Wójcice
Siedziba stulatków
Kwiaty, gratulacje i życzenia przekazali solenizantom burmistrz miasta i gminy Jelcz-Laskowice Kazimierz Putyra oraz kierownik Urzędu Stanu Cywilnego Danuta Zapotoczna.
- Ze wzruszeniem stwierdzam, że mamy w naszej gminie kolejnego stulatka, a to druga taka osoba mieszkająca w Wójcicach - mówił Kazimierz Putyra, ściskając rękę stuletniego imiennika. Przekazał życzenia i gratulacje od premiera RP Donalda Tuska i wojewody dolnośląskiego Rafała Jurkowlańca.
Mocno przejęty pan Kazimierz w milczeniu przyjmował gratulacje i życzenia. Po chwili przyszedł czas na wspomnienia i żarty. Chociaż ostatnimi czasy zdrowie jubilata trochę szwankuje, jednak dopisuje dobry humor.
*
Kazimierz Lis urodził się 19 kwietnia 1910 w Opakach. Tam się ożenił i urodziło się dwoje dzieci. W czasie wojny przyłączył się do partyzantów, walczył w szeregach Armii Krajowej. Kilka razy cudem wywinął się śmierci. Pod koniec wojny wywieziono go pod Stuttgart na roboty przymusowe.
- To były ciężkie czasy - wspomina. - Gospodarz był złym człowiekiem i źle traktował ludzi.
W roku 1945 żona i dwójka dzieci Kazimierza podzielili los repatriantów. Początkowo trafili do Biskupic Oławskich, później przydzielono im dom w Wójcicach. Cały czas czekali na informacje z Czerwonego Krzyża o mężu i ojcu. Nadeszły dopiero półtora roku po wojnie.
- Jeszcze chwila i nie wiadomo, czy w ogóle byśmy się spotkali - mówi Kazimiera, najstarsza córka jubilata.
- Tato miał już wyrobione papiery i był przygotowany do podróży za ocean. Miał jechać do Ameryki. Czerwony Krzyż odnalazł go i powiadomił rodzinę w ostatnim momencie.
Gdy wrócił do domu, doczekał się następnej dwójki dzieci, potem szóstki wnucząt i siódemki prawnucząt. Całe życie był okazem zdrowia, pogodnym człowiekiem, optymistą. Chociaż nogi odmawiają mu posłuszeństwa i czasem przychodzą chwile zwątpienia, jednak nie narzeka i nie skarży się.
*
Dobry humor nie opuszcza Marii Słockiej, która 26 stycznia skończyła 103 lata. W dniu urodzin nie czuła się dobrze, dlatego przedstawiciele władz gminy nie mogli jej wtedy odwiedzić z życzeniami, co uczynili teraz, łącząc z wizytą u stuletniego sąsiada.
Po chorobie nie ma już śladu, a jubilatka czuje się bardzo dobrze. Rozpiera ją energia, nie opuszcza ciekawość. Bardzo często ogląda telewizję i śledzi wiadomości.
- Zawsze była ciekawa świata - wspomina jej córka Stefania. - Miała wesołe usposobienie, ludzie ją lubili.
Do Wójcic przyjechała z trójką dzieci w roku 1945. W następnym wrócił z wojny jej mąż Michał. Do późnej starości prowadzili gospodarstwie i pracowali na roli. Ma czworo wnucząt i ośmioro prawnucząt, a cztery i pół miesiąca temu przyszedł na świat jej pierwszy praprawnuczek Maciuś.
- Bardzo się cieszyła - opowiada córka. - Gdy przywieźli go do domu, od razu podeszła. Chwilę popatrzyła i stwierdziła, że jest podobny do taty.
Żegnając się z jubilatką burmistrz powiedział, że wizyta u niej daje mu energię na cały rok. Zapowiedział, że w przyszłym roku też przyjedzie.
Tekst i fot.:
Wioletta Kamińska
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze