Oława /Miłoszyce Śnięte ryby
- W minionym tygodniu, kiedy lód zaczął topnieć, widać było, że w stawie są śnięte ryby - mówi Adam Stelczyk z Miłoszyc. - Nikt się jednak nie spodziewał, że doszło do masowego śnięcia. Staw należy do Polskiego Związku Wędkarskiego, on się nim opiekuje i zarybia. Przychodzi tu wielu wędkarzy, więc miałem nadzieję, że widząc martwe ryby, któryś z nich zareaguje i poruszy odpowiednie służby. Niestety, mijają kolejne dni i nikt nic z tym nie robi, a ryby zaczynają się rozkładać w wodzie.
- I już okropnie śmierdzą - dodaje Tadeusz Gabryluk, też mieszkaniec Miłoszyc. - Zadzwoniłem dziś rano do wydziału ochrony środowiska w Urzędzie Gminy Czernica, staw leży na jej terenie. Opowiedziałem, co się stało i poprosiłem o interwencję. Poinformowano mnie, że gmina nic do tego nie ma, bo wydzierżawiła staw PZW. Zadzwoniłem więc do PZW we Wrocławiu i obiecano mi, że jeszcze w tym dniu zajmą się sprawą. Więc czekamy. Mieszkańcy zastanawiają się, czy nie można był zapobiec masowemu śnięciu ryb i kto za to odpowiada?
To nie nasz staw
Pracownik wydziału ochrony środowiska w Urzędzie Gminy Czernica odesłał nas z kwitkiem, podobnie jak mieszkańców Miłoszyc. Urzędniczka powiedziała, że nie będzie się wypowiadać na temat stawu, którym gmina nie zarządza. Odpowiedzialne za zbiornik jest koło PZW w Czernicy. Próbowaliśmy się skontaktować z jego prezesem, ale w poniedziałek nie odbierał telefonu. Janusz Romańczukiewicz - komendant Społecznej Straży Rybackiej w Oławie poinformował, że przyczyną śnięcia ryb była przyducha, czyli zbyt mała ilość tlenu w wodzie, spowodowana ostrą zimą. - Do masowego śnięcia ryb doszło w Miłoszycach i w Oławie na Piaskach - mówi. - Wiem, że członkowie kół wędkarskich robili w lodzie przeręble, ale to niewiele dało. Woda bardzo szybko zamarzała, a oba zbiorniki są stosunkowo płytkie. To problem, który dotknął wiele miejsc w kraju. Trudno więc kogokolwiek winić za to, że ryby padły. Koła wędkarskie muszą jednak uprzątnąć martwe ryby i zrobią to, gdy zniknie lód ze zbiorników. W sobotę jeszcze zalegał.
Rozmawiając z nami w poniedziałek komendant był poza Oławą, więc nie mógł zobaczyć jak wygląda sytuacja nad stawem w Miłoszycach. Po rozmowie telefonicznej szybko podjął interwencję i już po chwili zadzwonił do redakcji, by poinformować, że w środę przyjedzie po zdechłe ryby firma utylizacyjna z Chojnowa. Jeszcze w poniedziałek członkowie kół wędkarskich mieli pozbierać ryby do worków. W rozmowie z prezesem koła PZW w Jelczu-Laskowicach komendant uzgodnił, że sprzątaniem stawu w Miłoszycach zajmą się członkowie tego właśnie koła, chociaż staw podlega kołu PZW Czernica.
Będzie smród na kilometr
Do godzin popołudniowych w poniedziałek nie pojawił się nad stawem nikt oprócz mieszkańców. Zatykając usta i nos przed drażniącym smrodem patrzyli ze zdumieniem i niedowierzaniem na zalegające w trzcinach, wzdłuż plaży, martwe i częściowo porozrywane leszcze, karpie oraz węgorze. Największe wrażenie budził makabryczny widok leżących na brzegu kilkunastu ponadmetrowej długości amurów, szczupaków i sumów. Dwa dni wcześniej wyciągnął je z wody mieszkający w pobliżu Józef Adamowicz. - Wziąłem łódkę i we trzech wyłowiliśmy największe sztuki - opowiada. - Musiałem to zrobić. Bałem się, że zaczną gnić i opadną na dno. Wtedy nikt by ich nie wyłowił. Była sobota, więc kogo miałem powiadomić o problemie? Dziś rano zadzwoniłem do PZW, do Urzędu Gminy Czernica. Jeżeli nikt nie zacznie tego sprzątać, sam to zrobię. Nie mam wyjścia. Mieszkam w pobliżu, a za kilka dni będzie czuć smród na kilometr.
Po godzinie 16.00 przyszło nad staw pięciu mężczyzn - z jednym podbierakiem, kilkoma parami jednorazowych rękawiczek i jedną parą wysokich butów wędkarskich, tzw. woderów. Okazało się, że to członkowie koła PZW Czernica. Jeden z mężczyzn poinformował, że był tu dzień wcześniej. Rozeznał problem i przyjechali sprzątać, bo to ich staw. Oni go zarybiają i za niego odpowiadają. Nie chciał z nami rozmawiać. - Dajcie mi święty spokój, robicie sensację z byle czego - stwierdził i zaczął zbierać ryby.
Robota nie kleiła się jednak. Panowie nie bardzo wiedzieli, jak mają się do tego zabrać. Jedni wrzucali do worków ryby leżące na brzegu. Dwaj inni przy pomocy Józefa Adamowicza i jego poduszkowca wyławiali ryby, zalegające w trzcinach. Po dwóch godzinach wędkarze mieli dość roboty. Spakowali manatki i odjechali, zostawiając na plaży worki ze zdechłymi rybami.
- Według mnie wyłowiono z wody około 1/3 martwych ryb, zalegających w stawie. Reszta wciąż tam jest - powiedział we wtorek przed południem Józef Adamowicz. - Mam nadzieję, że dziś wędkarze posprzątają resztę.
O dalszym przebiegu akcji chcieliśmy porozmawiać z prezesem koła PZW w Czernicy. Tym razem, czyli we wtorek przed południem, odebrał telefon. Powiedział, że będą kontynuować akcję.
Czym to grozi?
- Nie mamy wystarczającej wiedzy, aby ocenić skutki śnięcia ryb w zbiorniku „Piaski” - mówi Piotr Łuciw, naczelnik wydziału ochrony środowiska w oławskim Starostwie Powiatowym. - Pozostawienie martwych ryb w wodzie lub jej pobliżu może przyspieszyć procesy gnilne, powodując zmniejszenie ilości tlenu oraz pogorszyć jakość wody w zbiorniku. W celu wyeliminowania potencjalnego zagrożenia dla środowiska, należy niezwłocznie usunąć ryby zalegające w zbiorniku „Piaski” oraz w sąsiedztwie. Utylizacji martwych zwierząt może dokonać jedynie podmiot posiadający odpowiednie zezwolenie...
Tekst i fot.:
Wioletta Kamińska
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze