Cel - awans
Reklama
Na półmetku rywalizacji marcinkowiczanie zajmują pozycję lidera w grupie IV wrocławskiej klasy A”, mając sześć punktów przewagi nad kolejną drużyną. Nie doznali ani jednej porażki i tylko trzy razy remisowali
Od kilku lat Sokół Marcinkowice próbuje bezskutecznie awansować do klasy okręgowej. W tym sezonie ma być inaczej. Marcinkowiczanie zdominowali rozgrywki IV grupy klasy „A” i są na najlepszej drodze do upragnionego celu. - Nasza grupa jest słabsza niż w poprzednich latach - mówi Sławomir Smoleń, prezes i zawodnik. - Najgroźniejsi przeciwnicy z lat poprzednich - LKS Stary Śleszów i Świteź Wiązów - grają w okręgówce, zamierzamy do nich dołączyć.
Remis na początek
Inauguracja na własnym boisku nie była zbytnio udana. Sokół zremisował bezbramkowo z rewelacją rozgrywek LKS Brożec. - To był wypadek przy pracy - mówi Smoleń. - Rywal bronił się całą drużyną, często wybijając piłkę na oślep, a my nie mogliśmy się przebić przez skomasowaną defensywę.
Z meczu na mecz marcinkowiczanie prezentowali się coraz lepiej, a wygrane nad Rzemieślnikiem Oława i Energetykiem Siechnice potwierdziły dobre przygotowanie drużyny.
Nerwy w Sobocisku
Następny remis przytrafił się Sokołowi z rywalem zza miedzy - Czarnymi Sobocisko. - Derby żądzą się swoimi prawami - mówi Smoleń. - Podopieczni Dariusza Witkowskiego zagrali bardzo ambitnie i skończyło się na 1:1.
Po końcowym gwizdku doszło do nieprzyjemnego incydentu. Asystent drużyny z Marcinkowic Łukasz Mazur próbował sam wymierzyć sprawiedliwość, atakując sędziego. Powstrzymali go zawodnicy i służby porządkowe.
Zachód zdobyty
Potem była seria sześciu zwycięstw. Dobrą passę przerwał remis z GKS Żórawina. - Ten mecz od początku źle się dla nas ułożył - mówi Smoleń. - Przeciwnik zdobył prowadzenie, a czerwonymi kartkami ukarani zostali Radosław Pańkowski i Łukasz Soroczyński. Mimo to zdołaliśmy utrzymać rezultat remisowy, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni.
Kontuzjowanego etatowego bramkarza Artura Walczaka zastąpił w tym meczu Bartosz Paluch i do końca rozgrywek spisywał się bardzo dobrze. - Bartek popełnił tylko jeden poważny błąd - ocenia Sławomir Smoleń. - W spotkaniu na szczycie z wiceliderem Zachodem Sobótka źle obliczył lot piłki i straciliśmy gola. Ostatecznie zwyciężyliśmy 3:2 i ten kiks poszedł w niepamięć.
Najlepsi w obronie i ataku
Marcinkowiczanie imponowali skutecznością i grą obronną. Zdobyli 42 bramki, tracąc tylko osiem. Lepszym bilansem nie może się pochwalić żadna z drużyn. Ostoją defensywy była para stoperów Radosław Zadorożny i Mateusz Soroczyński. Znaczne postępy poczynił boczny obrońca Artur Synówka. Natomiast w ataku świetnie prezentowali się Emil Kędzior i Sebastian Tylka. Ten ostatni błysnął w spotkaniu kończącym jesienną rundę z rezerwą Foto-Higieny Gać, pięciokrotnie wpisując się na listę strzelców, a drużyna z Marcinkowic wygrała 6:1.
Krótka ławka
Największym problemem Sokoła była wąska kadra. Często pozostawali w odwodzie tylko doświadczeni Zdzisław Miś i Jacek Cygan. - Rzeczywiście mieliśmy problemy kadrowe spowodowane kontuzjami i kartkami - potwierdza Smoleń. - Na szczęście mamy możliwość ściągnięcia zawodników z drużyny rezerwowej, w której świetną pracę wykonuje Jacek Łągiewczyk.
Trener liderem
- W poprzednim sezonie łączyłem stanowiska prezesa i trenera, byłem także zawodnikiem - mówi Smoleń. - Zaczynało brakować czasu, dlatego powierzyliśmy funkcję grającego trenera Piotrowi Walczakowi. To zmotywowało go mocno, był prawdziwy liderem drużyny. Reszta zawodników też zasługuje na pochwałę, nie mieliśmy praktycznie słabych punktów.
Tomasz Neumann
Fot.: Piotr Zalewski
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze