Początek rundy wiosennej zdawał się potwierdzać zapewnienia działaczy z Marcinkowic, że głównym celem jest awans do klasy okręgowej. Po pierwszych czterech meczach Sokół został liderem, wykorzystując potknięcia śleszowian.
Reklama
Po rundzie jesiennej Sokół Marcinkowice miał tylko cztery punkty mniej niż lider ze Starego Śleszowa, jednak wiosną grał nierówno i przegrał walkę o awans
Pierwsza wpadka przytrafia się marcinkowiczanom z Burzą Bystrzyca, kiedy po zaciętym i emocjonującym spotkaniu musieli pogodzić się z porażką. Potem był remis z broniącym się przed spadkiem Rzemieślnikiem Oława. To spowodowało utratę pozycji lidera, której do końca rozgrywek nie oddała drużyna ze Starego Śleszowa.
Remis na szczycie
Mecz bezpośrednich konkurentów w walce o awans do okręgówki miał wyjątkową otoczkę. Przy pięknej pogodzie pojedynek w Marcinkowicach obejrzała rekordowa liczba kibiców, honorowym gościem był wiceprezes DZPN Andrzej Padewski, a zawody prowadził znany sędzia ligowy Mariusz Podgórski. Sokół musiał wygrać, natomiast śleszowianom wystarczał remis do zachowania bezpiecznej przewagi. Prowadzenie dla gości uzyskał Kamil Żbik, a wyrównał Łukasz Soroczyński i skończyło się remisem. Końcówka meczu była nerwowa, posypały się czerwone kartki, a przepychanka przeniosła się poza boisko, interweniowały służby porządkowe.
Klęska w Żórawinie
W kolejnym spotkaniu marcinkowiczanie wysoko ulegli świetnie spisującemu się na wiosnę GKS Żórawina, ostatecznie tracąc szansę na doścignięcie lidera. Następne mecze to gra w kratkę, a porażka z Energetykiem Siechnice potwierdziła, że największym problemem Sokoła był brak stabilizacji - w niektórych pojedynkach wychodziło mu wszystko, ale zdarzały się też słabsze momenty, wykorzystywane przez rywali.
Łukasz najlepszy
Motorem napędowym zespołu z Marcinkowic był Łukasz Soroczyński. Nie bał się indywidualnych pojedynków, często brał na siebie ciężar gry, po jego dynamicznych akcjach padło wiele ważnych bramek. Kilka niezłych spotkań rozegrał brat Łukasza - Mateusz Soroczyński, jednak zbyt często marnował dogodne sytuacje strzeleckie. Nie zawiódł bramkarz Artur Walczak, który wnosił pewnymi interwencjami dużo spokoju w poczynania drużyny.
Tomasz Neumann
Fot.: Piotr Walęciak
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze