- Wielu zna cię z sędziowania meczów ligowych mężczyzn...
Reklama
Przemysław Kłapkowski rozpoczął przygodę z siatkówką w Unilonie Jelcz-Laskowice. Kontuzja przerwała jego grę. Wtedy zapisał się na kurs sędziowski i ukończył go. Mistrzostwa Europy siatkarek były czwartymi międzynarodowymi zawodami, w których jelczanin sędziował. O europejskim czempionacie i sytuacji ligowej drużyny siatkówki w gminie Jelcz-Laskowice rozmawia z Piotrem Zalewskim
- Mam uprawnienia na drugą ligę żeńską i trzecią mężczyzn, a ostatnio byłem rozjemcą na zawodach niepełnosprawnych siatkarzy. Na mistrzostwa Europy kobiet desygnowano mnie z prostego powodu. Powołuje się młodych, perspektywicznych sędziów z odpowiednim doświadczeniem, którzy są odporni na stres. W środowisku sędziowskim wyrobiłem sobie wysoką markę. Na każdym spotkaniu jesteśmy oceniani bądź też kwalifikowani. Pod koniec sezonu jest przeprowadzana analiza zbiorcza. Na podstawie ocen z obserwacji i kwalifikacji powstaje ranking. Przez ostatnie lata cały czas piąłem się do góry i uzyskałem najwyższą klasę sędziowską na Dolnym Śląsku - A2, jestem kandydatem na poziom centralny. Na europejskim czempionacie miałem możliwość sędziowania meczów Francja - Turcja i Włochy - Francja.
- Oglądałeś we wrocławskiej Hali Stulecia najlepsze europejskie drużyny. Która zrobiła na tobie największe wrażenie?
- Od początku kibicowałem reprezentacji Włoch. Po tych mistrzostwach każdy mógłby tak powiedzieć, ponieważ Włoszki zdobyły złoto. Obserwowałem grupę wrocławską, można było zobaczyć kompletną siatkówkę. Siatkówka kobiet zrobiła ogromny postęp. Kiedyś nudziła mnie ta dyscyplina sportu w wykonaniu pań, a teraz z chęcią ją oglądam.
- Siatkówka to bardzo widowiskowy sport, na największe imprezy przyciąga wielotysięczne rzesze fanów, ale w tych niższej rangi nie jest tak dobrze. Problemem są hale z niewielką liczbą miejsc dla widzów, gdzie kibice nie mogą komfortowo oglądać spotkań, co nie zachęca ich do wspierania tej dyscypliny. Tak właśnie jest w gminie Jelcz-Laskowice...
- Gdy byłem kilka lat temu zawodnikiem, występował ten sam problem. Nie było pieniędzy, sponsorów, a na siatkówkę przychodziło mało ludzi. Władze gminy zawsze obiecywały, że będzie hala widowiskowa, a tego nadal nie ma. Skończyło się na obiecankach. Z czego to wynika, nie potrafię wytłumaczyć. Moim zdaniem są za duże nakłady na piłkę nożną, a jakie są sukcesy - każdy wie. Inne małe miejscowości jakoś potrafią mieć siatkówkę na wysokim poziomie. Dobrym przykładem jest Wieluń. W tym 24-tysięcznym mieście jest drużyna grająca w PlusLidze męskiej - Pamapol Siatkarz Wieluń. Natomiast w 11-tysięcznej Muszynie jest zespół siatkówki występujący w źeńskiej PlusLidze - Muszynianka Muszyna. Nie rozumiem tego, że większość firm z Wałbrzyskiej Strefy Ekonomicznej w Jelczu-Laskowicach wspiera piłkę nożną, a nie chce pomagać siatkarzom. Tylko Muller Jelcz-Laskowice sponsoruje siatkarzy Młodzika Bystrzyca. Siatkówka stała się bardzo popularna po sukcesach obydwu reprezentacji. Jest to taka dyscyplina sportu, która umożliwia całym rodzinom kibicowanie. Nie trzeba mieć obaw, że ktoś zostanie okaleczony i zamieszany w jakąś burdę.
- Wprawdzie mała jelczańska hala utrudnia treningi i zagrywkę, ale jednak niektórzy siatkarze z Jelcza-Laskowic odnoszą sukcesy na skalę krajową.
- Tak, to prawda. Krystian Bobko i Krzysztof Antosik grali w najlepszych polskich klubach juniorskich, byli też w kadrze narodowej juniorów. Krzysiek jest w kadrze narodowej B seniorów i gra w pierwszoligowym MCKiS Energetyk Jaworzno. Natomiast grający trener Młodzika Bystrzyca Michał Patykiewicz występował w drugoligowych zespołach - w Chrobrym Głogów i w Gwardii Wrocław. Żaden piłkarz z miasta i gminy Jelcz-Laskowice nie był nigdy w kadrze seniorów ani juniorów. Kluby piłkarskie Polonia Miłoszyce i Czarni Jelcz-Laskowice, grając w ubiegłym roku w klasie A, uzyskały dotacje dużo wyższe niż Młodzik Bystrzyca, który otrzymał 10 tysięcy złotych, a siedemdziesiąt procent tej sumy musiał wydać na wynajem sali. Gdyby nie dofinansowanie z Miejsko-Gminnego Zrzeszenia LZS w Oławie, utrzymanie zespołu nie byłoby możliwe. Młodzik gra w jelczańskiej hali. Ośmiu siatkarzy jest z Jelcza-Laskowic, a czterech z Oławy. 2/3 zespołu jest z gminy, a mimo to klub nie jest wspierany na równi z zespołami piłkarskimi, które nie reprezentują wysokiego poziomu, a w ich składzie większość piłkarzy jest spoza gminy. Dodatkowo gmina płaci za utrzymanie boiska Czarnych, którego
budowę mocno wsparła. Grałem w Unilonie Jelcz-Laskowice, nie otrzymywałem za to pieniędzy i nie był to dla mnie problem. Wielu młodych adeptów sportu nie wybiera siatkówki, bo wie, że może zarobić w piłce nożnej, a tam nie trzeba prezentować wysokiego poziomu, żeby dostawać za to kasę. W siatkówce jest to niemożliwe.
- Młodzik awansował w tym roku do III ligi, ale nie otrzymuje większego wsparcia od miasta, a wzrosły koszty wynajmu sali. Czy w takiej sytuacji można się spodziewać, że miejscowa siatkówka nawiążę do osiągnięć Moto-Jelcza i Unilonu Jelcz-Laskowice.
- Ciężko na to liczyć w tej sytuacji.
- Kluby sportowe z powiatu oławskiego nie płacą za wynajem hali przy ulicy Sportowej w Oławie. Dlaczego w Jelczu-Laskowicach jest inaczej?
- Nie wiem dlaczego w Oławie władze mogą wspierać sport w taki sposób, a w Jelczu-Laskowicach nie. Jest to dla mnie niezrozumiałe.
- Na mecze siatkarzy przychodzi młodzież szkolna wraz z rodzicami. Nie widać tam śmietanki politycznej, która pojawia się na meczach piłki nożnej.
- Może w tym tkwi problem i dlatego ta dyscyplina sportu nie otrzymuje takiego wsparcia finansowego. Na meczach piłkarskich są większe stadiony, jest więcej potencjalnych wyborców, czego nie ma na siatkówce. Jeżeli w Jelczu-Laskowicach nie wybudują nowej hali, to będzie tak zawsze.
Piotr Zalewski
Fot.: Joanna Kowcz
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze