziom, że można się bawić w inny sposób. Obejrzeć widowisko teatralne, wysłuchać różnych rodzajów muzyki. Jak najbardziej popieram działalność centrum. Poza wszystkim ono wykonuje dobrą pracę. A czy na to idzie za dużo finansów? Przyjrzę się temu, jeśli będę osobą decyzyjną. Proszę jednak pamiętać - jeśli chcesz zniszczyć naród, zniszcz jego kulturę i język. Czy tego chcemy? Ja nie! Wiem natomiast że np. na dożynki gminne kiedyś wydawało się nawet dwa razy więcej funduszy i nikt na to nie patrzył.
- W jaki sposób będzie pan zarządzał gminą?
- Powiem tak: łatwo wydaje się nieswoje pieniądze. Ja jestem osobą, która od samego początku wydaje swoje pieniądze. Wydaję to w mądry i rozsądny sposób i wiem, gdzie należy inwestować i w co.
- Czyli Artur Piotrowski wprowadzi w urzędzie menedżerskie zasady pracy?
- Tak, mogę się nazwać w jakimś stopniu menedżerem.
- Tylko że mentalność urzędnicza jest inna. Bierze pan odpowiedzialność za deklaracje, że przestawi urząd na zasady rządzące w firmach?
- Moje doświadczenie pozwoli mi na to. Jeżeli dostanę głosy wyborców - a proszę o wysoką frekwencję, bo w przeciwnym razie dalej będą rządzić ci sami i w gminie nic się nie zmieni - więc jeśli dostanę głosy wyborców, będę mógł się rozliczyć z tych deklaracji. Jeszcze jedna niezwykle ważna rzecz, dotycząca zarządzania gminą. Potrzebny jest długoletni plan, w którym byłyby szczegółowo ujęte nasze działania. Wszystkie - łącznie z drogami, oświatą itd. Bo z czym się borykamy obecnie? Działania w poszczególnych dziedzinach dokonywane są chaotycznie. Chcę to zmienić, przygotować plan działań, którego powinna się również trzymać następna rada. Jeżeli rozpoczynamy jakąś inwestycję, to skończmy ją i przejdziemy do następnej. Tymczasem rytm wyznaczają okresy wyborcze. Obiecuje się ludziom gruszki na wierzbie, rzeczy, na które nie będzie funduszy. Ale powiedzmy sobie szczerze: okres pozyskiwania środków zewnętrznych skończy się w 2013. Później to my będziemy płacić na biedniejsze kraje.
- Ale pan też prowadzi kampanię wyborczą. Więc co pan obiecuje ludziom?
- Porządek w gminie.
- To znaczy, że śmieci będą częściej wywożone?
- Chodzi o to, aby gmina miała inny wizerunek. Wójt jest wizytówką gminy. Gmina musi być postrzegana przez inwestorów jako stabilna. A co dzisiaj mamy? Totalną niepewność. Raz wójt jest, innym razem go nie ma. Żeby było jasne, to dotyczy ostatnich wielu lat.
- Nie mówiliśmy jeszcze o pozyskiwaniu inwestorów. Czy pan wie, jak to się robi?
- Przez wiele lat byłem dyrektorem w jednej z największych firm motoryzacyjnych w Polsce. W tym czasie mieliśmy umowy z kontrahentami z całego świata. Nie wierzę w to, żeby były jakieś problemy z pozyskaniem inwestorów. Trzeba rozmawiać, trzeba promować gminę.
- Z kim rozmawiać?
- Z firmami, które mogą zainwestować w naszej gminie.
- Za pośrednictwem wałbrzyskiej strefy ekonomicznej, czy bezpośrednio?
- Na pewno w jakimś stopniu trzeba rozmawiać z wałbrzyską strefą, ale przede wszystkim trzeba pozyskiwać na własną rękę. Strefa ekonomiczna ma z tego jakieś korzyści. A gmina powinna pozyskać jak najwięcej funduszy dla siebie, nie dla pośredników.
- Jak się dociera do takich firm, które chcą zainwestować?
- Przede wszystkim przez promowanie gminy na zewnątrz.
- Ale gmin, które się promują, jest multum. Każda gmina się promuje.
- Oczywiście, że tak. Każda gmina się promuje, ale nie każda gmina ma takie możliwości jak nasza. Stworzenie strefy było z pewnością krokiem w dobrym kierunku. Tylko że zainwestowanie własnych funduszy, a pozyskanie środków finansowych i później - regularne dochody - to są różne sprawy. Nasza gmina pozyskała określone środki, ale wydatki i koszty związane z przygotowaniem tych gruntów są również duże. Pewien wójt z nieodległej od nas gminy sprzedawał grunty po bardzo niskich cenach, można powiedzieć dumpingowych. Ale po uważniejszym spojrzeniu okazało się, że być może ten wójt miał rację. On nic nie obiecywał, nie robił dróg, nie robił kanalizacji, nie doprowadzał prądu. Wyłącznie sprzedawał ziemię. Pozostałe prace wykonywał inwestor.
- Jest pan przekonany, że to słuszne rozwiązanie?
- Gmina nie ponosi wtedy żadnych kosztów, dostaje czyste pieniądze. Ale zawsze należy zwracać uwagę, czy nasze działania są zgodne z prawem.
- Jest pan przewodniczącym komisji oświaty i kultury. Jakie są potrzeby szkolnictwa i jak można je spełnić?
- Są to przede wszystkim potrzeby związane z remontami budynków. W Gimnazjum nr 3 mamy problem walącego się dachu, a w Bystrzycy jest problem z ogrzewaniem. Są to znaczne problemy finansowe. Trzeba znaleźć na to pieniądze. Nie wydawać na nieprzemyślane inwestycje, tylko sporządzić plan co jest najważniejsze w gminie, a co jest do zrobienia w późniejszym czasie. Dzieci zasługują na jak najlepszą edukację, jak najlepsze warunki w naszych szkołach. Jeżeli będziemy robić wszystko po kolei, a nie w chaosie, może dojść do wielu zmian.
- Jak przyjął pan poparcie Platformy Obywatelskiej?
- Odnośnie pozyskiwania środków zewnętrznych oraz inwestorów, osoby piastujące stanowisko wójta powinny mieć jak najlepsze stosunki z każdą partią polityczną. Znam się z posłem Romanem Kaczorem, znam też osoby z innych ugrupowań politycznych, a nasze relacje powinny służyć temu, żeby zrobić coś razem dla mieszkańców gminy.
Fot. arch. A. Piotrowskiego
Napisz komentarz
Komentarze