Jelcz-Laskowice
Niemiecka pomoc dla powodzian
- W minionym tygodniu zadzwoniła do mnie dziewczyna z fundacji w Zielonej Górze, że Niemiecki Czerwony Krzyż przygotowuje transport darów dla powodzian z Jelcza-Laskowic - opowiada Tadeusz Jamroz, szef PCK w Oleśnicy. - Poprosiła mnie o pomoc w zorganizowaniu tłumacza i pilotaż transportu z darami. Od początku pomagam powodzianom z Jelcza, więc się zgodziłem. Wiele razy organizowałem pomoc z zagranicy. Zawsze były to nowe towary wysokiej jakości. Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją, że dary nadają się do utylizacji, a nie do użytku. To świństwo! Tak się nie robi! Rozmawiałem o tej sprawie z regionalną telewizją i obiecali, że powiadomią o tym telewizję niemiecką, która nagrywała rozładunek towaru.
Transportem miały przyjechać ubrania, środki czystości i higieny oraz materiały budowlane. - Przywieźli 9,5 tony szmat i pół tony śmieci - mówi oburzony pan Tomasz, który był przy rozpakowywaniu worków z „darami”. - Stare brudne szmaty, w tym bielizna. Brudne buty, dwie żeliwne wanny, których już nikt dawno nie montuje. Wstyd było to wyciągać i komukolwiek pokazywać. Na śmietnik wyrzuca się lepsze rzeczy.
Dwa samochody dostawcze przyjechały z Niemiec do Jelcza-Laskowic w czwartek po południu. Jak mówi wiceburmistrz Robert Walkowiak, wszystko było spakowane w dużych plastikowych workach. Nikt nie zaglądał do środka, bo było już późno, poza tym są do tego upoważnione osoby. Nietypowe opakowania, wanny i zardzewiałe sprzęty wzbudziły jednak podejrzenie, że z tymi darami coś jest nie tak. - Nowe rzeczy, które otrzymujemy, są najczęściej w oryginalnych opakowaniach i pudełkach - mówi wiceburmistrz. - W tym przypadku tak nie było.
Zwołano więc czteroosobową komisję, przy której otwierano kolejne worki. Okazało się, że w większości są to stare, mocno zużyte ubrania. Były też zardzewiałe widły i pojedyncze sztuki starego sprzętu do porządkowania. Były też bardzo stare płytki ceramiczne i mała betoniarka.
W piątek wystawiono te rzeczy na podwórzu Publicznej Szkoły Podstawowej nr 2, gdzie znajduje się magazyn z darami dla powodzian. Zainteresowanie było jednak znikome. - W tej sytuacji część „darów” przekażemy na czyściwo, a resztę zutylizujemy - informuje wiceburmistrz. Poproszony o komentarz przyznaje, że nie powinno dojść do takiej sytuacji. Nie posądza jednak strony niemieckiej o złą wolę.
- Uważam, że to efekt niezrozumienia. Niemcy mogą mieć spaczony obraz sytuacji w naszym kraju.
Zdaniem radnej Renaty Godlewskiej, taki transport urąga godności powodzian: - Powinno się zrobić wszystko, by w całości wrócił do właściciela i na jego koszt. Chyba wiedzieli, co wysyłają?! Nie rozumiem też, jak można było bez sprawdzenia przyjąć 10 ton śmieci?!
Wioletta Kamińska
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze