Oława
Co po Kogucie
Całkowity koszt imprezy nie przekroczył planowanej kwoty 200 tysięcy złotych. Jerzy Hadryś mówił, że nowa formuła imprezy, która zrodziła się w zeszłym roku, ma nieść radość mieszkańcom z uczestnictwa w różnych konkurencjach, a przy okazji promować miasto. - Chcemy, żeby ktoś zapamiętał Oławę nie dlatego, że organizuje co roku koncert gwiazd. Takie koncerty organizują wszystkie miasta w Polsce, więc tego się nie pamięta. Żeby zaistnieć, trzeba wypracować nowy pomysł.
Promocji miasta i imprezy ma służyć m.in. film, który nakręciła za 4,5 tysiąca złotych TVP Wrocław - jeden z patronów medialnych Dni Koguta. Takim samym patronem była Oławska Telewizja Kablowa, która przez trzy dni filmowała miejskie święto, jednak nie dostała za to żadnych pieniędzy.
Jerzy Witkowski, naczelnik wydziału promocji mówił, że w pięciu różnych konkurencjach uczestniczyło około 150 osób, tyle samo było gości z zagranicy, a szkoły podstawowe i gimnazja zgłosiły udział około 1400 uczniów w piątkowym korowodzie. Zgłosiły, co nie znaczy, że przyszło tyle dzieci. Naczelnik wspomniał, że z powodu kryzysu nie przyjechało do Oławy kilka zaproszonych zespołów. Z powodu braku pieniędzy nie doszła także do skutku zapowiadana przed imprezą transmisja internetowa. Był za to duży telebim. - Pełnił on swoją rolę, podnosząc rangę imprezy - stwierdził Witkowski. I chyba tylko takie miał zadanie, ponieważ np. w niedzielę mieszkańcy nie oglądali na nim koncertów, widownia przed ekranem była pusta. Naczelnik nie chciał zdradzić, ile kosztowała ta atrakcja. Dopiero po konsultacji z Hadrysiem poinformował, że wypożyczenie telebimu kosztowało 9 tys. zł.
Wśród radnych, członków komisji, można było usłyszeć głosy, że imprezę zorganizowano na dobrym poziomie, ale niektórzy mieli zastrzeżenia co do frekwencji. Przewodniczący komisji Witold Niemirowski twierdził, że ludziom podobały się Dni Koguta, ale scena była za daleko. Za mocno przesadzone uznał zdanie internautów, którzy w większości krytycznie odnieśli się do imprezy na lokalnych portalach. Wyraził także swoje zdanie na temat niskiej frekwencji.
- Czy takie ambitne koncerty nie przerastają naszego społeczeństwa? Czy większość mieszkańców dorosła do takich imprez? Impreza była na dobrym poziomie, ale miejsce fatalne.
Jerzy Witkowski bronił stadionu, bo to jedyne miejsce, gdzie można usiąść i w spokoju posłuchać koncertów. Stwierdził, że poprzednią wersję imprezy, która nie wszystkim odpowiadała, narzucili „młodzieżowcy”. Cieszył się także, że udało mu się uniknąć obecności ochroniarzy i innych rygorystycznych elementów, np. - jak to powiedział - „klatek, w których są zamykani ludzie przed sceną”, wymaganych przy imprezach masowych. Z jego wypowiedzi można wywnioskować, że organizatorzy nie chcą, aby Dni Koguta były imprezą masową.
Nieco inne zdanie na temat lokalizacji imprezy miał wiceburmistrz Jerzy Hadryś, który powiedział, że w przyszłym roku impreza wróci na Miasteczko, a głównym organizatorem będzie ponownie Ośrodek Kultury. Przyznał, że nawet artyści narzekali w tym roku na dalekie usytuowanie sceny.
Po dyskusji można było odnieść wrażenie, że współpraca instytucji, które powinny wspólnie działać dla rozwoju życia społecznego i kulturalnego w mieście, daleka jest od ideału. Już na początku spotkania Marek Rostecki, dyrektor Ośrodka Kultury, nazwany przez Niemirowskiego współorganizatorem imprezy i poproszony o komentarz, powiedział, że... nie czuje się współorganizatorem. Jego pracownicy wykonywali tylko poszczególne zadania, z czego wywiązali się bardzo dobrze, ponieważ mają odpowiednie doświadczenie, potrzebne do organizowania tego typu imprez. Jerzy Witkowski zaatakował wtedy Wielką Majówkę. Mówił, że nie robił wtedy zdjęć, które pokazywałyby frekwencję do godzin wieczornych, ponieważ nie chciał być złośliwy. A dni miast partnerskich, które organizowano kiedyś we wrześniu, nazwał kompromitacją. Z takim zdaniem nie zgodziła się Elżbieta Poliświat z Ośrodka Kultury, która stwierdziła, że naczelnik w taki sposób nie może podsumowywać pracy ośrodka. Różnica zdań pomiędzy Rosteckim a Witkowskim widoczna była także w ocenie zagranicznych zespołów i warunków, jakie im zapewniono.
Malwina Gadawa
[email protected]
Fot. Kryspin Matusewicz
Napisz komentarz
Komentarze