Był zawodnikiem Moto-Jelcza Oława, później grał w Foto-Higienie Gać. Zakończył dość szybko karierę zawodniczą i zajął się trenowaniem. Na początku pracował z młodzieżą w MKS Oława, później przeniósł się do Foto-Higieny. W ciągu trzech lat gacianie stali się jedną z najmocniejszych drużyn we wrocławskiej klasie okręgowej. Krystian Pikaus opowiada o kulisach swojej pracy
Reklama
Z Krystianem Pikausem, trenerem Foto-Higieny Gać - rozmawia Piotr Walęciak
- Ostatni rok możesz zaliczyć do niezwykle udanych, świetna wiosna w wykonaniu twojej drużyny dała wam trzecie miejsce. Teraz mieliście bardzo dobrą jesień…
- Pokazaliśmy, że potrafimy dobrze grać w piłkę. Poparte to było solidnym przygotowaniem do sezonu. W poprzednim zajęliśmy wysoką pozycje. Będziemy doskonalić nasze umiejętności po to, żeby zająć jeszcze wyższe miejsce w tabeli.
- Po rundzie jesiennej jesteście na czwartym miejscu. Co oznacza wyższa pozycja?
- Dla mnie znaczy pudło, czyli co najmniej trzecie.
- Będziecie więc grać o awans do IV ligi?
- Jeśli nadarzy się taka okazja, to będziemy walczyli o awans.
- Działacze Foto-Hgieny popierają wasze chęci?
- Nie postawili nam awansu jako cel. Mamy zdobywać jak najwięcej punktów i bramek. Grać ładny futbol. Jeśli uda się awansować, to dobrze. Jeśli nie, to też dobrze.
- Uważasz, że wasz zespół jest gotowy na promocję?
- Trudno powiedzieć. Żeby myśleć o awansie do IV ligi, potrzebne są wzmocnienia w formacji obronnej. Gdyby się udało grać w przyszłym sezonie klasę wyżej, to na pewno konieczne by były następne posiłki.
- To wszystko ładnie brzmi. Macie niezły zespół, organizacja w klubie też jest na dobrym poziomie, ale czy na pewno w Gaci jest potrzebna IV liga? Foto-Higiena nie ma zbyt wielu fanów…
- Muszę przyznać rację. Miejscowość Gać ma klasę okręgową i uważam, że ten poziom rozgrywek jest najbardziej adekwatny do potrzeb miejscowych kibiców. Okręgówka to najwyższa liga w jakiej powinniśmy grać. No, ale jeśli uzyskamy promocję, to będziemy w IV lidze i pewnie nikt nie będzie miał nic przeciwko temu.
- Patrząc na poczynania twojego zespołu, narzuca, się jeden wniosek. Gracie świetnie wiosną, natomiast jesień macie z reguły o wiele gorszą. Dopiero w tym sezonie było nieco lepiej.
- Dlaczego tak jest?
- Muszę przyznać, że moje zespoły zawsze grają lepiej po zimie. Dlaczego tak jest? W rozgrywkach, w których gramy, są sami amatorzy. Lato jest krótkim okresem do przygotowań. Wielu zawodników wyjeżdża na urlopy i okres przygotowawczy skraca się jeszcze bardziej. Na tym poziomie rozgrywek każdy ma problem w tym okresie z przygotowaniem zespołu. Na szczęście ostatnia runda pokazała, że jesteśmy w stanie zdobywać więcej punktów także jesienią.
- Skąd więc ta odmiana?
- Myślę, że udało mi się zmobilizować moich piłkarzy i efekt od razu jest widoczny.
- Na boisku i poza nim widać, że masz duże zaufanie piłkarzy.
- Tworzymy świetną grupę, jest bardzo zgrana i zżyta ze sobą, to się przekłada również na wyniki.
- Powiedziałeś, że nie macie wielkiej presji ze strony działaczy na osiągnięcie najwyższego celu. Gać nie potrzebuje za wszelką cenę IV ligi. Doszedłeś więc do poziomu pewnej stagnacji. Nie brakuje ci adrenaliny, związanej z chęcią osiągnięcia wyniku? Nie brakuje ci jakiegoś trenerskiego wyzwania?
- Każdy trener ma swoje ambicje, ja też. Każdy chciałby doskonalić swoje umiejętności w wyższej klasie rozgrywkowej. W Gaci osiągnąłem pewien poziom, który będzie trudno przeskoczyć, ale nie dostałem jeszcze takiej propozycji z wyższej klasy rozgrywkowej, żebym mógł z tego skorzystać. Foto-Higienę przejąłem 2,5 roku temu. Była wtedy w totalnej rozsypce i trzeba było budować drużynę od podstaw. Musiałem niektórych namówić do przejścia do nas. Z niektórymi się udało i do dzisiaj bronią naszych barw. Na dzień dzisiejszy nie mam żadnej innej propozycji pracy, a w Gaci jest mi po prostu dobrze.
- Mówisz, że nie dostałeś żadnej propozycji. Wiem natomiast, że kilkakrotnie namawiał cię do współpracy prezes MKS Oława Jerzy Woźniak…
- To prawda, po każdej rundzie dzwonił do mnie i składał mi konkretne propozycje. Nie skorzystałem, bo wcześniej pracowałem w MKS jako trener juniorów i odszedłem z pewnych względów. Z tych samych powodów nie przyjąłem żadnej z propozycji Jerzego Woźniaka.
- Jakie to były względy?
- Nie ukrywam, że pod względem sportowym byłby to dla mnie awans, ale jestem trenerem i to mój zawód. Zawsze wykonuję swoją pracę najlepiej jak potrafię i muszę być za to wynagradzany. Jerzy Woźniak nie do końca to rozumiał i właśnie dlatego rozstaliśmy się, a ja przez kolejne lata nie przyjmowałem jego propozycji.
- Jeśli nowym prezesem MKS Oława będzie osoba wiarygodna i dotrzymująca słowa, to czy wtedy zdecydujesz się na prowadzenie trzecioligowej drużyny? Jesteś na to gotowy?
- Uważam, że jestem przygotowany do przejęcia takiej propozycji. Warunkiem jest oczywiście dobra organizacja w klubie.
- Skąd ta pewność siebie?
- Uczestniczę w wielu konferencjach metodycznych dla trenerów i instruktorów piłki nożnej. Spotkałem się z wieloma utalentowanymi trenerami m.in. z Czesławem Michniewiczem, Krzysztofem Paluszkiem, Łukaszem Becelą czy Pawłem Barylskim. Miałem okazję porozmawiać także z doświadczonym Antonim Piechniczkiem. Z każdego spotkania wynoszę spore wiadomości, chcę się doskonalić i ciągle doszkalać, więc nadal będę uczestniczył w tego typu spotkaniach.
- Który z tych trenerów zrobił na tobie największe wrażenie?
- Każdy szkoleniowiec jest inny, ale najbardziej przypadła mi do gustu filozofia Czesława Michniewicza. Jego wizja prowadzenia zespołu bardzo mi się podoba. Bardzo cenię Pawła Barylskiego, jego podejście i sposób wychowywania młodzieży jest bardzo ciekawy. U niego odbywałem praktyki, gdy studiowałem na Akademii Wychowania Fizycznego.
- Jeśli chodzi o powiat oławski, wraz z Sebastianem Sobczakiem jesteście uważani za najzdolniejszych trenerów. Czy mógłbyś porównać siebie z trenerem Sobczakiem? Jakie macie wspólne cechy, a co was różni?
- Z Sebastianem jesteśmy serdecznymi kolegami. Różni nas przede wszystkim to, że Sebastian ma większe doświadczenie jako piłkarz. Zakończyłem swoją grę na poziomie czwartoligowym, a on grał o wiele wyżej m.in. w lidze belgijskiej. Mógł pracować z wieloma trenerami na wyższym poziomie. To na pewno nas różni, a czym ja różnie się od niego? O to trzeba zapytać Sebastiana.
- Macie jednak wspólną cechę, waszym mentorem jest Czesław Michniewicz…
- Nawet o tym nie wiedziałem, ale miło słyszeć, że Sebastian też tak uważa. Byliśmy razem na kilku konferencjach, słyszeliśmy co przekazywał Michniewicz, więc nie jestem tym zdziwiony.
- W swoim zespole masz kilku utalentowanych młodych piłkarzy. Czy jest wśród nich taki, który powinien spróbować swoich sił wyżej, a może wszyscy powinni grać nadal w okręgówce?
- Najsilniejszym zawodnikiem jest cała drużyna, kolektyw. Na pewno kilku z chłopców mogłoby grać wyżej. Jednym z nich jest Radosław Florek i bardzo bym chciał, żeby poszedł do jakiegoś lepszego klubu. Dopingowałem mu, gdy był na testach w Ślęzie Wrocław, niestety wtedy się nie udało. Myślałem, że po tej rundzie, gdy jest liderem klasyfikacji strzelców, pojawi się jakaś propozycja. Tak się nie stało, bo otrzymał tylko od MKS Oława. W Oławie w tej chwili ciągle nie wiadomo co będzie i Radek zostanie u nas. Oprócz młodych graczy nie można zapomnieć o doświadczonym Jacku Sorbianie. Ten zawodnik swoją grą i postawą na boisku uczy naszych młodszych piłkarzy podstaw piłki nożnej.
- Waszą piętą achillesową jest defensywa…
- Dla mnie obrona zaczyna się od napastników, dlatego teraz w zimie będę chciał jak najszybciej wyjść na boisko i położyć nacisk na taktykę. Faktycznie, tracimy za dużo bramek, ale raz jeszcze powtarzam, że defensywa to nie tylko czterech obrońców i bramkarz. To cała drużyna.
- Potrafisz w zimie solidnie przygotować zespół, co nieraz udowodniłeś. Jaki masz sekret?
- Każdy ma swój sekret. Okres zimowy jest ciężki i zawodnicy niechętnie do niego podchodzą, ze względu na duże zmęczenie. Próbuję odbiegać od przyjętych standardów. Stosuję sport-testery, dzięki którym poznaję piłkarzy od strony fizjologicznej. Wtedy dzielę wtedy ich na grupy. Myślę, że to dobry kierunek, o czym mogą świadczyć nasze wyniki.
- Foto-Higiena stworzyła w prawie trzy lata ciekawy zespół. Wielu zawodników to wychowankowie MKS Oława. Wasz prezes Jan Kownacki był mocno powiązany z oławskim klubem. Czy nie uważasz, że to właśnie dzięki temu macie taki zespół, a nie jest to trochę sztuczny twór?
- Może zabrzmi to trochę nieskromnie, ale większość zawodników przyszłą do Gaci za Pikausem. Nie uważam, że zespół zbudowano sztucznie, nigdy nie patrzyłem czy zawodnik jest z Oławy, czy z Jaczkowic. Gdyby piłkarze nie chcieli u nas grać, na pewno by ich tutaj nie było.
- Wkrótce zaczyna się runda wiosenna - czy trener Pikaus ma jakąś listę życzeń co do transferów, a może wystarczą piłkarze, którzy są w tej chwili?
- Przede wszystkim moim życzeniem jest, żeby wszyscy piłkarze z poprzedniej rundy zostali z nami. Oprócz tego chciałbym sprowadzić obrońcę, który potrafiłby grać strefą.
- Czy masz jakiegoś konkretnego piłkarza na myśli?
- Nie, chyba nie. Chociaż jest jeden, to Carlos Puyol z Barcelony (śmiech).
- Wasi prezesi bardzo prężnie działają, może go sprowadzą do Gaci (śmiech)?
- Porozmawiam z nimi, może będzie taka szansa.
- Na koniec jakie trener Pikaus ma cele marzenia w bieżącym roku, oprócz Puyola?
- Moim marzeniem jest poprowadzenie zespołu przynajmniej trzecioligowego, ale na razie nie widzę szans, żeby tak się stało. Drugą ważną rzeczą jest moje zdrowie. W czerwcu czeka mnie zabieg rekonstrukcji wiązadeł kolana. Moim marzeniem jest, żeby wszystko dobrze się ułożyło. Jeśli chodzi o drużynę, to grać dobrą i ciekawą piłkę, zdobywać jak najwięcej punktów, czyli tak, żeby nasza gra cieszyła kibiców.
- Dziękuję za rozmowę, życzę spełnienia marzeń i osiągnięcia celów.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze