Po prostu brak słów…
Oglądałam telewizję, gdy nagle do salonu wpadł mój brat. Powiedział, że samolot prezydenta miał wypadek. Ha ha ha - pomyślałam sobie. Bardzo śmieszne. Brata nigdy nie należy traktować poważnie. Ale jemu nie było wcale do śmiechu. Stał pod ścianą cały blady. Uśmiech zniknął z mojej twarzy. Serce podeszło mi do gardła. Aaaale… - zdołałam tylko wykrztusić.
Prawda jest jedną z najważniejszych wartości w życiu każdego z nas. Gdy inni chcą ją zatrzeć, trzeba o nią walczyć. Nieraz bywa bolesna, ale zawsze lepsza od kłamstwa. Mimo to często wybieramy tą „gorszą” opcję. Właściwie, to po co o niej pisać? Każdy przecież wie, co ona oznacza. Mylimy się. To właśnie za nią zginęli 70 lat temu polscy żołnierze, nauczyciele, duchowni. Oni chcieli, by cały świat dowiedział się o tym łgarstwie. Co otrzymali w zamian? Kula w łeb i do dołu! Oto los, jaki zgotowali pomordowanym radzieccy żołnierze.
Niejednokrotnie mówi się o tym, że historia lubi zataczać koło. Tylko, że teraz zrobiła to w okrutny sposób. Prezydent, jego małżonka i wiele ważnych osobistości jechali do Katynia, gdzie miały odbyć się uroczystości związane z 70 rocznicą mordu katyńskiego. Mieli dolecieć, ale gdy wybiła godzina 8.56, zdarzyło się coś, przez co cały świat zatrzymał się. Samolot prezydencki rozbił się. Myślałam, że to tylko drobny wypadek i wszyscy wyjdą z tego cało. Po chwili z miejsca zdarzenia zaczęły napływać informacje, a między innymi ta najstraszniejsza: nikt nie przeżył. Nie wiedziałam co zrobić, czuć, co myśleć… Jak to się stało?! To niemożliwe… wieczorem wszystko było już jasne. Zginęło 96 najważniejszych osób w państwie. Nikogo nie udało się uratować… Ci wszyscy ludzie jechali tam po to, by właśnie ta prawda wyszła na jaw. Było ułożone piękne przemówienie przez prezydenta… którego nigdy już nie odczyta. Ci ludzie odeszli i nigdy już nie wrócą. A tylko chcieli, żeby prawda wyszła na jaw…
Ból, żal, rozpacz, pustka… żadne słowo nie określi teraz tego, co przeżywa cały naród Polski. Straciliśmy najważniejszych ludzi w państwie. Rodziny straciły swoich mężów, ojców, matki. Teraz, gdy nadeszła.
Magdalena Pilawa kl. VIa
Katastrofa w Smoleńsku
Jadę do Wrocławia. W radiu ogłaszają informację „Rozbił się samolot prezydencki”.
Reszty informacji nie usłyszałam, bo zaczęłam coś „nadawać”. Pomyślałam, że to samolot z prezydentem Rosji albo innego kraju. Po chwili dostałam SMS „Ale się porobiło”. Zdezorientowana odpisałam „Ale co?”. Wychodząc z auta dostałam wiadomość, że rozbił się samolot z parą prezydencką. Pierwsze informacje, o jakich się dowiedziałam to to, że samolot się rozbił i PRAWDOPODOBNIE nikt nie przeżył. Wchodząc na stoisko ze sprzętem RTV i AGD zauważyłam dużo ludzi stojących przy telewizorach, które były włączone na tvn 24. Z telewizji dowiedziałam się, że na pewno wszyscy zginęli. W centrum handlowym panowała bardzo napięta atmosfera. Wszyscy ludzie trzymali w rękach komórki, z których dzwonili lub pisali do bliskich, aby dowiedzieć się czegoś więcej o katastrofie. Parę godzin później wracając już do domu w radiu słychać było same smutne piosenki. Domyśliłam się, że jest już żałoba narodowa.
Przez parę dni nie dochodziło do mnie to, że głowa państwa i inni ważni dla kraju politycy zginęli w tragicznej katastrofie samolotu. Ta tragedia była wielką stratą dla Polski. W tej całej sytuacji pocieszające jest to, że inne kraje też łączą się z nami w bólu i ogłaszają chociażby jednodniową żałobę. Prezydenci niektórych państw zadeklarowali, że pojawią się na pogrzebie prezydenta i jego żony. Ciała pary prezydenckiej spoczną na Wawelu. Teraz wszystko jest już jasne i chyba dotarło do wszystkich nas - zginął Lech Kaczyński.Był nie tylko prezydentem ale też był ojcem, bratem, przyjacielem i honorowym człowiekiem...
Ola Sobota VI b
Fot. archiwum SP nr 3 w J-L
Napisz komentarz
Komentarze