Oława
Prawie po dwóch latach
Oławski poseł ukończył w 2002 roku Liceum Ogólnokształcące w Jarocinie, po roku weekendowych spotkań i egzaminie eksternistycznym.
Zaczęło się od tekstu, w którym napisaliśmy, że poseł „za wiele szkół nie ukończył”. Po publikacji otrzymaliśmy pismo od adwokata-pełnomocnika posła, który odniósł się m.in. do tego sformułowania, uznając je za niegrzeczne. Aby napisać konkretnie, ile było tych szkół, poprosiliśmy pełnomocnika posła o odpowiedź. Mieliśmy ją otrzymać niezwłocznie, pod warunkiem, że wykażemy „związek pomiędzy pytaniami, a przygotowywanym przez nas artykułem na temat roku pracy poselskiej”. Mimo naszych starań, odpowiedzi nie było.
Do teraz. Poseł wreszcie zdecydował się „zamknąć” medialnie temat swojego wykształcenia i parę dni temu pokazał nam dyplom, potwierdzający uzyskanie wykształcenia średniego ogólnego. Gdzie? W Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Kościuszki w Jarocinie.
Kiedy? 7 kwietnia 2002 roku, po zdaniu eksternistycznego egzaminu przed komisją powołaną przez kuratora oświaty w Poznaniu, oddział w Kaliszu.
- Nabór był we Wrocławiu - tłumaczy poseł. - Szkołę wybrałem z ogłoszenia.
Roman Kaczor jest absolwentem oławskiego Zespołu Szkół Zawodowych im. Tadeusza Kościuszki, gdzie przed 1984 rokiem, kiedy wyjechał do USA, ukończył trzyletnią szkołę zawodową, kierunek mechanik samochodowy. Gdy skończył 45 lat, zapragnął uzupełnić wykształcenie o liceum ogólnokształcące, ale bez matury. Po co? - Po powrocie ze Stanów w 1990 zacząłem prowadzić działalność gospodarczą, ale nie wystarczyło mi wykształcenie zawodowe, chciałem mieć średnie ogólne - mówi.
Jednak podczas naszego spotkania w Sejmie (listopad 2009) w jego pokoju poselskim, w obecności trzech kolegów z redakcji, usłyszałem, że chodzi o „szkołę handlową” we Wrocławiu.
- To jakieś przejęzyczenie - tłumaczy dziś Roman Kaczor. - Nie mogłem tak powiedzieć...
*
W tej sprawie od początku chodziło nam o zasadę, że osoba publiczna, a taką jest poseł, powinna odpowiadać swoim wyborcom na pytania, a nie straszyć ich adwokatami (nigdy nie chodziło nam o poziom wykształcenia, to sprawa drugorzędna). Skoro poseł podaje, że ukończył szkołę średnią, mamy prawo wiedzieć, o jaką chodzi. W powiecie, gdzie jeden z wójtów kupił sobie uczelniany dyplom, takie pytania są na miejscu. Chodzi o zasadę jawności życia publicznego. Skoro ktoś unika odpowiedzi na proste i zasadnicze pytania, pojawiają się wątpliwości, niepotrzebne podejrzenia. Dobrze, że poseł wreszcie to zrozumiał, odpowiedział na pytanie i postarał się o wyjaśnienie swojego wcześniejszego zachowania.
Dlaczego poseł nie mógł nam pokazać dyplomu od razu, gdy jego wykształcenie stało się sprawą publiczną, szeroko komentowaną przez czytelników?
Tłumaczenie Romana Kaczora jest następujące: - Podczas wyborów w 2006 roku, gdy składałem do gazety ogłoszenie, doszło do pewnego nieporozumienia i poczułem się oszukany - mówi. - Miałem żal do gazety. W moim odczuciu wspieraliście wtedy kandydata PiS. Tak to odebrałem. Od tego momentu byłem negatywnie nastawiony do was. Sytuacja się zmieniła, gdy pół roku temu przyjechaliście do Sejmu i w „Powiatowej” ukazał się artykuł rzetelnie pokazujący moje zaangażowanie w pracę poselską, także na rzecz Oławy. Moje podejście do gazety się zmieniło.
W Sejmie byliśmy w listopadzie 2009, czyli już ponad pół roku temu. Był czas, aby porozmawiać o wykształceniu, skoro tyle razy o nie pytaliśmy. Czy próba ocieplenia stosunków z redakcją to efekt zbliżających się wyborów samorządowych?
- Absolutnie nie! - tłumaczy Roman Kaczor. - Już wcześniej parę razy proponowałem spotkanie i wyjaśnienie wszystkiego. Jednak ze względu na nawał mojej pracy i obowiązków, te spotkania nie dochodziły do skutku…
Jerzy Kamiński
[email protected]
Fot. Kryspin Matusewicz
Napisz komentarz
Komentarze