- Gdy objąłem drużynę, to zakładałem, że w dwóch pierwszych meczach zdobędziemy co najmniej 4 punkty, w Oleśnicy udało się ugrać tylko jedno oczko, więc aby zrealizować cały plan, trzeba dzisiaj wygrać - zapowiadał przed sobotnim spotkaniem nowy szkoleniowiec MKS Andrzej Leszczyński. Słowa trenera znalazły potwierdzenie od pierwszych minut pojedynku z Motobi, do którego oławianie przystąpili z dużą wolą zwycięstwa. Na boisku zupełnie nie było widać przepaści, jaka po pięciu kolejkach dzieliła oba zespoły w trzecioligowej tabeli - goście z dwunastoma punktami na koncie byli wiceliderem, a gospodarze zajmowali przedostatnie miejsce, gromadząc dotąd tylko jeden punkt.
Reklama
Wiosną tego roku oławianie przegrali u siebie z Motobi “na własne życzenie”, a teraz jesienią zremisowali - też zgodnie z tą niechlubną zasadą…
Pierwsza część meczu rozczarowała. Akcji podbramkowych było jak na lekarstwo, a jedyny gol, jaki padł w tym okresie, był z kategorii “szmata”. Więcej groźnych sytuacji stworzyli oławianie, ale grali nieskutecznie. Najpierw Mateusz Milkowski silnie uderzył z rzutu wolnego, ale tuż nad poprzeczkę. W 15 minucie “Milka” wypuścił w uliczkęŁukasza Ochmańskiego, ale golkiper Motobi Marcin Foltyn zapobiegł utracie gola odważnym wybiegiem z bramki i wybiciem piłki na aut. W 18 minucie bliski pokonania Foltyna był Tomasz Kosztowniak, ale bramkarz Motobi wygrał pojedynek sam na sam z napastnikiem MKS, a przy jego dobitce miał szczęście, bo piłka pofrunęła nad poprzeczką. Podobnie było w 32 minucie, kiedy po dryblingu w polu karnym Motobi Kosztowniak strzelił z ostrego kąta ponad bramkę.
Goście zrewanżowali się strzałami Jarosława Matkowskiego. Pierwszy, oddany w 19 minucie z rogu pola karnego, był niecelny, a dwie minuty później piłka zatrzymała się na nogach Dominika Wejerowskiego. Matkowski miał jednak powody do radości. W 40 minucie, po wrzutce Marka Kowalczyka, popędził w stronę linii końcowej do pozornie beznadziejnej piłki. Zdołał jednak uprzedzić zaskoczonego Radosława Florczyka i leżąc na murawie - podał obok golkipera MKS na przedpole oławskiej bramki. Tam się zakotłowało, po czym futbolówka, popchnięta z 3 metrów przez Adama Mostowskiego, wtoczyła się do siatki.
W ostatnich minutach pierwszej połowy oławianie mieli dwie okazje na wyrównanie, ale najpierw z daleka przestrzelił Milkowski, a potem z bliska niecelnie główkował Ochmański.
Po zmianie stron najpierw zaatakowali goście i niewiele brakowało, aby podwyższyli prowadzenie. W 48 minucie dobrze spisał się jednak Radosław Florczyk, wybijając piłkę na rzut rożny po strzale Sławomira Rosieckiego. W 60 minucie Damian Szczepaniak przedryblował Dawida Pożaryckiego i miał przed sobą tylko Florczyka, ale podał do lepiej ustawionego Mostowskiego, który strzelił z pięciu metrów do pustej bramki, ale trafił w słupek.
Od tego momentu przyjezdni raczej nie atakowali, skupiając się na obronie korzystnego wyniku. Zdołali go utrzymać do 77 minuty. Akcję rozpoczął Dominik Wejerowski, podając do Łukasza Ochmańskiego. Po drodze niepewnie interweniował grający w Motobi Andrzej Gancarczyk, czym ułatwił „Ochmanowi” przejęcie piłki. Rozpędzony napastnik MKS nie dał się zatrzymać i po ominięciu Foltyna strzelił celnie z ostrego kąta do pustej bramki.
Oławianie nie spoczęli na laurach i nadal atakowali, Sporo zamieszania na przedpolu bramki Motobi robili zmiennicy - Paweł Skorupa, Tomasz Grabowski i Grzegorz Lew, a w samej końcówce także Waldemar Gancarczyk. Po akcjach tych młodych piłkarzy bliscy zdobycia zwycięskiego gola byli raz Ochmański i dwukrotnie Milkowski. Jak zwykle zabrakło im opanowania i odrobiny szczęścia, więc ostatecznie trzeba było się zadowolić remisem, który pozostawił oławskim kibicom sporo niedosytu. Wicelider z Kątów Wrocławskich niczym nie zaimponował i był w tym dniu do pokonania…
Pomeczowe komentarze
Marek Kowalczyk - pomocnik Motobi
- Oławianie fatalnie wystartowali, my zaś bardzo dobrze, ale wiedzieliśmy, że tu nie będzie łatwo, bo MKS to zespół swojego boiska i potrafi walczyć. To się dziś potwierdziło. Bodajże w 60 minucie, przy stanie 1:0, mieliśmy świetną okazję na zdobycie drugiego gola. Gdyby to się wtedy udało, pewnie byśmy wygrali. Jednak po tym, co się działo później, możemy być zadowoleni także z remisu. Po wyrównaniu, gospodarze już w samej końcówce mieli co najmniej dwie dobre okazje i przy większym szczęściu mogli przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść...
Jakub Kalinowski - obrońca MKS SCA Oława
- Po remisie w Oleśnicy, gdzie byliśmy bardzo bliscy wygranej, chcieliśmy to zrobić dzisiaj, przed własną publicznością i w pojedynku z wiceliderem. Nie udało się, ale myślę, że dobrą grą pokazaliśmy, że mamy w drużynie spory potencjał i mimo fatalnego początku sezonu, nie odstajemy od czołowych zespołów. W następnych meczach powinno być dużo lepiej...
MKS SCA Oława - Motobi Kąty Wrocławskie 1:1
0:1 - Adam Mostowski (w 40 min.)
1:1 - Łukasz Ochmański (77)
Kiedy, gdzie, dla kogo? 5 września 2009. Oława - stadion OCKF. Widzów ok. 300.
Sędziowali: Robert Parysek jako główny oraz Tomasz Baruch i Krzysztof Górski - asystenci liniowi (Głogów).
Żółte kartki: Tomasz Kosztowniak (w 20 min.) i Michał Sikorski (+45) - obaj za faule.
MKS SCA Oława: Florczyk - Wejerowski, Horwat, Kalinowski, Pożarycki - Kopek (58 Grabowski), Sikorski (70 Skorupa), Milkowski, K.Gancarczyk - Ochmański (84 W.Gancarczyk), Kosztowniak (62 Lew).
Motobi Kąty Wr.: Foltyn - K.Kotwicki, Jawny, Samiec, A.Gancarczyk (80 Pawlak) - Szram (35 Celuch), Kowalczyk, Rosiecki, Mostowski (78 Nuckowski) - Szczepaniak, Matkowski (63 Rajter).
Tekst i fot.:
Krzysztof Andrzej Trybulski
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze