Powiat
Psi problem
W zamyśle gospodarza show było zwrócenie w ten sposób uwagi na ogólnopolski problem zalegających wszędzie psich odchodów - szczególnie wczesną wiosną.
Kupa zamiast Marzanny
Happening Wojewódzkiego, choć kontrowersyjny, nie przyniósł żadnych zmian. Końcowi zimy w polskich miastach - jak towarzyszył, tak nadal towarzyszy - psi kał (z reguły zwany bardziej dosadnie) i zapach odchodów. Nie inaczej jest w Oławie, której wiosennym symbolem śmiało mogłaby się stać kupa z wetkniętą weń miniaturką herbu miasta - taką samą, jaką noszą niektórzy urzędnicy.
Plakietki takie są niedostępne w sklepach. Pewnie dlatego oławskie dzieciaki z ulicy Rybackiej, zamiast kogucika wtykają w „piaskownicowy kał” petardy i odpalają je. Inni, zamiast wystrzałowych fajerwerków, wolą świętować nadejście wiosny - często nieświadomie -wdepnięciem w „chodnikowy kał”. Nie od dziś wiadomo, że przynosi to szczęście - i tym chyba należy tłumaczyć tyle rozdeptanych odchodów na oławskich chodnikach. Ta popularna tradycja witania wiosny - poprzez wdepnięcie w kupę - wypiera ludowy zwyczaj topienia Marzanny w rzece.
Kupa wagonów
W jednym z odcinków kultowego serialu komediowego „Czterdziestolatek” inż. Karwowski staje przed problemem, w jaki sposób pokazać rozmach budowy Dworca Centralnego w Warszawie. - Gdyby wszystkie dźwigi z tej budowy zebrać razem, to uniosłyby Pałac Kultury - tłumaczy obrazowo. Podobnie malowniczy przykład może zilustrować ogrom kupy „produkowanej” przez psy w Oławie. Każdy z 2,5 tys. zarejestrowanych najlepszych przyjaciół człowieka wydala dziennie średnio po 250 gramów odchodów. Razem 625 kg na dobę. W miesiącu daje to prawie 20 ton psiego łajna - tyle samo węgla mieści się w wagonie towarowym. - Gdyby ktoś chciał wywieźć wszystkie psie kupy zebrane przez rok w Oławie, należałoby podstawić pociąg z 12 wagonami - mógłby powiedzieć inż. Karwowski. Dodatkowo, na doczepkę do tego składu, trzeba byłoby dołączyć jeszcze parę wagonów z odchodami psów niefigurujących w ewidencjach. Pociąg taki nigdy nie będzie załadowany i nigdzie nie pojedzie, bo w Oławie prawie nikt psich kup nie zbiera.
Kupa z dodatkami
Popularne była kiedyś zabawa, polegającą na odgadywaniu przedmiotów z zawiązanymi oczyma. Można było używać rąk, języka, nosa - wszystkiego oprócz wzroku. Z odgadnięciem kupy w takiej zabawie nie byłoby najmniejszego kłopotu. Gorzej, gdyby zapytano, do jakiego ssaka ona należy. Niewiele ułatwiłaby podpowiedź, że to kupa ludzka lub psia. Kał homo sapiens i jego czworonożnego przyjaciela są bardzo podobne.
Do takich samych wniosków doszedł Adaś Miałczyński w „Dniu Świra”, pytając retorycznie: - A co to pies ma mniej gówniane gówno od człowieka? Kupa Adasia Miałczyńskiego tak samo rozjeżdża się pod butem i tak samo śmierdzi jak odchody Bobika, załatwiającego się pod balkonem Adasia. Obydwie kupy zbudowane są z resztek pokarmowych, śluzu, wody, pozostałości nabłonka. Tylko eksperci potrafią wykazać, że w psich odchodach jest z reguły więcej bakterii i pasożytów. Dużo więcej. Pracownicy sanepidu wymieniają robaki, tasiemce, nicienie, larwy, jaja, cysty, glisty oraz cieszące się niesłabnącą popularnością wśród bakteriologów salmonelle i pasożyty toksokarozy. Wszystkie one są niebezpieczne dla zdrowia.
Kupa pomysłów
Na Zachodzie - do którego chcemy się równać - właściciel, który nie posprząta po swoim psie, może być pewien, że ktoś o tym doniesie. W niektórych miastach Polski za taką postawę próbowano nagradzać biletami do aquaparku. Bez większego efektu, bo u nas lepiej wdepnąć niż wykazać się postawą obywatelską. Skuteczność polskich happeningów i akcji informacyjnych też jest mierna, co potwierdza wspomniany na początku program Kuby Wojewódzkiego (którego oskarżono szybko o znieważanie symboli narodowych).
W Oławie pojawiały się różne pomysły walki z psimi kupami. Do donosicielstwa nikt jeszcze nie nakłaniał. Rozstawiano za to specjalne kubły na odchody, pojawiały się znaki zakazu wyprowadzania psów na trawniki i place zabaw. Zorganizowano specjalną toaletę dla czworonogów, co było jedynym niekonwencjonalnym pomysłem w regionie (nie udało się jednak nakłonić psów do robienia kupy tylko w wyznaczonym dla nich miejscu, za oczyszczalnią ścieków). Żaden ze stosowanych dotychczas sposobów walki z wszechobecnymi w Oławie kupami nie zdał egzaminu.
Kupa forsy
W krajach cywilizowanych praktycznie nie ma problemu bezpańskich kup. Edukacja i wysokie kary sprawiły, że niełatwo jest tam wdepnąć w psie odchody. W USA właściciel, który nie posprzątał po swoim psie, płaci 500 dolarów, albo trafia za kraty na miesiąc. W Niemczech - 500 euro, podobnie w Holandii. W Wielkiej Brytanii komfort pozostawienia kupy może uszczuplić portfel nawet o równowartość 10 tys. zł.
W Oławie z reguły kończy się na pouczeniu o obowiązku posprzątania. Najwyższy mandat wynosi 500 zł, ale Straż Miejska takiego jeszcze nie wlepiła. W tym roku wystawiono 14 mandatów na łączną kwotę 800 zł (średnia kara to 60 zł).
Czy na kupie można zarobić jeszcze w inny sposób? Najprostszy pomysł z przekształceniem psich odchodów na nawóz odpada, bo najpierw trzeba byłoby kupy zabrać - a wiadomo, że nikomu się nie chce. Poza tym cena takiego użyźniacza nie byłaby na tyle wysoka, aby to się opłacało. Wysoka jest za to cena Animal Poo Coffee. To specjalny rodzaj kawy, uzyskiwanej z częściowo przetrawionych ziaren, odzyskiwanych z kału niektórych ssaków. W oławskiej wersji używalibyśmy do tego psów i ich kup, które są wszędzie. 100 gramów najdroższej na świecie kawy tego typu - Kopi Luwak z Indonezji - którą „produkuje” lis, kosztuje 300 zł. „Psie” kopie i podróbki osiągają cenę 200 zł i na tyle należałoby wycenić oławską odmianę. Po otwarciu w Oławie punktów skupu i przetwórstwa kup karmionych kawą psów - zniknąłby od razu problem bezpańskich odchodów. Wszystkich pozostających bez pracy przekwalifikowałoby się od razu na zbieraczy, likwidując problem bezrobocia. Banki w Rynku przekształcono by w kawiarnie z regionalną kawą, a sama Oława stałaby się najczystszym miastem w Polsce.
Wszystko dzięki kupie.
Kryspin Matusewicz
Fot. fotohq.com.pl
Napisz komentarz
Komentarze