Stary Górnik
Czekają na decyzję
- W takich warunkach nie da się dłużej żyć - stwierdza Witold Kuriata, sołtys Starego Górnika. - Od 1975 zalało nas już po raz siódmy. Skutkuje to nie tylko stratami materialnymi, ludzie nie wytrzymują już psychicznie. Chcemy wiedzieć, jaką decyzję podejmą władze - wybudują wały, czy przesiedlą nas?
Czekają na wojewodę
Kuriata wybrał się na czerwcowe spotkanie wojewody dolnośląskiego Rafała Jurkowlańca z powodzianami z Jelcza-Laskowic. Rozmawiał z nim o sytuacji w Starym Górniku i zaprosił do swojej miejscowości. Wojewoda obiecał, ze odwiedzi podoławską wieś.
- Od trzech tygodni dzwonię do sekretariatu wojewody i wciąż nie mam odpowiedzi, kiedy do takiego spotkania dojdzie? - żali się sołtys.
- Jeżeli wojewoda złożył taką deklarację, to na pewno przyjedzie do Starego Górnika - zapewnia rzecznik prasowy Dagmara Turek-Samól. - Obecnie szef wojewódzkiej administracji rządowej jest na urlopie, ale po 26 lipca do spotkania dojdzie, i nie we wrześniu, tylko jeszcze w sierpniu.
Do wyjaśnienia jest kilka spraw. Jaki jest status prawny polderu? Jeżeli obszar Starego Górnika i Starego Otoku byłyby traktowane tak jak międzywale, rolnicy byliby zwolnieni od podatków. Interwencję w tej sprawie obiecał oławski poseł Roman Kaczor.
Kolejne pytania dotyczą decyzji wybudowania wału ochronnego i wysiedlenia ludzi z tego terenu. Wicewójt gminy Oława Zbigniew Pryjda uważa, że ten drugi wariant byłby lepszy. Przypomina, że wysiedlenie rozpoczęli Niemcy, tworząc miejscowości Nowy Otok oraz Nowy Górnik. Kuriata przyznaje, że w wiosce nie brakuje rodzin gotowych przenieść się w bezpieczniejsze miejsce. Wszystko zależy od warunków, jakie się im zaproponuje.
Pustynia zamiast pola
Straty i pomoc finansowa państwa to temat, który budzi ogromne emocje. Szkody w płodach rolnych oszacowała już gminna komisja. Rolnicy będą mogli skorzystać z kredytu klęskowego i uzyskać prolongatę terminu spłaty kredytów. Jeżeli Unia Europejska wyda zgodę, rolnicy z polami do pięciu hektarów otrzymają 2 tys. zł zapomogi, a powyżej pięciu hektarów - 4 tys. zł.
25-hektarowe pole Zbigniewa Kuriaty zamieniło się w pustynię. Rolnik obliczył, że na jego gruntach woda naniosła 21 tysięcy metrów sześciennych piachu. - Praktycznie straciłem swój warsztat pracy. Nie mam szans cokolwiek tam zrobić, to przerasta moje możliwości.
Ustawy o ochronie gruntów rolnych oraz o ochronie środowiska przewidują, że grunty zniszczone przez powódź powinny być zrekultywowane na koszt państwa. Zbigniew Kuriata zwrócił się z wnioskiem do starostwa o usunięcie piachu z pola. Czeka na odpowiedź.
6 tys. zł dla nielicznych
Mieszkańcy oburzają się, że tylko cztery rodziny otrzymały pomoc w wysokości 6 tysięcy złotych. Inni po 500 lub 1.000 złotych. Swoje protesty skierowali do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. - GOPS się wygłupił, pisząc o wodach podskórnych powodziowych i nie przyznając nam pełnej kwoty - atakuje Witold Kuriata. - Jakie wody podskórne? Miałem zalane kuchnię, łazienkę i kotłownię. Przez 3 doby na własny koszt wypompowywałem wodę. Gdyby nie to, pływałyby cztery okoliczne posesje!
Kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej Helena Masło podkreśla, że mówiło się o kwocie do sześciu tysięcy, a nie o pełnej sumie:
- Tam, gdzie nie było żadnych wątpliwości, że doszło do zalania posesji, wypłaciliśmy pełną kwotę. Pozostali mieszkańcy, u których wystąpiły podsiąknięcia czy podtopienia, otrzymali pomoc w różnych kwotach. Jest to decyzja administracyjna, przysługuje od niej prawo odwołania. Niezadowoleni mieszkańcy skorzystali z niego. Teraz czekamy na decyzje SKO.
Xawery Piśniak
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze