- Kolarz UKS Moto Jelcz-Laskowice Mateusz Rudyk zwyciężał wszędzie i z każdym w kategorii młodzików, a jego były kolega z klubu Konrad Tomasiak został dwukrotnym mistrzem Polski i zajął dwunaste miejsce na mistrzostwach świata w Moskwie. Czy ich sukcesy to zaskoczenie?
Reklama
2009 był udanym rokiem dla jelczańskiego kolarstwa. Niestety tyle powodów do radości nie mieli reprezentanci Polski. Z masażystą włosko-ukraińskiej grupy kolarskiej ISD Team Jerzym Padłą, o problemach naszego lokalnego oraz polskiego kolarstwa rozmawia Piotr Zalewski
- Świetne wyniki Konrada nie są dla mnie zaskoczeniem. Przejście do Ogniwa Dzierżoniów było dla niego dobrym rozwiązaniem. Wierzę, że tak będzie dalej i woda sodowa nie uderzy mu do głowy. Jeśli będzie ćwiczył tak jak teraz, to osiągnie jeszcze lepsze wyniki w orlikach. Chylę przed nim czoła i cieszę się, że pożytkuje swój talent. Natomiast Mateusz jeździł w tym roku w grupie młodzików i prawdziwe ściganie przed nim. Jeśli odziedziczył po ojcu szybkość, to będzie wygrywał najważniejsze wyścigi.
- Nie udało się utrzymać Tomasiaka w Jelczu-Laskowicach. Teraz kończy wiek juniora i chyba przejdzie do Chrobrego Głogów. Czy następne talenty kolarskie z naszej gminy stracimy w podobny sposób?
- Nakłady finansowe na kolarstwo nie są duże. Konrad podjął dobrą decyzję, przechodząc do Dzierżoniowa, a teraz wszystko wskazuje na to, że trafi do Głogowa. Tam będzie miał możliwość rozwijania umiejętności.
- Problem odchodzenia zawodników do innych klubów, można rozwiązać, łącząc dwie jelczańskie drużyny. Czy to jest możliwe?
- W tej chwili nie stać nas na utrzymanie dwóch klubów i najlepszym rozwiązaniem byłaby fuzja. Przy takiej dotacji z gminy ciężko utrzymać jeden zespół, a co dopiero dwa. Mamy takie warunki i musimy sobie radzić. Wspólnie będzie można więcej zdziałać, a słyszałem, że porozumienie jest blisko.
- Kolarze z Jelcza-Laskowic startowali również w najważniejszych seniorskich wyścigach oraz na mistrzostwach świata. Nie można jednak zaliczyć tych startów do udanych, ale zawodzili również inni reprezentanci Polski. Dlaczego tak się dzieje?
- Kiedyś wspomniałem, że ryba psuje się od głowy. Najpierw trzeba byłoby zacząć od Polskiego Związku Kolarskiego, a dopiero później mieć pretensje do kolarzy. Nasi cykliści prezentują obecnie taki poziom, jakie mają warunki przygotowawcze. Polscy kolarze nie są mniej utalentowani niż z innych krajów, ale samym talentem nie można wiele zdziałać. Na światowym czempionacie trzeba mieć odpowiednie przygotowanie medyczne, zabezpieczenie w postaci odżywek oraz startować w najważniejszych na świecie wyścigach. W Polsce nie jest to możliwe, ponieważ sezon kończy się w zasadzie po połowie sierpnia, po Tour de Pologne i ciężko wtedy o dobre wyniki na mistrzostwach świata, rozgrywanych pod koniec września. Na tym czempionacie Polacy zazwyczaj próbują uciekać na trasie, ponieważ tylko wtedy mogą się pokazać. Wiedzą, że w walce finałowej nie mają dużych szans
na sukces.
- Tour de Pologne był świetnie zorganizowany, ale podobnie jak w poprzednich latach zabrakło Polaka na podium w klasyfikacji generalnej. Blisko tego osiągnięcia byli Marek Rutkiewicz i Sylwester Szmyd.
- Marek już w 2007 powinien być na podium TdP. To taki kolarz, który może co roku wygrywać nasz narodowy tour. Jest specjalistą od górskich etapów, TdP kończy się w górach, więc to dla niego idealna sytuacja. Zajął szóste miejsce w klasyfikacji generalnej i to dobry wynik. Przygotowywał się do wyścigu w polskiej grupie DHL Author (III dywizja). Tuż za nim uplasował się w generalce Sylwester Szmyd, który startuje we włoskim Liquigasie (I dywizja), gdzie są o wiele lepsze warunki przygotowawcze. Gdyby Marek miał możliwość ścigania się w takiej grupie, to na pewno mógłby wygrać nasz Tour. Jego wynik potwierdza, że jest ogromnym talentem.
- W 2008 Maciej Sapa pokazał się na TdP i przeszedł do silnej włoskiej grupy Lampre (I dywizja). Czy aktywni na tym wyścigu Błażej Janiaczyk i Bartłomiej Matysiak mają również na to szanse?
- Janiaczyk na pewno ma. Pracowałem z nim w Mróz-Action-Uniqa i jest to kolarz kompletny. Potrafi jeździć w górach i finiszować na płaskim etapie. Trzy lata temu ścigał się we włoskiej grupie Team-Androni. Teraz ma szanse na przejście do jeszcze lepszej. Natomiast Matysiak to młody perspektywiczny zawodnik, który powinien za rok trafić do lepszego zespołu.
- Dla wychowanków jelczańskiego KKS Łukasza i Macieja Bodnarów również nie był to najlepszy rok.
- Jeśli chodzi o Łukasza, to po udanym roku ma czasami słabszy. Tak właśnie było teraz po roku 2008, który był dla niego bardzo udany. Szkoda, że Łukasz nie przeszedł do silnego zachodniego klubu, gdzie miałby większe możliwości rozwoju. Natomiast w przypadku Maćka nie zgodziłbym się z tym, że był to jego nieudany rok. Od dwóch sezonów jeździ w Liquigasie i może się tam rozwijać. Nie udało mu się ukończyć mistrzostw świata w czołówce, ale tego dnia spalił się psychicznie. Jestem pewny, że za rok pójdzie mu dużo lepiej, a np. na Vuelcie Espana pokazał swoje nieprzeciętne umiejętności. Wierzę, że więcej Polaków będzie miało możliwość takiego rozwoju jak on. Za rok CCC Polsat i Mróz-Action-Uniqa przechodzą z trzeciej do drugiej dywizji. To dobry krok w stronę rozwoju tej dyscypliny.
- Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia panu i grupie w nowym sezonie.
Fot.: archiwum Jerzego Padły
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze