Jelcz-Laskowice Sesja i msza święta
- Zaprosiłam was na to spotkanie, byśmy wspólnie oddali hołd tym, którzy zginęli w sobotniej katastrofie lotniczej - mówiła przewodnicząca Rady Miejskiej Beata Bejda 13 kwietnia, w sali konferencyjnej Urzędu Miasta i Gminy Jelcz-Laskowice. - Są tu przedstawiciele różnych grup społecznych. Witam wszystkich i dziękuję za przybycie. Po 70 latach historia zatoczyła koło. Lecieli na uroczystości katyńskie i sami zginęli. Symbolika tej tragedii jest aż nadto wymowna. Wielka niesprawiedliwość dziejowa. Bezmiaru tej tragedii długo nie zrozumiemy. Nie żyją prezydent i jego żona. Zginęła elita polityczna, wojskowa i społeczna Polski. To niepowetowana strata dla naszego kraju i narodu. Prezydent Lech Kaczyński był mężem stanu, człowiekiem uczciwym, dla którego polityka była służbą dla kraju. Całe swoje życie poświęcił wolnej Polsce i Europie. Możemy dziś zadać pytanie, co dalej z Polską, Panie Prezydencie? Ale odpowiedzi każdy musi udzielić sobie sam.
W dalszej części wystąpienia przewodnicząca podkreśliła, że w obliczu takiej katastrofy nie ma i nie powinno być podziałów politycznych, warto się zastanowić, co w życiu jest naprawdę ważne. Przypomniała też, że od 2007 roku 13 kwietnia jest dniem pamięci ofiar zbrodni katyńskiej. - Chcę się podzielić jeszcze jedną osobistą refleksją - dodała. - Wszyscy przeżywamy to, co się stało. Ale oprócz nas, dorosłych, szczególnie przeżywają to dzieci. W poniedziałek dzieci z wrocławskiego przedszkola integracyjnego poprosiły opiekunki, aby porozmawiały z nimi o tym, co się stało w Smoleńsku. Następnie stanęły w kręgu i minutą ciszy uczciły pamięć tragicznie zmarłych. Najbardziej ujął mnie jednak ostatni fragment tego zdarzenia. Gdy opiekunki skończyły powiadać, podeszła do nich mała 6-letnia dziewczynka i powiedziała: - Gdybym mogła uratować pana prezydenta, to zrobiłabym to, ale niestety nie mogę.
Po chwili ciszy głos zabrał wiceburmistrz Tomasz Kołodziej: - Przyszliśmy tu dziś, czując ogromną potrzebę narodowej wspólnoty. Przypomniał, że w historii Polski zdarzały się już katastrofy, uderzające w najcenniejszą część naszego społeczeństwa, ale nigdy jednego dnia nie zginęło tak wiele znaczących osób. Tych, którzy zbudowali nasze państwo. Zauważył też, że ofiara tych wspaniałych ludzi nie może pójść na marne. - My wszyscy politycy, od tego najniższego szczebla z zastępcą burmistrza włącznie, musimy przypomnieć sobie, że demokracja to jest sztuka sporu, ale sporu opartego na argumentach oraz wizjach, z maksymalnym wzajemnym poszanowaniem. Panie Prezydencie, pasażerowie lotu do Smoleńska: - Jeszcze Polska nie zginęła!
Po tych słowach, przy dźwiękach nokturnu żałobnego Fryderyka Chopina, Stanisław Wolski - aktor teatralny z Wrocławia, odczytał listę nazwisk wszystkich ofiar sobotniej katastrofy, a następnie wiersz pod tytułem „Pogrzebowy blues”. Gdy skończył, na sali zapadła głucha cisza, którą po minucie przerwała pieśń „Boże coś Polskę”. Na zakończenie płk Mieczysław Struś, na prośbę Marii Litwin, sybiraczki z Miłoszyc, której ojciec został zamordowany w Katyniu, odczytał fragment prozy, poświęconej Polakom, spoczywającym w lesie katyńskim.
Msza święta w intencji ofiar katastrofy samolotowej i zamordowanych w Katyniu 70 lat temu rozpoczęła się dwie godziny później, w kościele pod wezwaniem M.M Kolbego. Przyszły tłumy. Głoszący kazanie ksiądz Mirosław Drzewiecki, wrocławski duszpasterz studentów i środowisk twórczych przypomniał, że najważniejszą wartością dla człowieka jest wiara w Boga, a jej brak prowadzi do tragedii. - Bo kto nie kocha Boga, nie kocha człowieka - przekonywał. - Zastanawiamy się, dlaczego doszło do tej tragedii? Gdzie wtedy był Bóg? To trudne pytania i czasem nie na miejscu. Ale to, co się stało, spowodowało, że ateistyczny świat, który prowadzi batalie przeciwko dzisiejszej wierze, patrzy dziś na Polskę. Widzi rozmodlonych ludzi z krzyżem na piersiach i zaczyna podziwiać. Widzi, że krzyż to nie wymysł, który można zlikwidować jednym wyrokiem sądu.
Na zakończenie uroczystości złożone kwiaty przy tablicy pamięci „Golgoty Wschodu” znajdującej się w kościele, a przy krzyżu misyjnym zapłonęły znicze.
Wioletta Kamińska
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze