Jelcz-Laskowice Chce działać
- Spotykamy się na takiej rozmowie co cztery lata. Co cztery lata pan kandyduje i twierdzi, że pana do tego namawiają, a potem nie wchodzi pan nawet do drugiej tury wyborów. Tak samo będzie w tym roku?
- Jak zwykle, zależy to od mieszkańców. Jest z tym różnie. W ostatnich wyborach popełniliśmy błąd - kolega Jerzy Worwa i ja, bo zabieraliśmy sobie elektorat. Można było się dogadać i wystawić jednego kandydata. Wyszło inaczej. Wyborcy tak chcieli i ja to szanuję. W tym roku też jest odpowiednia ilość kandydatów, a jeden podobno nawet spoza terenu gminy Jelcz-Laskowice. Startuję, bo chciałbym, by skończyła się wojna polsko-polska, nie tylko na górze, ale też na dole. Na sesjach jest obrażanie ludzi, które nie przystoi działaczom prawicy. Ta nienawiść mnie po prostu przeraża. Niejednokrotnie mówiłem na sesjach Rady Powiatu i na wielu spotkaniach, że zgoda buduje. Trzeba usiąść do stołu i rozwiązywać problemy na każdym szczeblu dla dobra mieszkańców gmin i powiatów. Bo to oni są najważniejsi.
- Czy jako kandydat lewicy czymś nas pan zaskoczy w tym roku?
- Mógłbym, tak jak wielu innych, wystartować z własnego komitetu z poparciem lewicy, ale uważam, że wielu wyborców śmiałoby się z tego, nie traktując mnie poważnie. Jestem człowiekiem lewicy, choć moja rodzina jest bardzo prawicowa, wielu jej członków nawet walczyło w Armii Krajowej i ponosiło tego konsekwencje.
- To pan się z tej rodziny wyrodził?
- Liczy się człowiek, jego działanie, jego chęć rozwiązywania problemów. Myślę, że w znacznej większości postępują tak ludzie lewicy.
- Jakie problemy mają ludzie w Jelczu-Laskowicach, które pan - jako burmistrz - chciałby rozwiązać?
- W naszej gminie jest wiele problemów do rozwiązania. Pierwszy to oświata. Oprócz prac inwestycyjnych, takich jak remonty czy termoizolacja, trzeba pomyśleć o tym, że w większym stopniu powinniśmy przeznaczać środki na zajęcia pozalekcyjne, na zmniejszenie liczby uczniów w oddziałach szkolnych. Następny problem to służba zdrowia. Należałoby się zastanowić, jak zwiększyć dostęp do lekarzy-specjalistów. Kiedyś w Jelczu-Laskowicach funkcjonowało pięć przedszkoli, dzisiaj są dwa. Natychmiast trzeba się zastanowić, jak zdobyć środki na budowę nowego przedszkola. W Domaniowie, gdzie pracuję, zaadaptowaliśmy starą szkołę na przedszkole, myślimy o rozbudowie przedszkola w Polwicy i chcemy to realizować przy udziale środków zewnętrznych. Kolejny problem, to baza sportowo-kulturalna. Mam niedosyt, że jako mieszkaniec gminy Jelcz-Laskowice szerzej nie włączyłem się w powstanie stowarzyszenia lub fundacji na rzecz budowy hali sportowej i centrum sportowego nad stawem. Niedosyt mam dlatego, że w Oławie byłem jednym z założycieli fundacji na rzecz szpitala. Przyjemniej jest podejmować decyzje o zakupie nowego sprzętu dla szpitala za środki fundacji. Uważam, że trzeba zrobić wszystko, by powstały odpowiednie obiekty sportowe nad stawem. Takie centrum powinno być perełką Jelcza-Laskowic. Kolejnymi tematami są drogi, np. ul. Hirszfelda, pilne skończenie kanalizacji, poprawienie czystości w mieście i zapewnienie odpowiedniego bezpieczeństwa mieszkańcom. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, by wykorzystywać środki z zewnątrz. Przyjemnością jest pracować w gminie Domaniów, gdzie udaje się zdobyć te środki, a to jest głównie zasługa i wójta i doskonałego zespołu pracowników, którzy wiedzą, jak tworzyć dobre wnioski. To jest bardzo istotne, gdy ma się spójną wizję gminy. Następny problem w Jelczu-Laskowicach, to obwodnica. Dwa lata temu zaproponowałem, jak powinno to wyglądać - mniejsze koszty i wykorzystanie ulicy Belgijskiej. Nie podchwycono tego tematu i trwa walka między starostą a burmistrzem. Uważam również, że urzędnicy z różnych jednostek, opłacani z budżetu, powinni mieć świadomość, że najważniejszy jest człowiek i jego problemy. Oni, nie łamiąc prawa, mają służyć społeczeństwu, bo są opłacani z podatków tych ludzi.
- Uważa pan, że w Jelczu-Laskowicach pozyskuje się zbyt mało środków unijnych?
- Nie jestem aż tak dobrze zorientowany, ale jak patrzę, ile udało nam się zdobyć w Domaniowie, pod kierownictwem wójta Marka Chudego, to wiem, że można. Przez ponad dwa lata zrobiono w tej gminie ogromny skok inwestycyjny. Wiele środków można pozyskać na oświatę, na infrastrukturę, związaną z ekologią, na budowę obiektów sportowych oraz budowę i modernizację świetlic oraz na różne działania organizacji pozarządowych. W Domaniowie udało nam się zrealizować modernizację oświetlenia w ciągu dwóch lat. W Jelczu-Laskowicach trwa to osiem lat. Realizuje się drogi powiatowe. Radni Jelcza-Laskowic ciągle podejmowali decyzje o wsparciu tych inwestycji, zapominając, że mają również drogi gminne. Uważam, że rządzący zawsze powinni mówić “zrobiliśmy”, a nie “zrobiłem”, gdyż samemu niewiele udaje się zdziałać. Do realizacji zadań zawsze włączają się radni, pracownicy urzędów i inni. Trzeba mieć szacunek dla wszystkich.
- Teraz władza nie ma szacunku dla innych?
- Różnie z tym jest. Proponuję przeanalizować spotkania, sesje rady i wnioski nasuną się same. Starosta, wójtowie i burmistrzowie powinni raz w miesiącu lub na dwa miesiące spotykać się i omawiać ważne sprawy. Bez względu na przynależność partyjną.
- Pan będzie współpracował?
- Każdego trzeba wysłuchać, bo nikt nie ma głowy jak koń i nie wie wszystkiego. Władza powinna słuchać obywateli i z nimi współpracować. Pomagać organizacjom pozarządowym w zdobywaniu pieniędzy zewnętrznych. Należy spytać młodzież i emerytów o ich potrzeby. Młodzież musi się wyszumieć, ale musi mieć gdzie. Świetlice nie mogą stać zamknięte. Bezwzględnie należy współpracować z radnymi, z organizacjami pozarządowymi, pracodawcami i wykorzystywać inicjatywy wszystkich, którzy chcą pomagać.
- Był pan na konwencji SLD, która dotyczyła wyborów samorządowych?
- Tak. Nasze hasło przewodnie brzmi - “Człowiek, dom, praca”. Człowiek jest najważniejszy i mówiłem o tym osiem i cztery lata temu. Gospodarz gminy musi nim być 24 godziny na dobę, włączyć do działań stowarzyszenia i obywateli. Jestem w stanie dogadać się z każdym, kto nie jest oszołomem. Nigdy nie kierowałem się przynależnością partyjną. Pytałem każdego, co chce zrobić dla drugiego człowieka…
- Lewica podobno stawia na młodych. Jak to wygląda w Jelczu-Laskowicach?
- Mimo wszystko, znajdą się młodzi. Może nie tylu, ilu bym sobie życzył.
- Młodzi są, ale na burmistrza startuje pan - dawny partyjny beton. Dlaczego?
- Chciałem, aby wystartował ktoś inny. Jedni nie mogą, inni nie chcą, jeszcze innym to nie pasuje. Ja po prostu to kocham. Powiem szczerze - lubię działalność społeczną.
- Ludzie z pana otoczenia też się wykruszają…
- Mam nadzieję, że lewica w Jelczu-Laskowicach zostanie odbudowana. Młodzi ludzie sceptycznie podchodzą do polityki. Szkoda, bo mają potencjał. Chciałbym poszerzyć działanie stowarzyszeń. Takie pieniądze są na przykład w ramach Lokalnej Grupy Działania, np. w Kończycach buduje się z tych środków piękną świetlicę…
- Jeżeli w Domaniowie jest tak pięknie, dlaczego chce pan wrócić do Jelcza-Laskowic?
- Przez wiele lat działałem na rzecz tej gminy - powstała kryta pływalnia, szkoły, rondo, wiele dróg. Są jeszcze inne zadania, o których mówiłem, które należy zrealizować. Mam ogromne doświadczenie i chęć maksymalnego wykorzystania możliwości, jakie daje Unia Europejska. To nie jest sukces, jeżeli wszystko robi się za własne środki. Zdobywanie środków z zewnątrz to jedno z najważniejszych zadań nowej kadencji. Jestem gotowy je wykonać. Chcę zmienić traktowanie lokalnych przedsiębiorców i pracodawców. Mam ogromny niedosyt, że w strefach ekonomicznych zwalnia się firmy zewnętrzne z podatków, a zbyt mało pomagamy firmom rodzimym.
- Przeszedł pan prawie wszystkie samorządy powiatu oławskiego, doświadczenie pan ma…
- Mam i zamierzam je wykorzystać w duchu szerokiego porozumienia i służbie mieszkańcom gminy Jelcz-Laskowice.
Fot. Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze