Powiat/Wrocław
„Oławski FOZZ” na wokandzie (3)
W dwóch poprzednich publikacjach („GP-WO” nr 12 i 16/2010) prezentowaliśmy wyjaśnienia Zbigniewa P. - byłego dyrektora oławskiej placówki BZ, oraz początek zeznań Rafała Cz. - naczelnika wydziału kredytów. Dla pełnego zaprotokołowania tego, co miał do powiedzenia ten drugi, potrzeba było kilku rozpraw. Przypomnijmy, że pierwszą część długich zwierzeń Rafała Cz. sąd wysłuchał na posiedzeniu w dniu 8 grudnia 2009.
Naczelnik zapracowany
Były naczelnik rozpoczął opowieść od przedstawienia swojej „genezy działalności w bankowości”, w kontekście powstałych zadłużeń wobec grupy „Agropol” Polwica i spółki „Eko-Agro” Piekary. Zwrócił uwagę, że pierwsze transakcje z tymi podmiotami oławski Bank Zachodni prowadził już w 1995 roku, natomiast on objął funkcję szefa wydziału kredytów dopiero w czerwcu 1999. Mając zaledwie 22 lata, był wtedy najmłodszym w Polsce naczelnikiem wydziału kredytów w tak dużym (jak oławski) oddziale bankowym. Był też osobą bez doświadczenia w bankowości - wcześniej pracował jako zwykły sprzedawca w sklepie elektrycznym. Gdy podjął pracę w oławskim BZ, zaczął uczyć się zaocznie bankowości, ale gdy go powoływano na naczelnika, był dopiero na pierwszym roku studiów.
Swoje obszerne wyjaśnienia Rafał Cz. prezentował przed sądem także na rozprawach 14 grudnia 2009 i 22 stycznia 2010. Mówił o swojej ciężkiej, wielogodzinnej pracy w oławskim banku, niemal harówce. Dla przykładu podał sierpień 1999, kiedy w ciągu 21 dni roboczych przepracował 290 godzin. - Nie otrzymałem za to ani dodatkowego wynagrodzenia, ani złotówki premii - żalił się sądowi. Wyjaśniał, że taki sposób pracy wynikał z mnogości problemów, które jako naczelnik wydziału kredytów musiał niemal codziennie rozwiązywać.
Naczelnik uczciwy i niewinny?
Rafał Cz. zdradził, że w marcu 1999 otrzymał ofertę przejścia do pracy w innym banku, ale z niej nie skorzystał. - Propozycja była bardzo atrakcyjna, a mimo to nie odszedłem wtedy z oławskiego BZ - mówił. - To chyba najlepiej świadczy, iż nie miałem świadomości tego, że w tym banku od kilku lat są finansowani klienci, którzy przedkładając nieprawdziwe dokumenty, doprowadzą w przyszłości do tej afery...
Cz. stwierdził, że odczuwa do dziś negatywne skutki i reperkusje swojego krótkiego, zaledwie półtorarocznego okresu pracy na stanowisku naczelnika wydziału kredytów.
Na koniec swoich wyjaśnień jeszcze raz podkreślił, że absolutnie nie czuje się winnym dokonania zarzucanych mu czynów. Zacytował fragment rozwiązanej umowy o pracę z Bankiem Zachodnim, z 31 maja 2005, z którego wynikało, że dotychczasowy pracodawca nie rości sobie wobec niego żadnych zobowiązań. - Późniejsze oskarżenie, jakie bank wniósł do prokuratury, dotyczyło byłych klientów, a nie byłych pracowników - mówił stanowczym, ale i trochę łamiącym się głosem Rafał Cz. - Nie nadużyłem uprawnień, ani ich nie przekroczyłem! Nie działałem w związku przestępczym w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla kogokolwiek i w jakiejkolwiek postaci! Zawsze działałem w interesie Banku Zachodniego. Chciałem, aby jego rentowność była wysoka, chociaż z dzisiejszej perspektywy oceniam, że sposób finansowania „Agropolu” był niekorzystny - zarówno dla holdingu, jak i dla banku. Prowadził do koncentracji zadłużenia i powodował ryzyko niewypłacalności poszczególnych spółek. Następowało tzw. rolowanie zadłużenia, czyli przedłużanie spłaty zobowiązań na kolejne okresy.
Oszczędna prokurator
Na kolejnej rozprawie, 26 stycznia 2010, sąd odczytał zeznania, jakie Rafał Cz. składał przed prokurator Dorotą Cebrat w trakcie postępowania przygotowawczego. Nie odbiegały one od tego, co były naczelnik mówił przed sądem. Potwierdził, że rzeczywiście wypowiadał w prokuraturze czytane teraz słowa. Zastrzegł jednak, że z każdych jego dziesięciu zdań pani prokurator robiła jedno. Dużą część winy za różne nieprawidłowości przy udzielaniu kredytów i przy spłacie wierzytelności Rafał Cz. kierował na wadliwy - jego zdaniem - system informatyczny „Zorba”, funkcjonujący wtedy w całym Banku Zachodnim. Dużo zastrzeżeń miał także do przełożonych, którzy nie zapobiegli aferze, dlatego zawnioskował, aby wezwać na rozprawę w charakterze świadków osoby ze ścisłego kierownictwa BZ - m.in. ówczesnego prezesa Aleksandra K., także Przemysława W. - wtedy szefa pionu odpowiedzialnego za ryzyko kredytowe, Jacka Z. - głównego księgowego w BZ oraz Mervyna D. - dyrektora pionu finansowego.
Sąd na razie nie ustosunkował się do wniosków Rafała Cz.
(cdn.)
Krzysztof A. Trybulski
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze