Powiat
Żniwa
Na razie zadowoleni są ci, którym udał się rzepak. A to nie było takie proste, bo choroby, opady, a teraz susza mocno przerzedziły uprawy. Nie narzeka Stefan Synowiec - dyrektor Zakładu Doświadczalnego Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Oleśnicy Małej. Zastosował mocne opryski i teraz cieszy się pięknym rzepakiem. Cena przekroczyła 1.400 zł za tonę. To o czterysta złotych więcej niż w ubiegłym roku.
Nie wszyscy jednak mają tak dobre plony. Robert Padula z Izby Rolniczej potwierdza, że niesprzyjająca aura pomniejszyła zbiory: - W ubiegłym roku można było zebrać pięć ton rzepaku z hektara, teraz będzie trudno dojść do trzech.
Ciągłą niewiadomą są ceny zbóż. - Dochodzą do nas sprzeczne sygnały - mówi Padula. - W mediach można usłyszeć, że w magazynach zbożowych jest pod dostatkiem zapasów, ale jakoś tego nie widać. Obawiam się, że to może być celowe działanie, aby ceny nie wzrosły za bardzo.
Obfite opady przeszkodziły w dojrzewaniu kukurydzy. Ta roślina nie lubi zbyt mokrego podłoża. Dla zakładu z Oleśnicy Małej oznacza to straty. Na lepsze zbiory kukurydzy mogą liczyć rolnicy gospodarujący na lżejszych, bardziej piaszczystych gruntach. Wysokie temperatury spowodowały wyschnięcie zbóż jarych. - Ziarno nie wykształca się tak jak należy, zasycha i jest kwalifikowane jako zboże paszowe - tłumaczy Padula.
Rolnicy narzekają ponadto, że w Polsce brakuje systemu kontraktacji, tak żeby już z rocznym wyprzedzeniem wiedzieli, za jaką cenę sprzedadzą plony. Dlatego nie mogą precyzyjnie planować, co się najbardziej opłaca. Jest to decyzja podejmowana często „na wyczucie”.
W tegorocznych żniwach rolnicy muszą pracować w wyjątkowym upale. Jednak jeśli kombajny są właściwie konserwowane - nie ma awarii. Wysuszone pola stwarzają również zagrożenie pożarowe. Wystarczy jakieś nierozsądne zachowanie, wyrzucenie niedopałka na wymłóconą słomę, żeby spowodować pożar. Padula jest przekonany, że rolnicy są tego świadomi i postępują odpowiedzialnie. Wyjeżdżają do prac wyposażeni w gaśnice, bo wypadek zawsze może się zdarzyć. Robert Padula przeżył to na własnej skórze, kiedy dwa lata temu jego kombajn zaczął się palić. Najpierw tłumił ogień gaśnicą samodzielnie, w krótkim czasie pojawiła się straż pożarna i ugasiła pożar.
Podczas gdy większość rolników z gminy interesuje się jakością zbiorów i cenami skupu, mieszkańców terenów zalewowych zajmuje bardziej szacowanie szkód po powodzi i uzyskanie kredytów klęskowych.
- Sytuacja jest poważna, to już czwarta klęska w ostatnich pięciu latach - stwierdza Padula. - Mówi się o kredytach klęskowych, ale żaden bank nie daje niczego za darmo, a wielu rolnikom brakuje już zabezpieczeń.
Dlatego izby rolnicze działają na rzecz szerszej pomocy państwa dla rolników dotkniętych przez powódź. Chodzi m.in. o dostarczenie wapna nawozowego, również w celu dezynfekcji zalanych gruntów. Prowadzone są również rozmowy z Unią Europejską na temat możliwości otrzymania zwrotu wydatków na odbudowę zniszczeń gospodarczych. Polscy rolnicy chcieliby, żeby suma ta sięgała 60-80% wydatków.
Xawery Piśniak
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze